W styczniu inflacja w Polsce przekroczyła 9 proc., natomiast stopa referencyjna NBP wynosi 2,75 proc. "To znaczy, że ciągle pobudzamy gospodarkę inflacyjnie. Inflacja jest jak spirala: jeden obrót kumuluje następny. Musimy najpierw zatrzymać tę spiralę, a potem stopniowo zejść do bezpiecznego poziomu wzrostu cen" - mówi były członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Hausner w rozmowie z "Rzeczpospolitą".


Były wicepremier i członek RPP zwraca uwagę, że przyspieszenie inflacji było nieunikniony po tym, jak w obliczu pandemii gospodarkę pobudzały ekspansywne polityki: fiskalna i monetarna. Jego zdaniem władze nie podjęły w porę działań powstrzymujących wzrost cen. "Rada, która kończy kadencję, nie wypełniła swojego zadania. Ona dramatycznie zawiodła, czego dowodem jest stan niestabilności pieniądza, czyli poziom inflacji" - stwierdza Hausner. Ekonomista nie odpowiada wprost na pytanie, czy Adam Glapiński powinien zostać wybrany na drugą kadencję prezesa banku centralnego, ale zauważa, że "trudno zatem powiedzieć, że nie zawiódł prezes NBP, który przewodniczy RPP".
Rada Polityki Pieniężnej rozpoczęła cykl podwyżek stóp procentowych w październiku - do dziś stopa referencyjna wzrosła z 0,1 proc. do 2,75 proc. Z wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego wynika, że RPP może w tym roku podnieść cenę pieniądza do poziomu 4 proc. "W ostatnim okresie RPP podjęła wreszcie swoje zadanie" - ocenia Hausner, zwracając uwagę zarówno na decyzje o podwyżkach stóp procentowych, jak i kwestię komunikacji banku centralnego.
Czy to wystarczy, aby zatrzymać inflację? Zdaniem ekonomisty niezbędne jest osłabienie oczekiwań inflacyjnych. "Jeśli one się ugruntowują, to naturalnym zachowaniem będzie szukanie osłony przed skutkami inflacji, która realnie odbiera ludziom dochody i oszczędności" - mówi.
Hausner chciały, żeby w Polsce ruszyła fala inwestycji, ale to nie oznacza, że pieniądz musi być bardzo tani. "Pożyczany pieniądz musi kosztować i rynkowa stopa procentowa musi to odzwierciedlać. Powinniśmy prowadzić politykę dodatnich, umiarkowanie wysokich realnych stóp procentowych. Pożyczanie pieniędzy i wykorzystywanie ich jako kredytu inwestycyjnego ma sens, gdy wprowadza się nowe rozwiązania i wyższą produktywność do gospodarki, by było z czego zwrócić pożyczony kapitał. Jeśli pieniądz jest za tani, to nie trzeba się starać. Można prowadzić byle jaką, lichą gospodarkę, bo przy stymulacji inflacyjnej popyt stale rośnie i można się wepchać na rynek z byle czym. Chodzi o to, żeby nie prowadzić naszej gospodarki do bylejakości. Pieniądz nie może być bardzo drogi, ale musi kosztować" - twierdzi były członek RPP.
Stopy procentowe są realnie dodatnie, gdy przekraczają poziom inflacji (bieżącej lub oczekiwanej w przyszłości). W styczniu inflacja konsumencka przekraczała 9 proc., a stopa referencyjna wynosiła 2,25 proc. Rada podnosiła cenę pieniądza wolniej, niż z miesiąca na miesiąc przyspieszał wzrost cen.
"To znaczy, że ciągle pobudzamy gospodarkę inflacyjnie. Inflacja jest jak spirala: jeden obrót kumuluje następny. Musimy najpierw zatrzymać tę spiralę, a potem stopniowo zejść do bezpiecznego poziomu wzrostu cen. To są dwie różne fazy działania. Trzeba doprowadzić do urealnienia różnych kategorii ekonomicznych, jednocześnie osłaniając najsłabszych. To oni płacą najwięcej, bo inflacja jest podatkiem degresywnym. Najsłabsi płacą najwięcej. Bałagan "Polskiego ładu" prowadzi do pogłębienia nierówności, a nie ich pomniejszenia" - podsumowuje Hausner.
MKa