Smartfonowa gra w łapanie Pokemonów szturmem zdobywa serca użytkowników na całym świecie. Kurs akcji jej producenta - japońskiej firmy Nintendo - zareagował wystrzałem.


Japoński gigant znany z produkcji konsol i gier po raz kolejny zaznaczył swoją obecność w segmencie aplikacji na smartfony. Jego poprzednia gra mobilna - wydana w kwietniu tego roku Miitomo - zebrała jednak mieszane recenzje. Inaczej jest z Pokemon GO.
Gra swój sukces zawdzięcza połączeniu prawdziwego świata z wirtualna rzeczywistością. Gracze znajdują i łapią pokemony, używając kamery w telefonie. Mogą potem obserwować, jak wykluwają się nowe kieszonkowe potwory, a także prowadzić walki z innymi graczami. Aplikacja używa systemu GPS, dzięki czemu możliwa jest lokalizacja położenia gracza i sprawdzenie, czy w pobliżu są jakieś stworzenia do złapania.
Gra jest darmowa, jednak nie zabrakło miejsca na mikropłatności. Za prawdziwą walutę możemy tu kupić monety, których użyjemy do zdobycia specjalnego ekwipunku albo dodatkowego doświadczenia. Jest jeszcze za wcześnie, aby jednoznacznie stwierdzić, czy system płatności będzie premiował graczy często wydających pieniądze na ulepszenia.
Sukces Pokemon GO dowodzi, że zwrócenie się w kierunku gier mobilnych może być dla japońskiej firmy bardzo opłacalne. Od czasu premiery gry w USA, akcje Nintendo gwałtownie zyskały na wartości. Dziś walory giganta branży rozrywkowej podrożały o 8,94%, w czym nie przeszkodził im nawet kolejny spadkowy dzień w wykonaniu indeksu Nikkei 225 (-1,11%). Warto jednak wspomnieć, że spółka od października 2015 r. jest w trendzie spadkowym i do poziomów z tamtego okresu obecnie bardzo wiele brakuje.


W roku obrotowym zakończonym w marcu przedsiębiorstwo odnotowało sprzedaż netto na poziomie 504 miliardów jenów (około 5 mld), co było wynikiem gorszym o ponad 8% w porównaniu do okresu poprzedniego. Pogorszył się także wskaźnik zysku netto przypisywanego akcjonariuszom jednostki dominującej (spadek aż o 60%).
Z aplikacji będą mogli korzystać użytkownicy Androida oraz iOS (iPhone). Gra jest już dostępna w Nowej Zelandii, Australii, Stanach i Japonii. W Europie możemy spodziewać się jej do końca tygodnia.
Mikołaj Fedkowicz