Wartość polskich aktywów rezerwowych wzrosła w grudniu do ponad 157 mld dol. i była najwyższa w historii - wynika z danych NBP. Czy polski bank centralny wykorzysta rekordowe zasoby, by wspomóc banki w przewalutowaniu kredytów frankowych i zapobiec osłabieniu złotego?


Na koniec stycznia NBP zgromadził aktywa rezerwowe o wartości 157,3 mld dol., o 3 mld dol. więcej niż miesiąc wcześniej. Zdecydowaną większość stanowiły rezerwy walutowe (141,8 mld dol.), które wzrosły o ponad 3 mld dol. Ich poziom również był najwyższy w historii. Spadła za to wycena złota zgromadzonego przez polski bank centralny - na koniec grudnia było ono warte 13,6 mld dol. Ponadto, do aktywów rezerwowych należą także SDR-y i transza rozrachunkowa w MFW, wynoszących łącznie blisko 2 mld dol.


Na rekordowe poziomy wspięły się także rezerwy wyceniane w euro - po wzroście o 3,2 mld sięgnęły 129,8 mld euro. Podobnie było z wyceną w złotych – aktywa rezerwowe wyniosły 589,2 mld zł.
Podczas gdy rezerwy NBP puchną z miesiąca na miesiąc, na horyzoncie widać już, na co mogą się przydać. Mowa o rozwiązaniu problemu kredytów frankowych. 25 marca Sąd Najwyższy ma się wypowiedzieć ws. rozbieżności, które pojawiają się w orzecznictwie sądów. Jeśli rozstrzygnięcie okaże się zgodne z oczekiwaniami, kredytobiorcy wzmocnią swoje pozycje w sporach z bankami.
Przewalutowanie kredytów będzie korzystne dla klientów, ale kosztowne dla banków. I może zaszkodzić złotemu.
"Konwersja hipotek na lokalną walutę po kursie zaciągnięcia oznacza, że cała operacja będzie kosztowna dla banków - doprowadzi do wystąpienia strat w szeregu instytucji i obniży ich poziomy kapitałowe" - uważają ekonomiści banku Citi Handlowego.
"Zaangażowanie banku centralnego wydaje się kluczowe, by uniknąć znacznej deprecjacji [złotego – red.] i podwyższonej zmienności na rynku swapowym. (…) Bank centralny jest jedyną instytucją, która może pomóc minimalizować zmienność waluty" - dodają. Banki, które udzielały kredytów frankowych, otwierały pozycje na rynku forex w celu zabezpieczenia się przed ryzykiem zmiany kursu. Przy przewalutowaniu kredytów będą musiały zatem kupić franki szwajcarskie. Jeśli zrobią to w NBP, a nie na rynku, polski złoty nie powinien się dodatkowo osłabić. Z danych KNF wynika, że na koniec listopada wartość frankowych kredytów mieszkaniowych wynosiła 91,41 mld zł.
- Nie ma żadnej konkretnej pozycji na stole, do której mógłbym się odnieść (...). Niewłaściwe byłoby gdyby kredytobiorcy walutowi znaleźli się w uprzywilejowanej pozycji wobec kredytobiorców złotowych. NBP nie komentuje oczekiwań co do kształtowania się kursu. Rezerwujemy sobie prawo do interwencji na rynku walutowym. Odniesiemy się do ewentualnych propozycji, jeśli one się pojawią - stwierdził prezes NBP Adam Glapiński podczas piątkowej konferencji prasowej.
- Każdy pieniądz ma swoją cenę. W praktyce gospodarczej nieznane są przypadki, żeby do ustalania ceny pieniądza krajowego stosować stopy procentowe właściwe do walut innego kraju, z innych jurysdykcji. (...) Przyjęcie do kredytu w złotych oprocentowania zależnego od sytuacji w zupełnie innym kraju postawiłoby te zasady ekonomiczne, finansowe na głowie. Tyle mogę powiedzieć, nie odnosząc się do kwestii czysto prawnych - komentował prezes NBP.
Eksperci zauważają, że „ostatnie wypowiedzi prezesa NBP sugerują, że bank centralny wolałby nie angażować się w konwersję kredytów hipotecznych FX”. Zwracają także uwagę, że polskie władze monetarne preferują słabszego złotego. Pod koniec ubiegłego roku bank centralny interweniował na rynku w celu deprecjacji polskiej waluty, podkreślając korzyści z osłabienia złotego dla eksporterów. „O dziwo” interwencje nie pojawiły się już w styczniu, choć kurs EUR/PLN zszedł poniżej 4,50. Wzmacnia to podejrzenia, że faktycznym celem NBP była poprawa wyniku banku, a w konsekwencji – większy zastrzyk pieniędzy do budżetu państwa w 2021 r.