Ujemne stopy procentowe w Polsce, skupowanie przez NBP akcji spółek z GPW i surowców, wyższość inflacji nad deflacją oraz pożytki z osłabiania złotego - to tylko niektóre zagadnienia, na temat których odpowiedzi udzielił nam Eryk Łon, członek Rady Polityki Pieniężnej.


Chociaż w Radzie Polityki Pieniężnej obecnej kadencji nie brak wyrazistych osobowości, to Eryk Łon wyróżnia się na ich tle. Znany z barwnych wypowiedzi, publikowanych m.in. w felietonach zamieszczanych na stronach Radia Maryja, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu uznawany jest za największego „monetarnego gołębia”, czyli zwolennika łagodnej polityki pieniężnej. Jednocześnie jako jedyny członek RPP wypowiada się na tematy związane z GPW, korzystając ze swojego akademickiego i inwestorskiego doświadczenia.
Michał Żuławiński, Bankier.pl: Jak się Pan czuje z przyszytą przez komentatorów łatką największego „gołębia” w obecnym składzie RPP?
Prof. Eryk Łon, RPP: To dobrze, że komentatorzy interesują się wypowiedziani członków RPP i sposobem ich głosowania. Dzięki temu mogą się przekonać, że grono osób tworzących Radę jest zróżnicowane i każda osoba wnosi do RPP swój niepowtarzalny wkład wiedzy, doświadczeń zawodowych i motywacji patriotycznej. Generalnie nie dziwni mnie to, że zaliczany jestem do grona "gołębi" zważywszy na to, że jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa zgłaszałem wnioski o obniżkę stóp procentowych.
Czy w nowych warunkach, gdy wiele z tych „gołębich” działań faktycznie podjęto, widzi Pan jeszcze przestrzeń na dalsze luzowanie polityki monetarnej?
W świetle przewidywanych uwarunkowań makroekonomicznych najbardziej właściwe wydaje się być stabilizowanie poziomu stóp procentowych na obecnym poziomie. Dotychczasowe obniżki stóp procentowych dokonane w 2020 roku powinny wystarczyć do tego, aby doprowadzić do powrotu polskiej gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego. Jednak gdyby doszło do silnego spadku wskaźników nastrojów uczestników życia gospodarczego, możliwe byłoby pojawienie się potrzeby dokonania redukcji stóp procentowych.
Dopuszcza Pan
możliwość obniżenia
stopy referencyjnej poniżej zera?
Obniżka stóp procentowych poniżej zera jest moim zdaniem mało prawdopodobna. Niemniej jednak całkowicie nie wykluczam takiego scenariusza. Redukcja stóp procentowych do poziomu ujemnego możliwa byłaby w sytuacji skumulowania się mocno niekorzystnych czynników makroekonomicznych, do których zaliczam przede wszystkim pojawienie się ryzyka deflacji oraz ryzyka znacznego pogorszenia sytuacji na rynku pracy.
Według ostatnich danych Eurostatu inflacja w Polsce jest najwyższa w UE. Na ile Polacy powinni się tym martwić i na ile przyczyniła się do tego stanu polityka władz monetarnych?
Od kwietnia 2020 roku inflacja konsumpcyjna znajduje się znów w obszarze dopuszczalnego pasma odchyleń od celu inflacyjnego i z najnowszej projekcji inflacji i PKB wynika, że z taką sytuacją mieć będziemy do czynienia także we wszystkim kwartałach tego i we wszystkich kwartałach przyszłego roku. Myślę, że polscy obywatele mogą być przekonani, że Rada Polityki Pieniężnej prowadzi politykę pieniężną w taki sposób, aby inflacja konsumpcyjna w naszym kraju kształtowała się na umiarkowanym poziomie.
Podobnie jak inni bankierzy centralni i członkowie władz monetarnych często
mówi Pan o „ryzyku deflacji”. Dlaczego przeciętny Kowalski – który, jak
pokazują ostatnie doniesienia, coraz bardziej negatywnie ocenia wzrost cen -
miałby bać się spadku cen?
Spadek cen związany z pojawianiem się deflacji mógłby prowadzić do pojawienia się nastrojów pesymistycznych wśród osób prowadzących działalność gospodarczą lub kierujących przedsiębiorstwami. Mógłby tworzyć przekonanie, że spada popyt na towary i usługi, co mogłoby zmniejszać skłonność do inwestowania. Mogłoby to zmniejszać szansę na szybki wzrost gospodarczy, co zmniejszyłoby szansę na szybki wzrost dobrobytu społecznego obywateli.
W 2018 r. chwalił Pan osłabienie kursu tureckiej liry, dostrzegając korzyści dla eksportu. Podobne zdanie wyraził Pan o ostatnich interwencjach walutowych NBP. Co jednak w takiej sytuacji mają myśleć importerzy oraz zwykli obywatele, zaniepokojeni wzrostem cen zagranicznych towarów i usług? Czy mają uznać, że NBP nie broni wartości polskiej waluty?
Wahania kursu walutowego są typowe dla kursu płynnego i nie ma w nich nic dziwnego. Jestem zdania, że jednym z faktycznych celów polityki pieniężnej powinno być tworzenie korzystnych warunków walutowych dla polskiego eksportu, gdyż dodatnia różnica pomiędzy eksportem a importem korzystnie wpływa na poziom produktu krajowego brutto. Ponadto jestem przekonany, że na wzroście dobrobytu społecznego, do czego może przyczynić się elastycznie prowadzona polityka pieniężna, skorzystają także pracownicy podmiotów gospodarczych realizujących działania związane z importem.
Moim zdaniem w interesie zwykłych obywateli leży to, aby cel inflacyjny był realizowany w taki sposób, aby było to jak najbardziej korzystne dla realnej sfery gospodarki. Prowadzenie polityki pieniężnej w taki właśnie sposób stwarza szanse na to, że w długim okresie realizowany będzie scenariusz realnego wzrostu dochodów ludności.
Wypowiada się Pan na temat sytuacji na GPW najczęściej spośród wszystkich członków RPP. Jednocześnie wielokrotnie sugerował Pan, że NBP mógłby kupować akcje spółek. Jak mógłby taki program wyglądać i jaki miałby być jego cel?
Sposób dokonywania zakupów akcji spółek przez NBP powinien być wypracowany na drodze dyskusji wewnątrz NBP. Wymagana jest tutaj spora doza dyskrecji.
Jakie konkretnie akcje mogłyby znaleźć się w rezerwach NBP? Czy ma Pan na myśli tylko akcje polskie czy – np. wzorem SNB – widziałby Pan możliwość inwestowania przez bank centralny w akcje z Wall Street? A może wzorem Banku Japonii w grę wchodziłoby kupowanie krajowych ETF-ów?
Można w tym obszarze rozważyć różne scenariusze. Sądzę, że polski bank centralny mógłby przejawiać swoją aktywność zarówno na polskim rynku akcji, jak również na rynkach akcji w innych krajach. W przypadku polskiego rynku akcji jednym z kluczowych celów tego typu działań mogłoby być wsparcie procesu umacniania polskiej własności. Wyobrażam sobie, że w odniesieniu do polskich akcji możliwa byłaby aktywność NBP nie tylko na rynku wtórnym, lecz także pierwotnym. W przypadku rynków akcji w innych krajach możliwa byłaby aktywność na rynku wtórnym.
Zgodnie z ustawą o NBP, jako członek RPP nie może Pan prowadzić działalności zarobkowej, z wyłączeniem pracy naukowej czy dydaktycznej. Ostatni wpis z Pana bloga inwestycyjnego opisuje stan portfela z kwietnia 2015. Czy oznacza to, że na czas zasiadania w Radzie przestał Pan inwestować? Jeżeli tak, to czy zamierza Pan wrócić do inwestowania po 2022 r.?
Zanim zostałem członkiem RPP inwestowałem na polskim rynku akcji oraz na rynku kontraktów terminowych na WIG20. Będąc członkiem RPP, tego nie czynię. Na pewno mogę powiedzieć, że działalność inwestycyjna pozwoliła mi jeszcze lepiej zrozumieć mechanizm funkcjonowania rynków finansowych. Możliwe jest, że po zakończeniu kadencji w RPP kiedyś wrócę do działalności inwestycyjnej. Nie jest to jednak przesądzone.
Polskie rezerwy walutowe osiągnęły najwyższy poziom w historii. Czy widzi Pan potrzebę dalszego ich zwiększania? Czy, jak sugeruje prezes Glapiński, złoto powinno odgrywać w nich jeszcze większą rolę?
Sądzę, że warto zmierzać do tego, aby w strukturze polskich rezerw walutowych pojawiły się akcje spółek. Obecność złota czy też innych surowców jest także możliwa i wskazana. Należy bowiem zmierzać do tego, aby, przykładając nadal wagę do bezpieczeństwa i płynności, zwiększyć w długim okresie rentowność zarządzania rezerwami walutowymi.
O jakich surowcach poza złotem myśli Pan w tym kontekście?
Można by rozważyć możliwość aktywności NBP na rynku różnego typu surowców. Skoro możliwa jest aktywność polskiego banku centralnego na rynku złota, to możliwa byłaby moim zdaniem także jego aktywność na rynku srebra, ropy naftowej i innych surowców.
W 2019 r. zasugerował Pan utworzenie „strefy złotego”, którą zawiadywałby NBP. To była tylko intelektualna prowokacja czy rzeczywiście sądzi Pan, że mogłaby powstać unia walutowa oparta o polską walutę?
W swej ówczesnej wypowiedzi chciałem przede wszystkim podkreślić, że nawet jeżeli mówi się o obowiązku przyjęcia wspólnej waluty, to tą walutą może być przecież złoty a nie euro. Natomiast podobnie jak dotychczas zamierzam bronić prawa złotego do dalszego istnienia. Już w 2007 roku opublikowałem na stronie NBP raport "Dlaczego Polska nie powinna wchodzić do strefy euro?".
Prezes Glapiński zapowiadał niedawno, że powstanie banknot o nominale 1000 zł oraz zdecydowanie stanął w obronie gotówki, która w ostatnich latach w skali przegrywa z rozmaitymi płatnościami cyfrowymi. Czy zgadza się Pan z takim stanowiskiem? Niedawno proponował Pan banknot o nominale 800 zł z wizerunkiem Marii Konopnickiej.
Propozycja prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego jest bardzo interesująca i warto ją z całą powagą rozważyć. Dostrzegam zalety gotówki i uważam, że warto, aby nadal mogła ona istnieć, stanowiąc symbol wolności osobistej oraz tożsamości narodowej.
Jaka jest w takim razie Pańska opinia na temat CBDC, czyli cyfrowego pieniądza emitowanego przez bank centralny?
Zjawisko to należy obserwować. Na razie nie przesądzam, w jakim kierunku będzie się ono rozwijać.