REKLAMA

Javier Milei chce zlikwidować bank centralny i wprowadzić dolara. To ostatnia nadzieja Argentyny?

Krzysztof Kolany2023-11-17 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2023-11-17 06:00

W ten weekend Argentyńczycy otrzymają rzadką okazję gruntownej zmiany ustroju gospodarczego. Zobaczymy, czy wystarczy im odwagi, aby wyrwać się z peronistycznych kolein, które przez poprzednie dekady zrujnowały ten niegdyś najbogatszy kraj świata.

Javier Milei chce zlikwidować bank centralny i wprowadzić dolara. To ostatnia nadzieja Argentyny?
Javier Milei chce zlikwidować bank centralny i wprowadzić dolara. To ostatnia nadzieja Argentyny?
fot. CRISTINA SILLE/ AGUSTIN MARCARIAN/ @visegrad24 / / Reuters/ Twitter

W kręgach ekonomiczno-finansowych Argentyna uchodzi za synonim gospodarczej katastrofy i permanentnego kryzysu. I trudno się temu dziwić. Jest to notoryczny bankrut. Trzy lata temu zbankrutowała po raz 9. w swej 200-letniej historii. To także inflacyjny  rekordzista. Inflacja w „kraju srebra” przekracza już 140%. Trwa w zasadzie już permanentny kryzys walutowy. Tylko w tym roku peso straciło połowę wartości względem dolara, w 5 lat tracąc prawie 90%. Około 40% Argentyńczyków żyje w ubóstwie. W tym niegdyś najbogatszym kraju Ameryki Południowej dochodzi do masowej grabieży spożywczych marketów.

Kraj utraconych możliwości

Jeszcze sto lat temu Argentyna była jednym z najbogatszych krajów świata. Ominęły ją kataklizmy obu wojen światowych oraz klęski naturalne. Ale z powodu całej serii populistyczno-socjalistycznych rządów ten piękny i pełen bogactw naturalnych kraj stał się pariasem w gronie państw rozwiniętych. Według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego PKB przypadające na Argentyńczyka wyniesie w tym roku ok. 13,3 tys. USD. Daje to temu krajowi 66. pozycję, w gronie takich państw jak Turcja, Rosja czy Meksyk. Dla porównania, w Polsce  PKB per capita ma wynieść ok. 22,4 tys. USD.

Inflacja CPI w Argentynie (w %, rdr). (Trading Economics)

Tylko w XXI wieku Argentyna zaliczyła trzy wielkie katastrofy gospodarcze (ze spadkiem PKB o ponad 10%) i do tego kilka pomniejszych recesji. Ich współczesna historia gospodarcza to pasmo kryzysów i bankructw. Nędza, cwałująca inflacja, recesja i w zasadzie już permanentny kryzys gospodarczy i walutowy – to argentyński krajobraz nie tylko ostatnich lat, ale całych dekad.

Argentyna objęta jest kuratelą i wsparciem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, opiewającym na ponad 40 mld dolarów. Stopy procentowe w październiku  wyniesiono  do niebotycznego poziomu 133% (są najwyższe na świecie). I co? I nic to nie daje! Argentyna nadal pogrąża się w zapaści gospodarczej, jego mieszkańcy ubożeją, a klasa rządząca ma się dobrze. Krajem wciąż rządzą peroniści, którzy z przerwami sprawują władzę od roku 1946.

Czy Argentyńczycy wybiorą zmiany?

Gospodarcze kłopoty Argentyny nieodłącznie wiążą się z krajową polityką. Przez większą część współczesnej historii krajem rządzili peroniści, czyli taka nacjonalistyczno-populistyczna odmiana socjalizmu. I pewnie dlatego kraj, który uniknął nieszczęść dwóch wojen światowych (i jeszcze mógł na nich zarabiać jako państwo neutralne – patrz: Szwecja), powoli staczał się w gospodarczą przepaść. Nawet próba nieco bardziej liberalnego socjalizmu w latach 90-tych XX wieku zakończyła się potężnym kryzysem finansowym i depresją gospodarczą.

Próba odsunięcia od władzy argentyńskich socjalistów i wybór na prezydenta w 2015 roku prorynkowego Mauricio Macriego poskutkowała tylko połowicznymi reformami. Nowy rząd próbował przeprowadzić reformy i przywrócić równowagę budżetu państwa. Nie udało się. Lewicowa ekipa peronistów mimo licznych skandali korupcyjnych odzyskała władzę jesienią 2019 roku.  Teraz jednak w grze o przejęcie władzy jest zupełnie nowy kandydat.

fot. CRISTINA SILLE /  Reuters / Forum

W sierpniowych prawyborach prezydenckich najwięcej głosów uzyskał libertariański kandydat Javier Milei, który otrzymał blisko 30% poparcia. 22 października Milei uplasował się na drugim miejscu w pierwszej turze prezydenckiej elekcji. Frekwencja jak na argentyńskie standardy była rekordowo niska i wyniosła 74%. Najwięcej głosów uzyskał peronista Sergio Messa, na którego zagłosowało 36,6% wyborców. Javier Millei uzyskał 30%. Druga tura odbędzie się w najbliższą niedzielę, 19 listopada.

Kim jest Javier Millei?

Urodzony 53 lata temu argentyński ekonomista wzbudza skrajne emocje. Lewica go nienawidzi, konserwatyści nim gardzą, a media głównego nurtu w karykaturalny sposób prezentują jego poglądy. Millei jest zwolennikiem austriackiej szkoły ekonomii opartej o teorie Ludwiga von Misesa„Austriacy” opowiadają się za wolnym rynkiem, minimalną ingerencją państwa (czytaj: polityków i urzędników) w gospodarkę, a źródeł współczesnych kryzysów gospodarczych na ogół upatrują w działalności banków centralnych.

Javier Millei zasłynął z krytyki „argentyńskiego modelu gospodarczego”, opartego o rozdęte wydatki socjalne, rządową kontrolę nad wieloma sektorami gospodarki i permanentnie wysoką inflację. Do polityki wszedł dopiero w roku 2021, zdobywając mandat w Izbie Deputowanych (czyli niższej izbie argentyńskiego parlamentu). Millei należy do Partii Libertariańskiej założonej raptem 5 lat temu i liczącej blisko 22 tysiące członków.

Sam Millei identyfikuje się jako „liberał”, minarchista (czyli zwolennik państwa minimum) oraz anarcho-kapitalista. Zdecydowanie opowiada się przeciwko aborcji (zostawiając wyjątek w przypadku gwałtu). Jest zwolennikiem prawa wolnego wyboru w takich sprawach jak narkotyki, prostytucja, małżeństwo, preferencje seksualne czy identyfikacja płciowa. W ten sposób wymyka się archaicznym, XX-wiecznym podziałom na konserwatystów i postępowców. Równocześnie opowiada się za swobodnym dostępem do broni oraz wyrażał sceptycyzm wobec ideologii „zmian klimatycznych” czy masowego zastosowania "eksperymentalnych preparatów mRNA przeciwko COVID-19". Nieprzychylne mu media przedstawiają go jako szaleńca, zwolennika handlu ludzkimi organami, „denialistę” klimatycznego, wyznawcę „teorii spiskowych” czy też po prostu zwykłego „foliarza” i płaskoziemcę.Symbolem jego kampanii wyborczej jest piła lańcuchowa, której używa na swoich wiecach.

Radykalny plan dla Argentyny

Nie jest jednak szczególnie istotne, jakie Millei ma poglądy dotyczące klimatu, aborcji czy narkotyków. Chodzi o to, co proponuje w kwestiach gospodarczych, czyli w temacie, który dla milionów Argentyńczyków jest w tej chwili kwestią absolutnie kluczową. Naczelnym postulatem Javiera Milleia jest likwidacja banku centralnego i dolaryzacja gospodarki.

Jest to postulat nie tyle nawet radykalny, co stanowiący pogwałcenie wszelkich przyjętych w XX wieku zasad organizacji gospodarki. Większość jego krytyków nie ma nawet pojęcia, jak daleko idące byłyby konsekwencje takiego kroku. Po pierwsze, rząd Argentyny utraciłby możliwość wydawania pieniędzy, których nie ściągnąłby z podatków lub ze sprzedaży majątku państwowego. Po drugie, momentalnie ustałaby inflacja – w obiegu jako jedyna waluta pozostałby dolar amerykański, którego Argentyna nie jest władna „dodrukować”. Byłoby to definitywne zerwania z argentyńskim modelem gospodarczym, uparcie forsowanym od roku 1946 i który doprowadził kraj do ruiny.

Milei proponuje radykalne zerwanie z argentyński socjalizmem i przestawienie kraju na tory wolnego rynku, własności prywatnej i klasycznych wartości liberalnych. Byłaby to ekonomiczna rewolucja, przy której reformy Wilczka i Balcerowicza za lat 1988-89 jawiłoby się jako delikatny lifting systemu. Do tego Milei postuluje radykalne obniżenie podatków oraz wydatków rządowych. „Podatki to kradzież” – taką moralną ocenę „danin publicznych” prezentuje kandydat na prezydenta Argentyny.

Wraz z drastycznym cięciem podatków Javier Millei zapowiada ostre cięcie wydatków publicznych. I to nie tylko tych na administrację i polityków, ale też na wszelkiej maści transfery socjalne składające się na – jakby to teraz śmiesznie nie brzmiało – argentyńskie „państwo dobrobytu”.  Millei spory nacisk kładzie także na ograniczenie przestępczości, na co jego zdaniem najlepszym panaceum jest swobodny dostęp do broni palnej dla obywateli. Tak, aby potencjalne ofiary miały się czym bronić przed bandytami. A ci ostatni mają trafić tam, gdzie ich miejsce – czyli za kratki.

„Nie płacz po mnie Argentyno”?

Najnowsze sondaże wskazują, że obaj kandydaci – libertarianin Javier Milei oraz peronista Sergio Massa – idą łeb w łeb. Niewielką przewagę ma ten pierwszy, ale drugi ma za sobą aparat państwowy. Szanse na wolnościowy zwrot w Argentynie są zatem pół na pół. A może nawet mniejsze, bo równocześnie odbywają się wybory parlamentarne i gubernatorów prowincji. Ruch polityczny o nazwie La Libertad Avanza (w dosłownym  tłumaczeniu: „wolność postępuje”) założony przez Milleia może liczyć na ok. 30% głosów. Peroniści spod szyldu Jedność dla Ojczyzny mogą liczyć na podobne poparcie. Konserwatyści według sondaży powinni zebrać ok. 24% głosów.

Nawet wybór Mileia na urząd prezydenta nie zagwarantuje realizacji jego najbardziej radykalnych postulatów, ze „skasowaniem” banku centralnego na czele. Ale może zmienić kierunek, w jakim płynie (a w zasadzie tonie) gospodarka Argentyny.  Będzie to też swoisty test hipotezy Daniela Kahnemana: „Większość z nas myśli dopiero gdy w obliczu decyzji, którą trzeba podjąć, wyczerpie wszystkie inne możliwości”. Dokładnie tak jest zarówno z Argentyńczykami, jak i kiedyś pewnie będzie z Polakami. Zaczniemy dokonywać przemyślanych wyborów politycznych dopiero wtedy, gdy wyczerpiemy wszystkie inne możliwości i podejmiemy wszystkie możliwe błędne decyzje.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (52)

dodaj komentarz
tomek323
Nie było żadnych "reform Balcerowicza", robił to co kazał mu Sachs i tyle, sam przecież nawet nie mógł mieć pojęcia o gospodarce rynkowej, będąc sekretarzem POP PZPR na SGPIS-ie, najczerwieńszej polskiej uczelni…
prawnuk
Ja bym na miejscu Argentyny wybrał Euro. Ameryka Południowa jest antyamerykańska, i raczej proeuropejska.
Byłby to ciekawy eksperyment - pierwsze duże państwo poza Euro z euro.
A po wyjście wschodnich Amerykanów //UK // z Unii - warunki są idealne
sterl
Warto wspomnieć, że prowadzili wojnę z Wielką Brytanią czyli też z USA? czyli od wielu lat obejmują ich embarga i ograniczenia w handlu, kredytach i usługach , a do tego od II WŚ są terenem walki z tzw komunizmem w Ameryce PŁD akcja wywiadowcza "Kondor " mająca na celu niszczenie podstaw gospodarczych, wymianę handlową Warto wspomnieć, że prowadzili wojnę z Wielką Brytanią czyli też z USA? czyli od wielu lat obejmują ich embarga i ograniczenia w handlu, kredytach i usługach , a do tego od II WŚ są terenem walki z tzw komunizmem w Ameryce PŁD akcja wywiadowcza "Kondor " mająca na celu niszczenie podstaw gospodarczych, wymianę handlową i rozwój firm nie powiązanych ściśle z USA. Peron stworzył 10 mln miejsc pracy i 10 krotny wzrost dochodów Argentyny, ale jego dorobek został całkowicie zniszczony... Mają tam silne wpływy kościoła , ale jest on silnie związany z biedotą a nie przemysłowcami. .
prawnuk
dorobek Perona nie został zniszczony, on padł w 1955 roku pod ciężarem długu publicznego i inflacji.
Odpowiednikiem Perona był u nas Gierek /choć oczywiście w innych okolicznościach/, też padła gospodarka na koniec.
sterl
Kraje BRICS od 25.10.2023 wprowadziły cyfrową formę płatności z pominięciem dolara i dolarowego systemu płatności SWIFT oraz euro, nie potrzebują już ani dolara ani euro do płatności między sobą i z innymi krajami, za wyjątkiem USA i UE, no to Argentyna teraz będzie ratować dolara jak Japonia przez 30 lat i Polska od 8 lat..
sterl
Każda papierowa waluta dolar też, może stracić wartość do zera , gdyby te swoje peso bili w złocie lub srebrze, nigdy nie mieliby problemów, co najwyżej w drugą stronę , zyskiwałaby na wartości logarytmicznie.. ..
badmojo
czy ktoś wie, czemu Argentyna (lub Polska) nie może dodrukować dolara? mają dolary na koncie w banku centralnym, czemu nie mogą dopisać w tym koncie zera na końcu? kto to sprawdzi? przy pieniądzu elektronicznym, czy inne państwo ma wgląd w to, ile Polska czy Argentyna ma dolarów na swoich kontach?
(usunięty)
(wiadomość usunięta przez moderatora)
mesten
No tak teraz kolej na Tuska bo Kłamczyńskiego mają od 30 lat.
blind-oln
Proponuje wysłać tam Glapińskiego.

Powiązane: Argentyna

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki