- Inflacja zależy od polityki pieniężnej, która za czasów Adam Glapińskiego jest fatalna. Przez pierwsze dwa lata korzystał on z odziedziczonych okoliczności, które umożliwiały utrzymywanie niskiej inflacji, ale w 2019 r. błędnie uznał, że NBP pod jego kierownictwem jest jak amerykański Fed - komentuje były prezes NBP Leszek Balcerowicz w rozmowie z "Rzeczpospolitą".


We wrześniu inflacja CPI zbliżyła się do 6 proc., osiągając najwyższy poziom od 20 lat. Na nieco niższym poziomie znajdują się miary inflacji bazowej, ale one również rosną i wyraźnie przekraczają wynoszący 2,5 proc. cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego. W ubiegłym miesiącu najczęściej używany przez ekonomistów i bankierów centralnych wskaźnik pomijający ceny żywności i energii wyniósł 4,2 proc. Poza początkiem ubiegłego roku wyższy był ostatnio blisko dwie dekady temu.
Wśród ekonomistów trwa spór o to, co jest główną przyczyną wzrostów cen, oraz czy wysoka inflacja jest zjawiskiem przejściowym. Od odpowiedzi na te pytania zależy stanowisko ws. odpowiedniej reakcji władz monetarnych. Czy banki centralne powinny zaostrzać politykę pieniężną, a jeśli tak - to jak szybko i mocno. Polska Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła w październiku stopy proc. o 40 pb. Pozostają one jednak nadal wyraźnie niższe niż przed pandemią, a już wówczas były na najniższych poziomach w historii.
Głos w debacie zabrał również prof. Leszek Balcerowicz, były prezes Narodowego Banku Polskiego oraz wicepremier i minister finansów. "Gdy byłem prezesem NBP, to w 2001 r. inflacja przekroczyła jeszcze 7 proc., a gdy kończyłem kadencję, była poniżej 2 proc. Sądziłem, że tak zostanie. Wszyscy prezesi NBP, aż do obecnego Adama Glapińskiego, kontynuowali tę politykę. Morał jest taki, że inflacja zależy od polityki pieniężnej, która za czasów Adam Glapińskiego jest fatalna" - komentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
"Przez pierwsze dwa lata korzystał on z odziedziczonych okoliczności, które umożliwiały utrzymywanie niskiej inflacji, ale w 2019 r. błędnie uznał, że NBP pod jego kierownictwem jest jak amerykański Fed. Pewnie myślał, że może utrzymywać niską inflację przy bardzo niskich stopach procentowych i masowym drukowaniu pieniędzy. A to właśnie przyczyniło się do podbicia inflacji, która jeszcze przed pandemią przekroczyła 4 proc. Nie można za to winić tylko pandemii, a nie dostrzegać polityki Glapińskiego i Rady Polityki Pieniężnej" - dodaje.
Zdaniem Balcerowicza RPP popełniła błąd, mocno obniżając stopy procentowe i "masowo drukując pieniądze", czyli wprowadzając program luzowania ilościowego polegający na zakupie od banków obligacji emitowanych przez instytucje państwowe, np. BGK czy PFR. Dotychczas NBP przeznaczył na zakup aktywów ponad 140 mld zł. "Szkody już nastąpiły. Zadaniem RPP jest teraz odkręcanie szkód, jakie wyrządzili. Nie wiem, czy Glapiński i jego współpracownicy czują się za to odpowiedzialni" - mówi b. prezes NBP.
Balcerowicz zauważa, że obok złej polityki gospodarczej istnieją również inne czynniki proinflacyjne. "Ale polityka monetarna jest głównym narzędziem przeciwdziałania trwale podbitej inflacji" - podkreśla.
Podwyżki stóp proc. w Czechach i na Węgrzech nie zdusiły inflacji CPI, co niektórzy ekonomiści wskazują jako dowód, że zacieśnianie polityki pieniężnej jest nieskuteczne. Prezes Glapiński twierdził wielokrotnie, że podwyżki stóp proc. nie miałyby żadnego przełożenia na obecną inflację w Polsce. "Nikt nie twierdzi, że podwyżka stóp za miesiąc załatwia sprawę. On polemizował z absurdalną tezą. Przez jakiś czas mogą się utrzymywać zewnętrzne czynniki proinflacyjne, włącznie z zaburzeniami podażowymi. Idzie o to, by gdy będą słabnąć, podbita inflacja się nie utrwaliła wskutek braku odpowiedniej polityki pieniężnej" - odpowiada Balcerowicz.
"Na razie nie widzę antyinflacyjnej strategii RPP. Doszło do podwyżki stóp procentowych, ale to nie załatwia sprawy" - mówi. Co należy zatem zrobić? "Potrzebna jest bardzo mocna deklaracja, że polityka pieniężna będzie służyć celowi określonemu w konstytucji i ustawie o NBP, to znaczy stabilności pieniądza. Żeby komunikacja była wiarygodna, w ślad za tą deklaracją muszą pójść podwyżki stóp procentowych. Nie będę podawał określonych wielkości, bo musiałbym mieć więcej informacji z NBP. Powinny być podwyżki, które wiarygodnie zaprzeczą dotychczasowym prognozom mówiącym o inflacji grubo powyżej celu w tym i następnym roku" - twierdzi b. prezes banku centralnego.
"Niezależnie od przyczyn, to na dłuższą metę inflacja jest szkodliwa dla ludzi i dla gospodarki. Nie znam kraju, w którym rosnąca inflacja byłaby popularna" - zauważa.
W podobnym tonie wypowiadał się w ostatnich miesiącach inny był prezes NBP - Marek Belka. Na antenie radia TOK FM podkreślił, że dla ekonomisty "dramatycznie źle" brzmią tezy o tym, że ludzie nie powinni martwić się inflacją, bo ich płace rosną szybciej. - Po pierwsze, nie wszystkim rosną. Ale co najważniejsze, płace rosnące szybciej od cen zapowiadają jeszcze szybszą inflację w przyszłości i to niedalekiej. Rząd cieszy się więc z uruchomienia spirali płacowo-cenowej. To prowadzi do katastrofy. Oznacza, że nie będziemy próbować ograniczać tempa wzrostu cen, tylko będziemy się z tego cieszyć. To jest przecież analfabetyzm ekonomiczny, a nawet gorzej: klucz do katastrofy gospodarczej - ocenił.
Prof. Belka zwrócił uwagę na mechanizm spirali płacowo-cenowej, w ramach którego pracownicy oczekują wyższych nominalnych wynagrodzeń, by utrzymać ich realną wartość, w skutek czego rosną koszty produkcji i przestrzeń do podwyżek cen produktów i usług oferowanych przez firmy, co napędza kolejne wnioski o podwyżki płac itd. Efektem jest oczywiście bardzo wysoka inflacja, którą powstrzymać może jedynie bardzo gwałtowne dostosowanie polityki pieniężnej czy fiskalnej, czyli stanowcza podwyżka stóp proc. banku centralnego (skutkująca gwałtownym wzrostem ceny pieniądza, czyli np. rat kredytu o zmiennym oprocentowaniu), podwyżki podatków lub cięcia świadczeń społecznych.
Tuż przed październikową decyzją o podwyżce stóp proc. list otwarty do RPP wystosowali byli szefowie NBP (obok Balcerowicz i Belki również prof. Hanna Gronkiewicz-Waltz) i 13 byłych członków Rady.
- Mikołaj Kopernik w memoriale „Sposób urządzenia monety” z 1528 r. pisał: „Szczególniej te kwitną państwa, w których jest dobra moneta, nikczemnieją zaś i upadają te, które spodlonej używają”. Rada Polityki Pieniężnej IV kadencji powinna sobie przypomnieć tę kopernikańską lekcję. I powrócić do dbania o wartość złotego – tak, jak robiły to Rady poprzednich kadencji – przypominają autorzy listu. - RPP nie może dłużej ich [decyzji o zaostrzeniu polityki pieniężnej - przyp. red] odwlekać. Im do wyższej inflacji dopuści, tym większe będą koszty nie tylko samej inflacji, ale i jej tłumienia. Dalsza zwłoka byłaby sprzeniewierzeniem się podstawowemu celowi banku centralnego. Łamana byłaby zarówno konstytucja, jak i ustawa o NBP - dodano w liście.
MKa