Inflacja to obecnie jeden z głównych tematów debaty ekonomicznej zarówno wśród analityków, jak i u cioci na imieninach. Oto dziesięć wykresów z najnowszego raportu NBP, które rzucają nieco światła na gorącą kwestię wzrostu cen.


Liczący 92-strony raport Narodowego Banku Polskiego o inflacji nie jest lekturą, którą pasjonują się szerokie rzesze osób. Owszem, w poniedziałek na dokument czekali ekonomiści, dziennikarze i inne osoby związane z szeroko pojętym analizowaniem gospodarki. To jednak garstka – towarzyszącą publikacji raportu konferencję prasową śledziło na żywo raptem kilkadziesiąt osób. W tym samym momencie miliony Polaków było w pracy, uczyło się lub robiło coś ich zdaniem ciekawszego od przyswajania złożonych analiz ekonomicznych.
Jest jednak jeden element raportu, który może zrobić wrażenie także na przeciętnym Kowalskim. Mowa o wykresach. Cokolwiek by nie mówić o ostatnich działaniach Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej (a jakie kontrowersje one budzą, najlepiej sprawdzić w sekcji komentarzy pod artykułem opisującym ostatnie wystąpienie prezesa Glapińskiego), to z pełnym przekonaniem należy stwierdzić, że Departament Analiz Ekonomicznych polskiego banku centralnego wykresy potrafi robić jak mało kto.
To właśnie wykresom opisującym inflację poświęcamy kolejny artykuł z cyklu „Wykresy, które warto zobaczyć”.
10 mgnień inflacji
W ostatnim czasie inflację wyraźnie podbijają ceny paliw (wchodzące w skład kategorii „energia”), o których piszemy co piątek. Przed rokiem spadały one w pierwszej reakcji na pandemię (wraz z cenami ropy naftowej), dziś na fali ożywienia wyraźnie odbijają. Końcowego wyniku inflacji nie obniża też żadna inna kategoria – w przeszłości w roli tej występowała żywność czy towary. Deflacji w sektorze usług raczej nie widać i próżno jej w najbliższym czasie oczekiwać.


Wejdźmy głębiej w kategorię „energia”, która mieści w sobie zarówno paliwa, jak i prąd czy opał. W takim rozbiciu jeszcze wyraźniej widać, jak mocno na inflację wpływały ceny paliw. Nałożyło się to także na wzrost cen energii elektrycznej (po wprowadzeniu opłaty mocowej) – do tego widoku musimy się przyzwyczaić w związku z kosztowną (i zaniedbaną przez kolejne ekipy rządzące) transformacją energetyczną naszego kraju.


Wróćmy do ogólnego wskaźnika inflacji CPI (ang. Consumer Price Indeks, Indeks Cen Konsumenckich). Na wykresie (fioletowa linia) widać ilustrację do ostatnich słów prezesa Glapińskiego, który stwierdził, że inflacja jest podwyższona głównie ze względu na ceny, na które RPP nie ma wpływu.
- W tym roku roczny wskaźnik cen utrzyma się powyżej górnej granicy odchylenia od celu, czyli 3,5 proc. Wynika to wyłącznie z wcześniejszych podwyżek cen energii, paliw i opłat za wywóz śmieci. To już się dokonało, nie mamy na to wpływu. Większość z tych czynników wygaśnie w przyszłym roku, baza ulegnie zmianie. Wraz z ich wygaśnięciem statystycznym inflacja się obniży i będzie kształtować się w granicach celu inflacyjnego, prawie dokładnie – powiedział Glapiński w miniony piątek.


Ponownie zejdźmy niżej, do kategorii „ceny administrowane”. Znajduje się w niej wywóz śmieci, który od ubiegłego roku często pojawia się w analizach ekonomistów. Jak widać, kategoria ta w ubiegłym roku dokładała do inflacji o wiele więcej niż w latach poprzednich – GUS raportował, że usługa ta jest o 50 proc. droższa niż w 2019 r. Obecnie wywóz śmieci nie jest już „królem inflacji” – w marcu został przegoniony przez drożejące jeszcze szybciej usługi finansowe – jednak wciąż trzyma się mocno. Nowe dane na temat zmiany cen w poszczególnych kategoriach szczegółowych poznamy w czwartek 15 lipca.


Dzięki obliczeniom NBP na inflację i czynniki za nią stojące spojrzeć można także przez pryzmat istotnych wydarzeń czy trendów rynkowych.
- Ten wykres pokazuje, że polska gospodarka nie wydała z siebie jak dotąd solidnej, popytowej presji inflacyjnej. Inflacja bywała wysoka, ale przez ceny administrowane, akcesję do UE, ceny producentów, surowce, COVID-19. Czasem walczyły oczekiwania inflacyjne, ale bez przekonania – napisali w komentarzu ekonomiści mBanku.


Jednym z najczęściej używanych obecnie pojęć dotyczących inflacji (i innych danych gospodarczych) jest „efekt bazy”. W obecnych warunkach za bazę rocznej inflacji przyjmowane są kolejne miesiące 2020 r., jeszcze sprzed rozwoju programu szczepień i znoszenia obostrzeń. Na jesień bazą będzie jesienny lockdown, co – podobnie jak w przypadku danych z wiosny – odbije się na wykresach i dynamikach.
Na wykresie najłatwiej zobrazować sobie ten efekt przez pryzmat paliw. W kwietniu 2020 r. odejmowały one od wskaźnika inflacji, w kwietniu 2021 r. mocno się do niego dokładają.


Chociaż prognozy dotyczące inflacji często przekazywane są w postaci jednej liczby, to najczęściej jest ona jedynie „projekcją centralną”, od której z odpowiednim prawdopodobieństwem nastąpić mogą odchylenia (i z góry to wiadomo). Im szerszy zakres inflacji, tym większe prawdopodobieństwo, że się w nim „zmieścimy” – jak widać na wykresie, zdaniem analityków NBP inflacja niemal na pewno znajdzie się między 1 a 6 proc. Tabelę ze ścieżkami centralnymi projekcji NBP znajdziesz w artykule „NBP: gospodarka przyspieszy, ale inflacja też”.


Papier (również ten elektroniczny) przyjmie wszystko, wobec czego warto spojrzeć, jak lipcowa projekcja inflacji wygląda na tle marcowej. Różnice są wyraźne – cztery miesiące temu analitycy nie przewidywali tak wysokiej inflacji. Warto brać poprawkę na ten fakt, analizując również dziś stawiane prognozy. Bez żadnej złośliwości - rzeczywistość gospodarcza jest na tyle zmienna (szczególnie ostatnio), że trudno o dokładne prognozy.


Inflacja konsumencka, na której do tej pory się skupialiśmy, to nie wszystko. Od kilku miesięcy w centrum uwagi znajdują się także ceny produkcji sprzedanej przemysłu (PPI, ang. Producer Price Index – Indeks Cen Producentów). Jak widać miara ta, uzależniona od trendów cenowych w przetwórstwie przemysłowym, jest obecnie najwyższa od lat.


Na koniec jeden z ciekawszych wykresów związanych z inflacją, opisujący czynniki kreacji pieniądza. Więcej na temat tego, jak NBP mierzy podaż pieniądza, pisaliśmy w czerwcowym artykule „Do kogo trafiły nowo wykreowane pieniądze?”.
Z kolei na poniższym wykresie należy zwrócić uwagę na ograniczenie przez banki akcji kredytowej (np. przez związane z pandemią wzrost ryzyka czy spadek popytu) oraz wejście do gry „kapitana państwo”, który rozmaitymi sposobami (w tym krytykowanymi ostatnio przez Najwyższą Izbę Kontroli) generowały nowy pieniądz, emitując dług.


Wszystkim, które powyższe wykresy zaciekawiły i mają ochotę na więcej, polecamy lekturę pełnego, 92-stronnicowego raportu NBP o inflacji.