Kurs złota nie zwalnia tempa i prze ku 4 000 dolarów za uncję trojańską. Blisko historycznych szczytów znalazły się także dolarowe notowania srebra. To czyni metale szlachetne jak dotąd najlepszą inwestycją A.D. 2025.


W środę 1 października za uncję złota w ramach najaktywniejszej serii kontraktów terminowych na nowojorskiej giełdzie płacono 3 922,67 USD. To już kolejny w tym roku rekord wszech czasów w wykonaniu królewskiego metalu. Od początku roku złoto zyskało względem dolara przeszło 48% i ma szansę „wykręcić” najwyższą roczną stopę zwrotu od 46 lat.
Od miesiąca nowe rekordy wszech czasów na rynku złota to właściwie codzienność. Tylko od początku września królewski metal podrożał o przeszło 400 USD na uncji – czyli o 11,4%. Do tego należy doliczyć niemal 5-procentową zwyżkę wypracowaną w sierpniu. Natomiast w maju, czerwcu i lipcu żółty metal „odpoczywał” od bicia nowych rekordów po spektakularnych zwyżkach z początku roku.
Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że tak szybka aprecjacja złota względem dolara jest prawdopodobnie nie do utrzymania dłuższą metę. Złoto jest w tym roku jak dotąd najlepszą klasą aktywów, na głowę bijąc nawet zdominowanego przez akcje technologicznych gigantów Nasdaq 100 (+17,5% YTD) czy nasz WIG (+33,7%).
Analitycy usiłują tłumaczyć dzisiejszą zwyżkę cen złota ryzykiem związanym z „zamknięciem rządu” w Stanach Zjednoczonych. Jest to pierwszy „shutdown” od 2018 roku i wynika z tego, że w Kongresie nie znalazła się większość do przegłosowania budżetu federalnego. Oznacza to tymczasowe zamknięcie większości urzędów federalnych i wysłanie na przymusowy urlop ok. 750 tys. pracowników rządowych.
- Złoto korzysta z obaw związanych ze słabszym dolarem, sytuacją polityczną w USA oraz ogólnej niepewności geopolitycznej – powiedział Reutersowi Nicholas Frappell z ABC Refinery. Zdaniem Frappella cena złota osiągnie 4 000 USD/oz., co zresztą w obecnej sytuacji nie jest prognozą szczególnie ambitną.
Złota hossa ma głębiej osadzone fundamenty
Analitycy zwracają uwagę na zmianę w strukturze popytu na złoto. W pierwszej fali obecnej hossy królewski metal akumulowały przede wszystkim banki centralne. Teraz w złoto wchodzi „ulica” z Zachodu, inwestująca przede wszystkim w „papierowe złoto” w postaci jednostek ETF.
W tym przypadku czynnikiem napędzającym zakupu kruszcu jest zmiana polityki Rezerwy Federalnej, która na wrześniowym posiedzeniu FOMC zapowiedziała wznowienie cyklu luzowania polityki monetarnej. Złoto zwykle dobrze radzi sobie w otoczeniu niskich lub malejących realnych stóp procentowych w USA. Niższe stopy zmniejszają bowiem koszt alternatywny trzymania złota, które nie wypłaca odsetek.
Bieżący zamęt polityczny w USA, zmiana polityki Fedu czy osłabienie dolara to jednak tylko wierzchnia warstwa „fundamentów” stojących za trwającą od kilku lat hossą na rynku złota. Coraz więcej inwestorów dywersyfikuje się w kierunku metali szlachetnych w obawie o długoterminową stabilność dolara i światowego systemu finansowego. Niepokoi przede wszystkim galopujący wzrost długu publicznego we wszystkich największych gospodarkach świata. Dzieje się to w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego, co rodzi obawy o utrzymanie przez banki centralne podwyższonej inflacji w perspektywie reszty tej dekady. Złoto jest więc tu swoistym zabezpieczeniem systemowy i jedyną drogą ucieczki przed przyspieszonym spadkiem siły nabywczej fiducjarnego pieniądza.
Warto dodać, że krok w krok za złotem od kilku miesięcy podążają też notowania srebra. Biały metal wyceniany był dziś na 47,82 USD/ czyli najwyżej od wiosny 2011 roku. Kurs srebra znalazł się blisko historycznych rekordów ze stycznia 1980 i kwietnia 2011 roku – oba leżące w okolicy 50 USD/oz.
Złoto i srebro w Polsce są rekordowo drogie
Kolejny okrągły poziom przełamany został na parze walutowej złoto-polski złoty. „Giełdowa” cena złota po raz pierwszy w historii przekroczyła 14 tysięcy złotych. Przed południem „barbarzyński relikt” warty był 14 117 złotych polskich. To o 30% więcej niż na początku roku i prawie dwukrotnie więcej niż jeszcze 5 lat temu. Doliczając koszty bicie i marży dilerskiej ceny uncjowych monet lokacyjnych zaczynają się teraz od ok. 14,5 tys. zł.
Rekordowo wysokie są także ceny srebra wyrażone w polskiej walucie. Uncja białego metalu warta jest już prawie 173 zł, czyli o 44% więcej niż na początku roku. Tyle tylko, że za uncjową srebrną monetę bulionową u krajowego dilera przyjdzie nam zapłacić ok. 220 złotych. To efekt wprowadzenia 23-procentowej stawki VAT na srebro inwestycyjne. W efekcie tej zmiany inwestowanie w srebro fizyczne za pośrednictwem sprzedawców z krajów Unii Europejskiej w zasadzie straciło rację bytu



























































