Blockchain, ale centralnie sterowany. Rynek, ale zamknięty. Handel, ale limitowany. To nie propozycja regulacji na rynku, ale pomysł na ogrzanie się w blasku popularności kryptowalut. I niepewna przyszłość kreowana przez człowieka, którego współpracownicy przedstawiają jako wizjonera, który zrewolucjonizuje globalny rynek finansowy.
Słynne już sobotnie seminarium zorganizowane w Centrum Targowo-Kongresowym w Warszawie, które swoim występem uświetniła piosenkarka Cleo, miało dotyczyć kryptowalut. Jednak nazwa organizatora – NetLeaders (a właściwie CL Singapore Pte. Ltd.) nie pozostawiała wątpliwości, co będzie kluczowym elementem darmowego szkolenia. Które, co warto zaznaczyć, nie wyglądało na skromne. Na sali pojawiło się około 700 osób, a organizatorzy zapewniali catering.
Co to jest DasCoin?
Posłużmy się definicją ze strony internetowej dascoin.com: "DasCoin to kolejny etap ewolucji pieniądza. Łącząc najlepsze cechy istniejących pieniędzy z korzyściami rozwijających się walut cyfrowych, DasCoin stworzył hybrydę zaprojektowaną tak, by stała się pierwszą cyfrową walutą istniejącą w mainstreamie."


Kryptowalut na rynku jest sporo, dlaczego więc nie spróbować również z tą? Już na starcie pojawia się jednak pewien problem. Nie wystarczy uruchomić koparki lub wejść na jedną z wielu giełd kryptowalutowych, by stać się posiadaczem dascoina. W tej chwili możliwe jest jedynie wykupienie licencji, w ramach której otrzymujemy tzw. „cykle”. Mało tego – musimy znaleźć osobę polecającą (tych akurat w internecie nie brakuje), ponieważ system działa jedynie w modelu multilevel marketing (MLM). Warto zaznaczyć, że prowizja w pewnej części jest wypłacana w formie „rezerwy”, która może być przeznaczona… jedynie na zakup dascoina (za pomocą konkretnego portfela, o którym piszemy dalej).
Polecenia to siła napędowa całego systemu. W serwisie YouTube istnieje ponad 600 kanałów dotyczących DasCoina, po wpisaniu frazy w wyszukiwarkę Google znajdziemy wiele blogów, które zachęcają do kupienia licencji.
Nasze uprawnienia do wydobycia w cyklach potwierdza certyfikat:


Tu warto zatrzymać się chwilę nad samymi licencjami. Te możemy kupić w 6 różnych wariantach. Najtańszy kosztuje 100 euro, najdroższy – 25 000 euro.


W ramach naszych „cykli” mają być wydobywane dascoiny – podobnie, jak dzieje się to w przypadku innych kryptowalut. Jest jednak jedna istotna różnica. Blockchain, w ramach którego działa bitcoin i inne kryptowaluty, jest ogólnodostępny oraz ma otwarty kod. Wydobywać może każdy, poświęcając na to moc obliczeniową własnego komputera. W przypadku dascoina wydobycie odbywa się w sposób centralny, a monety mają być przypisywane do kont użytkowników. Podobnie, jak w przypadku typowych kryptowalut, liczba dascoinów jest ograniczona – ma ich być łącznie 8,5 miliarda. Również samo „wydobycie” ma być coraz trudniejsze – dlatego ci, którzy w system wchodzą wcześniej, mają otrzymać w cyklach więcej dascoinów niż ci, którzy zwlekają.
Blockchain, którego nie widać
I tu pojawia się pierwsza wątpliwość – jedyną gwarancją tego, że wydobycie faktycznie odbywa się za pomocą blockchaina, to nasze zaufanie do NetLeaders. Dascoiny mają lądować w naszym portfelu. Nie jest to jednak, jak w przypadku bitcoina czy innych typowych kryptowalut, portfel, który możemy zainstalować na naszym własnym komputerze. Konieczne jest korzystanie ze strony WebWallet.com, której operatorem jest spółka WebWallet PTE. Ltd. zarejestrowana… w Singapurze.
System ma pozwalać na kupowanie i sprzedawanie dascoinów. Tyle tylko, że aby uzyskać do niego dostęp, konieczne jest wykupienie wspomnianej wcześniej licencji. To znaczy, sprzedawać i kupować mogą tylko ci, którzy „weszli” w system. Oraz… zakupili specjalny validator do potwierdzania transakcji za 39 euro (to cena promocyjna, „standardowo” kosztuje 60 euro).


W serwisie YouTube można znaleźć nagranie, na którym prezentowane jest dokonywanie transakcji sprzedaży za pomocą systemu. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć, jak w rzeczywistości ustalana jest cena i same transakcje – choć NetLeaders zapewnia, że wszystko realizuje się za pomocą blockchaina w 6-sekundowych cyklach transakcyjnych. Tu jednak pojawia się ograniczenie – istnieje dzienny limit kwoty, na jaką możemy dokonać transakcji. Według twórców przedsięwzięcia ma to służyć przeciwdziałaniu zbyt dużych zmian w cenie, a sam limit wkrótce zniknie.


Spółka ma też ambitne plany rozwoju – w pierwszym kwartale 2018 roku dascoin ma zostać „uwolniony” – to znaczy ma pojawić się na publicznych giełdach. W planach jest również uruchomienie systemu płatności DasPay.
Sam system, w którym za konkretne pieniądze otrzymujemy jedynie obietnicę udziału w społeczności oraz dostęp do centralnie sterowanej, nie akceptowanej przez nikogo i nie wiadomo, w jaki sposób wydobywanej „kryptowaluty”, wygląda mało zachęcająco. Zwłaszcza, że jest stawiany w opozycji do pieniądza fiducjarnego (mającego oparcie jedynie w zaufaniu do państwa) i jako lepsze rozwiązanie od krypto walut (które są „demokratyczne” – nie ma żadnego zewnętrznego czynnika potwierdzającego).
Niebezpieczne związki
The Currency of Trust – tak zatytułowany jest White Paper dotyczący DasCoina. Jego autorem jest Michael Mathias – członek Rady Dyrektorów DasCoina i jeden z partnerów w NetLeaders. W czasie wspominanego seminarium przedstawiany był przez Annę Hejkę, Polkę, która dołączyła do Rady Dyrektorów jako wizjoner, a przeplatane w jej wystąpieniu reklamy Apple’a i cytaty takich ludzi, jak John F. Kennedyo czy Mahatma Gandhi wyraźnie wskazywały na to, że projekt (i jego lider) to nowa jakość. Jednak na życiorysie Michaela Mathiasa, a także Johna Pretto, lidera NetLeaders, pojawia się przynajmniej jedna rysa.


To współpraca przy projekcie OneCoin, który również miał być rewolucyjną kryptowalutą. Wejście w system wymagało zakupu jednego z pakietów edukacyjnych. W jego ramach otrzymywaliśmy tokeny, które umożliwiały „kopanie” OneCoina. Samą „kryptowalutę” można było sprzedać na… wewnętrznej giełdzie, która na początku 2017 roku przestała działać. W tej chwili osoby, które posiadają OneCoina nie mają możliwości pozbycia się go, a sam OneCoin znajduje się na listach ostrzeżeń wielu instytucji nadzorczych w Europie, w tym polskiego UOKiK-u, jako potencjalna piramida finansowa.
Być może podobieństwo do DasCoina jest tu zupełnie przypadkowe, z pewnością jednak duży błąd popełni każdy, kto zobaczy jego podobieństwo do kryptowalut takich, jak bitcoin, który zresztą na samym seminarium był przedstawiany jako niedoskonały, nie do końca niezależny, anonimowy i niekoniecznie zdecentralizowany. Z wieloma argumentami trudno się nie zgodzić – jednak należy zadać sobie pytanie, czy wpłacenie 100 (albo 25 tysięcy) euro na konto firmy z Singapuru, której działalność wciąż opiera się głównie na obietnicach, to remedium.