Inflacja CPI w Stanach Zjednoczonych przyspieszyła w styczniu do 2,5% rdr – poinformowało Biuro Statystyki Pracy. To najszybszy wzrost oficjalnie mierzonych kosztów życia od marca 2012 roku. Także dynamika tzw. inflacji bazowej przekroczyła cel inflacyjny Rezerwy Federalnej.


Styczniowa inflacja CPI w Ameryce wyniosła 0,6% mdm i 2,5% rdr, co było wynikiem wyższym od oczekiwanych przez ekonomistów 0,3% mdm i 2,4% rdr. Tym samym wzrost cen koszyka dóbr konsumpcyjnych w USA był najwyższy od marca 2012 roku.


Wzrost CPI był napędzany przez drożejące paliwa. Benzyna i diesel były o 20% droższe niż rok temu, a gaz ziemny podrożał o 10,1% rdr. W dalszym ciągu szybko rosły koszty opieki medycznej (3,6% rdr) i medykamentów (4,7%), co Amerykanie „zawdzięczają” reformie zdrowotnej prezydenta Obamy.
Ale nawet bez uwzględnienia galopujących cen paliw i żywności hydra inflacji coraz śmielej podnosi swe paskudne oblicze. Tzw. inflacja bazowa – czyli wskaźnik pomijający ceny żywności i energii – sięgnęła 2,3%, przekraczając oficjalny, 2-procentowy cel inflacyjny Rezerwy Federalnej.
Rosnąca inflacja CPI oznacza też, że realne stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych stają się coraz bardziej ujemne. Po grudniowej podwyżce Fed utrzymuje stopę funduszy federalnych w przedziale 0,50-0,75%, czyli wciąż bliżej zera niż oficjalnie raportowanej inflacji CPI.
Na rynku nasiliły się spekulacje, że w związku z coraz wyższą inflacją CPI Rezerwa Federalna odważy się na trzecią podwyżkę stóp procentowych szybciej, niż do tej pory sądzono. Jeszcze kilka dni temu następnej podwyżki spodziewano się najwcześniej w czerwcu. Teraz zaczyna się mówić o marcu. Takiej możliwości wczoraj nie wykluczyła sama Janet Yellen. Szefowa Fedu powiedziała, że „zbyt długie zwlekanie z odejściem od akomodacji monetarnej byłoby nieroztropne”.
Krzysztof Kolany