
Irlandia wciąż zmaga się z kryzysem finansowym i recesją. Dynamika PKB pozostaje ujemna, a praktycznie nieistniejące trzy lata temu bezrobocie skoczyło do 14,1% i jest o połowę wyższe niż w Polsce. Po pęknięciu bańki na rynku nieruchomości system bankowy jest praktycznie niewypłacalny i funkcjonuje tylko dzięki wsparciu rządu oraz Europejskiego Banku Centralnego. Na koniec października irlandzkie banki były winne EBC 130 miliardów euro, czyli 80% PKB Irlandii. W Bank of Ireland relacja kredytów do depozytów sięga 160%, ukazując potencjalnie zabójczą lukę po stronie pasywów.
Szacunkowy koszt ratowania banków, które w czasie boomu zbyt lekką ręką rozdawały kredyty, obciąży podatników kwotą 50 miliardów euro, co stanowi równowartość 30% PKB. Zresztą i bez tych wydatków kondycja finansowa rządu jest fatalna. W zeszłym roku deficyt budżetowy wyniósł 14,4%, co było drugim (po Grecji – 15,4%) najgorszym wynikiem w Unii Europejskiej. Bez uwzględnienia kosztów utrzymania banków tegoroczny niedobór w kasie państwa sięgnie 12% PKB. To czterokrotnie więcej niż limit z Maastricht obowiązujący członków strefy euro. W przyszłym roku rząd Irlandii będzie musiał pożyczyć 23,5 mld euro, czyli 14% obecnego PKB.
Problem w tym, że przy obecnych warunkach Irlandia nie będzie w stanie pożyczyć tych pieniędzy od inwestorów. Rentowność (czyli faktyczne oprocentowanie) obligacji 10-letnich to obecnie 8% (i ponad 10% pod koniec ubiegłego tygodnia). Irlandia za swój dług musiałaby więc płacić o 5,5 punktu procentowego więcej niż Niemcy – uznawane za najbardziej wiarygodnego dłużnika w strefie euro. Inwestorzy boją się, że Zielona Wyspa nie będzie w stanie spłacić szybko rosnącego zadłużania. Notowania kontraktów CDS ubezpieczających przed niewypłacalnością kraju 545 pb. To oznacza, że uczestnicy rynku wyceniają szanse bankructwa Irlandii na 40% w ciągu pięciu lat.
Irlandzki rząd twierdzi, że ma zapewnione finansowanie do połowy przyszłego roku. Ale co się stanie jesienią, jeśli inwestorzy nie zmienią zdania? Co będzie, jeśli sytuacja irlandzkich banków lub gospodarki ulegnie dalszemu pogorszeniu? Wówczas rozwiązanie będą tylko dwa: ogłoszenie formalnego bankructwa albo drastyczna kuracja oddłużająca pod okiem Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Komisji Europejskiej. Dla Irlandczyków, którzy 90 lat temu wywalczyli niepodległość od Anglików, taka utrata suwerenności nie wchodzi w rachubę. Tyle że główny płatnik akcji ratunkowej – czyli Niemcy – już naciskają na szybkie uruchomienie procedury, jaką zastosowano w przypadku Grecji.
Casus Zielonej Wyspy powinien być lekcją dla polskich polityków, którzy jeszcze niedawno chcieli nam zafundować „drugą Irlandię”. Oby tylko także tym razem nie dotrzymali przedwyborczych obietnic. Choć niestety dzisiaj ich realizacja jest bardziej prawdopodobna niż kiedykolwiek wcześniej.
Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl
Zobacz też:
» Tam mieszkam: Irlandia
» Polska gospodarka jest wybitnie ociężała
» Mit zielonej wyspy
» Srebrnoniemiecki miesiąc w świecie finansów
» Tam mieszkam: Irlandia
» Polska gospodarka jest wybitnie ociężała
» Mit zielonej wyspy
» Srebrnoniemiecki miesiąc w świecie finansów