

To dobrze, że dziennikarze ostrzegają przed podejrzanymi biznesami. To jedno z ich zadań. Niestety, czasami „lekarstwa” proponowane na bolączki od zawsze trapiące ludzkość bywają przeciwskuteczne.
„DasCoin to piramida finansowa. Trzeba napisać to wprost, bo twór się rozrasta, a urzędy i prokuratury nic nie robią, by ją powstrzymać” – piszą w piątkowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej” Patryk Słowik i Jakub Styczyński. Choć w chwili obecnej stuprocentowych dowodów na to, że DasCoin jest faktycznie piramidą finansową, nie ma (trzeba by dokładnie sprawdzić sprawozdania finansowe firmy odpowiadającej za to przedsięwzięcie), wiele wskazuje na to, że w tym przypadku mamy do czynienia z działalnością, która z dużym prawdopodobieństwem skończy się utratą pieniędzy przez pewną liczbę ludzi.
Wiele wskazuje na to, że instytucje powołane do zabezpieczenia Polaków przed różnej maści oszustami i tym razem będą działały zbyt wolno (przypomnę, że Marcin P. już 5 lat siedzi w areszcie bez wyroku), lub, co równie naganne, przekroczą swoje uprawnienia (patrz postępowanie Komisji Nadzoru Finansowego wysyłające pismo do banków w sprawie ryzyka wizerunkowego przy obsługiwaniu instytucji z listy ostrzeżeń, co w rzeczywistości skazuje także uczciwe biznesy, które - jak być może okaże się po prokuratorskim śledztwie - znalazły się niesłusznie na tej liście, na bankową banicję). Jednak proponowane w artykule "DGP" „lekarstwa” na trapiącą od zawsze ludzkość chorobę, będą moim zdaniem równie skuteczne co leczenie dżumy cholerą.


„Nikt z urzędników nie ma odwagi nazwać otwarcie DasCoina piramidą finansową – bo przecież żaden sąd nie wydał wyroku” – czytamy w artykule. Zachęcanie urzędników państwowych do wydawania wyroków w sprawach działalności gospodarczej to naprawdę naiwność sporego kalibru i proszenie się o duże kłopoty dla przedsiębiorców. Naprawdę wystarczy nam już przykładów przedsiębiorców, których firmy doprowadzone zostały od upadku z powodu działań funkcjonariuszy publicznych. Nie dawajmy funkcjonariuszom publicznym do ręki narzędzi, których w przyszłości moglibyśmy żałować, że daliśmy. Jeśli będziemy to robili, kiedyś ponownie obudzimy się w państwie totalitarnym. A już teraz nasza wolność jest znacznie ograniczana, choćby pod pretekstem zapewnienia nam większego bezpieczeństwa.
Przeczytaj także
Kolejne „lekarstwo”, o jakim możemy przeczytać: „Modele przestępcze działalności oszustów ewoluują i prokuratura, Centralne Biuro Śledcze Policji oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie mogą wciąż uzależniać swojego działania od pojawienia się pokrzywdzonych” – to cytowana w artykule wypowiedź posła Witolda Zembaczyńskiego z .Nowoczesnej. W kontekście prowadzenia normalnej działalności gospodarczej (i nie tylko gospodarczej), trudno znaleźć mi uzasadnienie, dlaczego prokuratura czy jakikolwiek inny urząd powinien interweniować na etapie, kiedy nie ma jeszcze żadnych poszkodowanych.
Jak rozumiem, decyzje o wykupieniu licencji na DasCoina podejmują dorośli ludzie. Rozumiem, że zgłębili oni temat kryptowalut i potrafią ocenić ryzyko przedsięwzięcia, w które wchodzą oraz biorą pod uwagę, że całe przedsięwzięcie (podobnie zresztą jak zakup bitcoinów), może zakończyć się utratą zainwestowanego kapitału. DasCoin nie jest przecież artykułem pierwszej potrzeby, a kupowanie na niego licencji to nie jest kupowanie masła – nie wystarczy do tego przeciętne doświadczenie życiowe. Nie jest przecież też tak, żeby kupujący licencję nie mogli się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat. Jeśli są ludzie, którzy się na to decydują, nie widzę powodu, żeby im tego zabraniać. A jeśli robią to z chciwości, bez dogłębnego poznania ryzyka, poniosą tego konsekwencje. I jeśli okaże się, że zostali oszukani, będą mogli złożyć zawiadomienie do prokuratury lub dochodzić swego przed sądem.
Przeczytaj także
Wprawdzie w obecnych czasach paternalistyczne oczekiwania wobec instytucji państw są dość powszechne (pamiętajmy, że ani państwo, ani nikt nie uchroni nas przez niebezpieczeństwami związanymi z życiem na tym świecie), jednak efekty tego dla społeczeństwa są opłakane. Pozwólmy ludziom uczyć się na błędach! Czy to własnych, czy to cudzych. Jeśli odbierzemy im to prawo, będziemy mieli społeczeństwo ludzi bezwolnych, roszczeniowych, którzy nie umieją samodzielnie myśleć i podejmować racjonalnych decyzji. I w efekcie szukających schronienia w „ramionach” państwa, które albo będzie niewydolne, albo opresyjne.
Moim zdaniem już teraz widać efekty takiego paternalizmu, między innymi w polityce. W wyborach głosujemy na polityków, którzy albo chcą zaspokoić swoją żądze władzy, albo przeżyć sute cztery lata za nasze pieniądze, albo podejmujących nieodpowiedzialne decyzje (patrz obniżenie wieku emerytalnego czy grabież naszych pieniędzy zainwestowanych w OFE), albo którzy notorycznie okłamują swoich wyborców, ewentualnie takich, którzy chcą wdrożyć (nawet po „trupach”) idee, którymi żyją. Są oczywiście jeszcze wyjątki od tego, niestety skutecznie ukryte przed wyborcami.
Zdziwiło mnie też w artykule "DGP" bezrefleksyjne podejście do cytowanej wypowiedzi Krzysztofa Ibisza (ponoć miał pojawić się na konferencji organizowanej przez ludzi stojących za DasCoinem) z jego facebookowego profilu: „Dowiedziałem się z Państwa wiadomości, jakoby mam wziąć udział w sobotnim seminarium o bitcoinach. Ta informacja jest nieprawdziwa. Skontaktowaliśmy się już z organizatorem, usłyszałem słowo »przepraszam« i na tym zamykam sprawę. Dziękuję za Państwa czujność i wszystkie sygnały” – napisał Ibisz. Ciekawy jestem, czy celebryta byłby równie łagodny dla mnie, gdybym chciał wykorzystać jego wizerunek dla promocji własnego nazwiska lub portalu, dla którego pracuję.
Co można zaproponować w zamian za „lekarstwa” proponowane w artykule "DGP"? Widzę tutaj dwa rozwiązania, które nie są niczym odkrywczym. Pierwsze to edukacja finansowa prowadzona od najmłodszych lat. Tylko rzetelna wiedza z zakresu finansów będzie mogła stanowić skuteczną przeciwwagę dla siedzącej w nas chciwości i żądzy szybkiego zysku. Drugie rozwiązanie to reforma działania szeroko rozumianego aparatu sprawiedliwości (policja, prokuratura, sądy). Instytucje te powinny działać sprawniej, szybciej i bardziej profesjonalnie. Szybkość i nieuchronność kary za przestępstwa skutecznie zniechęcają do ich popełniania.
Świat całkowicie wolny od przestępstw może zaistnieć tylko wtedy, jeśli zrezygnujemy z naszej prywatności i wolności. Jest to świat o jakim czytaliśmy lub jaki widzieliśmy w „Raporcie mniejszości”. Jednak nawet wtedy nie będziemy mieli pewności, że taki świat będzie sprawiedliwy. A swoją wolność niestety utracimy. Nie idźmy tą drogą.