Na chińskim rynku akcji próżno szukać oznak spokoju. Dziś główne indeksy pogłębiły spadki, co ponownie źle wróży giełdom na całym świecie.Tymczasem Ludowy Bank Chin nie przestaje wspierać systemu finansowego, a regulator rynku akcji przyznaje się do błędu.


Indeks Shanghai Composite zakończył czwartkową sesję spadkiem o 3,2%. Sytuacja wyraźnie pogorszyła się po przerwie w notowaniach, bowiem w pierwszej części obserwowaliśmy nawet wzrost o 0,74%.
Uzyskany na koniec dnia poziom 2880,48 pkt. to najniższy poziom od 9 grudnia 2014 r. Od grudniowych szczytów indeks ten dzieli już 21,12%, zaś od historycznego maksimum z czerwca 2015 r. aż 41,78%.
Ludowy Bank Chin ogłosił dziś wpompowanie do systemu finansowego za pośrednictwem operacji reverse repo kolejnych 400 mld juanów (60,8 mld USD). Chińskie władze monetarne kontynuują w ten sposób wspieranie sektora bankowego przed okresem noworocznym, który rozpoczyna się 8 lutego. Jak wyliczył Bloomberg, dzisiejszy „zastrzyk środków” był największy od 3 lat.
Ciekawy komentarz dotyczący chińskiego rynku akcji napłynął z Davos. Goszczący na Światowym Forum Ekonomicznym wiceprezes Chińskiej Komisji ds. Akcji Fang Xinghai powiedział reporterom CNN, że „giełdowe hamulce”, które bez powodzenia stosowano w pierwszym tygodniu 2015 r., nie pasowały do realiów Państwa Środka.
- Mechanizmy takie są standardem na zachodnich rynkach, więc myśleliśmy, że zadziałają w Chinach. Jednak na rynku zdominowanym przez małych inwestorów oraz w obliczu ryzyka deprecjacji waluty i sytuacji rynków wschodzących, presja sprzedaży była duża – powiedział Xinghai.
Coraz głębiej na terytorium bessy osuwa się także japońska giełda. Tokijski indeks Nikkei stracił dziś kolejne 2,43% po tym, jak wczoraj zanotował największy spadek od września 2015 r. (-3,71%).