

Główny ekonomista Saxo Banku, Steen Jakobsen, w drugiej części wywiadu dla Bankier.pl mówi o wspólnej walucie, eksperymencie rządu Japonii i sytuacji Polski.
Marcin Świerkot, Bankier.pl: Nie jest pan zwolennikiem euro?
Steen Jakobsen, główny ekonomista Saxo Banku: Euro jako eksperyment jest domem bez fundamentów. Jeżeli nie ma unii fiskalnej, to tak naprawdę nie ma żadnych podstaw. Mój bardzo pragmatyczny pogląd na strefę euro zakłada, że ostatecznie będzie potrzebna Europa dwóch prędkości. Jedna będzie mogła rzeczywiście zaimplementować dwupak, sześciopak oraz pakt stabilności i wzrostu. Na dziś kraj taki jak Francja do tej grupy się nie kwalifikuje. Po drugiej stronie możemy mieć kraje, które aspirują, żeby dostać się do "Ligi Mistrzów".

Jednak wierzę, że euro to wspaniały pomysł. Churchill przemawiający w Fulton po drugiej wojnie światowej i mówiący o potrzebie zjednoczonej Europy miał absolutną rację. Czasami, kiedy mówimy o Unii Europejskiej, zapominamy, jak dużo dobrych rzeczy zrobiła dla nas od drugiej wojny światowej. Teraz jednak doszliśmy do ekstremum i jest za dużo Europy.
Kiedy Barroso mówi o tym, że problemem nie jest "zbyt dużo Europy", tylko "zbyt mało Europy", zastanawiam się, skąd on się wziął. Z Marsa? To idiotyczne. Jestem proeuropejski oraz jestem zwolennikiem euro, ale jeżeli zostanie to zrobione w odpowiedni sposób. Jestem realistą. Chcę żyć w praktycznym świecie, w którym będzie się kreować prawdziwe miejsca pracy i dbać o własny interes, a nie w takim, w którym jedyną aktywnością jest rzucanie pustych słów "Słuchajcie, za 6 miesięcy będzie ożywienie gospodarcze" - a to właśnie jest powtarzane od 6 lat.
Z raportu Banku Rozrachunków Międzynarodowych wynika, że klienci nieinstytucjonalni, czyli przedsiębiorstwa, odpowiadają na rynku Forex jedynie za 9% obrotów. Reszta należy do banków centralnych i instytucji finansowych. Innymi słowy, reszta to często zwykła spekulacja. Po co nam luźne kursy i tyle walut, skoro służą one głównie do spekulacji?
SJ: To oczywiste, że waluty są bardzo istotne. Jednym z powodów, dla których będziemy mieli dramatyczne spowolnienie przez następnych 6 miesięcy, jest fakt, że euro jest na tak silnym poziomie. Różne waluty są potrzebne, bo dzięki nim możemy mieć osobną politykę monetarną. Jeżeli chodzi o wprowadzenie sztywnych kursów walutowych, to jest to interesujące rozwiązanie, jednak zawsze prowadzi do katastrofy. Nie ma ani jednego przykładu akademickiego lub praktycznego, w którym taki model by zadziałał.
Miałem tutaj na myśli nie wprowadzenie sztywnych kursów walutowych, ale wspólną walutę dla wielu krajów - euro. W pierwszej części naszej rozmowy wspominał Pan, że lwia część gospodarki jest tworzona przez małe i średnie przedsiębiorstwa. A one mają to do siebie, że niekoniecznie muszą się znać na ryzyku walutowym i jego optymalizacji. Wprowadza to do ich biznesu dodatkowy czynnik ryzyka i sprawia, że są podatne na spekulacje.
Tak, możemy popatrzeć na przykład Szwajcarii, która miała bardzo silną walutę od drugiej wojny światowej i jest jednym z najbardziej skutecznych krajów w kategorii pozytywnego bilansu na rachunku bieżącym. Nie ma poprawnej odpowiedzi na to pytanie. Pewne jest jedynie to, że potrzebne są waluty reprezentujące wartość innej waluty. I jest to droga, dzięki której w przeszłości byliśmy w stanie zaznaczyć różnice w kosztach pracy. Ale to jest pewien skrót, nie jakiś twardy fundament. Ostatecznie pozostaje więc to, że potrzebujemy walut, żeby móc prowadzić osobną politykę monetarną.
Chciałbym Pana również zapytać o eksperyment w Japonii. To, na co porwał się rząd Abego, jest wydarzeniem bezprecedensowym.
SJ: Oceniłbym możliwość pozytywnego zakończenia tego eksperymentu jako mniej prawdopodobny niż scenariusz, w którym zostanę poproszony o granie dla reprezentacji Danii w przyszłym roku. Mam 49 lat i choć jeszcze trochę kondycji mi zostało, to jest to raczej mało prawdopodobne, że będę grał dla reprezentacji Danii. Może Finlandii, ale nie Danii (śmiech).
Będę trzymał kciuki... Jest to dość wyraźna ocena. W jakiej perspektywie zatem stanie się jasne, że taka "strategia" nie jest dobrym pomysłem?
SJ: To już się dzieje. Obecny japoński system jest największym ekonomicznym eksperymentem w historii - nigdy nie było niczego podobnego. Jednak przychód rozporządzalny spada w Japonii od 18 miesięcy. Więc w jaki sposób może się to skończyć sukcesem? Inflacja w Japonii jest powodowana jedynie wysokim kosztem energii, który zwiększa się w związku z głupią polityką odchodzenia od elektrowni atomowych i płaceniem olbrzymich pieniędzy za elektrownie węglowe, które niszczą środowisko jeszcze bardziej. Na dodatek Japonia ma starzejące się społeczeństwo, a w takim modelu społeczeństwa potrzebna jest deflacja, a nie inflacja. I finalny punkt: jeżeliby Japonia miała 2 lub 3 punkty procentowe prawdziwej inflacji, to zbankrutowałaby. Sektor publiczny nie mógłby przecież istnieć w takich warunkach.
Więc myśli Pan, że ten eksperyment skończy się bankructwem Japonii? Mówimy o kraju, który ma dług publiczny na poziomie ponad 200% PKB.
Nie, nie. Realne bankructwo tak dużej gospodarki jak Japonia jest poza dyskusją. Mają wystarczająco pieniędzy w sektorze prywatnym - jeżeli staną na krawędzi, będą mogli na przykład nałożyć nowy podatek. Proszę również nie zapominać, że przez ostatnie trzy dekady Japonia deportowała olbrzymie ilości dolarów za ocean, które można przecież zawsze sprowadzić "do domu".
I ostatnie pytanie: jaka jest Pana opinia o obecnej sytuacji Polski?
Polska jest w bardzo ryzykownej pozycji. Rząd bawi się reformami związanymi z systemem emerytalnym, który cały czas powraca jako problem. Jednak Polska ma również 2-3 ważne cechy, które działają na korzyść waszej gospodarki. Po pierwsze, widzimy dużo inwestycji zagranicznych i napływ kapitału do Polski, co stabilizuje gospodarkę. To oczywiście niesie ze sobą ryzyko, że pewnego dnia się odwróci. Następnie, w ostatnich latach widzieliśmy bardzo dużą poprawę, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy oraz postęp w przejrzystości finansowej. Jednak martwi mnie fakt, że Polska nie wykorzystała swojego wspaniałego czasu bez recesji do przeprowadzenia prawdziwych reform. I mówię tutaj znowu o małych i średnich przedsiębiorstwach i ich wsparciu.
Dziękuję za rozmowę.Marcin Świerkot, analityk Bankier.pl
»Przeczytaj pierwszą część wywiadu z głównym ekonomistą Saxo Banku |