Gdyby liczba bezrobotnych była niższa o 500 tys. osób, to prawdopodobnie modalne wynagrodzenie byłoby o 85 zł netto wyższe, a przeciętne o ponad 150 zł. To koszty bezrobocia, których nie widać.
Wysokie bezrobocie to wielki koszt dla gospodarki oraz budżetu państwa. Tylko w lutym na zasiłki wydaliśmy 221 mln zł, które trafiły do ponad 300 tys. bezrobotnych. Otrzymują oni od 460 do 711 zł netto miesięcznie.
W sumie w 2014 roku przewidziano ponad 4 mld zł na zasiłki dla bezrobotnych. Do tego dochodzi 4,8 mld zł na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. Dodając do tego pozostałe koszty, np. utrzymanie dużej liczby urzędów pracy – w sumie wysokie bezrobocie kosztuje nas ponad 11 mld zł rocznie.
![]() | » Zaskakująco dobre dane z gospodarki. Bezrobocie spada, sprzedaż rośnie |
Są to tylko wydatki budżetowe. Jednak istnieją również inne koszty, które są trudne do oszacowania. Przewiduje się, że gdyby liczba bezrobotnych w Polsce była mniejsza chociaż o 500 tys. osób (stopa bezrobocia wynosiłaby wtedy 10,7%), to wzrost PKB mógłby być większy nawet o 1 pp. Wszystko zależy od sektorów gospodarki, w którym obecnie bezrobotni znaleźliby zatrudnienie, ich płacy, skłonności do oszczędzania i poziomu wydatków.
Kiepska sytuacja na rynku pracy wpływa też na wysokość wynagrodzeń
Im bezrobocie wyższe, tym pracodawcy są mniej skłonni do dawania podwyżek. Pracownicy w obawie przed utratą pracy również nie są zbyt skłonni, by o nie prosić. Im mniejsza podaż pracy, tym jest ona wyżej wyceniana na rynku. Pracownicy wiedząc, że pracodawca miałby kłopot ze znalezieniem kogoś na ich miejsce, szybciej zdecyduje się na zwiększenie mu płacy.
Z danych GUS wynika, że realny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w 2008 roku wyniósł 6%. Wówczas stopa bezrobocia wynosiła ok. 10%. Gdyby w 2014 roku liczba bezrobotnych zmalała o wspomniane 500 tys. osób, to płace realnie powinny zwiększyć się o ok. 5,5%.
Wówczas przeciętne wynagrodzenie wynosiłoby ok. 4050 zł brutto (2,8 tys. zł netto), czyli byłoby o ok. 150 zł netto wyższe niż obecnie. Z kolei modalne wynagrodzenie wyniosłoby ok. 1800 zł netto (o 85 zł więcej). Innymi słowy, wysokie bezrobocie kosztuje nie tylko budżet, ale także nasze portfele. Płacimy tym, co moglibyśmy mieć, gdyby sytuacja na rynku pracy była lepsza.
W 2013 roku realny wzrost wynagrodzeń oscylował w granicach 2,5%. Na razie wszystkie dane wskazują na znaczne ożywienie w gospodarce, a to oznacza m.in. spadek bezrobocia. Prognozowany wzrost PKB może przekroczyć nawet 3,5%. Jeżeli pronoza się sprawdzi, realny wzrost płac może wynieść ok. 4%.
Regulacja ponad wszystko
Kondycja gospodarki zależna jest od wielu czynników. Rząd posiada narzędzia, którymi może regulować rynek w większym lub mniejszym stopniu. To, jakie rozwiązania wybiera, bezpośrednio wpływa na naszą sytuację finansową. Stąd apel wielu liberalnych środowisk, by zmniejszyć ingerencję państwa w gospodarce tak, by to wolny rynek decydował m.in. o tym, gdzie alokować kapitał.
Polakom najbardziej doskwierają niskie płace oraz wysoki poziom opodatkowania. Rząd nie może arbitralnie podnosić wynagrodzeń (chyba, że w administracji), ale za to może zmniejszyć sumę obciążeń podatkowych. Niestety, od 2008 roku nie obniżono żadnego podatku i prawdopodobnie właśnie to jest przyczyną rachitycznego wzrostu gospodarczego.
Rządzący tłumaczą to trudną sytuacją budżetową. Kłopot w tym, że przez ostatnie lata nie udało się dokonać rewizji wydatków budżetowych i nawet w najbardziej kryzysowych momentach nie podjęto decyzji np. o likwidacji niektórych, często niepotrzebnych, instytucji państwowych. W tej sytuacji trudno oczekiwać, by bezrobocie szybko spadło poniżej 10%. Słowem – wydatki na bezrobotnych oraz koszty alternatywne bezrobocia wciąż będą bardzo wysokie.
Łukasz PiechowiakBankier.pl