Pokaż mi swoją torebkę, a powiem ci kim jesteś – głosi powiedzenie. W tych małych i wielkich podręcznych przedmiotach my, kobiety nosimy właściwie wszystko, co jest przydatne na co dzień i to, co mniej potrzebne. Cały nasz świat. Nie wyobrażamy sobie wyjścia bez torebki, bo przecież bez torebki jak bez ręki. Jak było kiedyś?
Historię torebki jako kobiecego akcesorium śledzi wystawa "Zawsze pod ręką. Torebki damskie od średniowiecza do współczesności" przygotowana przez Muzeum Narodowe w Krakowie. Zaczęło się od zachwytu nad przedmiotami codziennymi, drobiazgami z przeszłości – mówi kuratorka wystawy Joanna Kowalska – Torebka jest takim przedmiotem, który do dzisiaj budzi emocje wśród kobiet. Kiedy zetknęłam się z tymi wszystkimi ślicznymi drobiażdżkami, torebeczkami z XIX w. pomyślałam, że dobrze byłoby pokazać, jak torebki wyglądały kiedyś.

Średniowieczny uniseks
Cofamy się do XIV wieku. Wtedy noszono małe, szmaciane lub skórzane sakiewki dopinane do stroju. Co ciekawe torebki te, zwane także jałmużniczkami, gdyż przechowywano w nich drobne monety do rozdawania ubogim, były używane zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn, i nie było wyraźnych różnic w formie. Bogato zdobione jałmużniczki ofiarowywano pannie młodej w dniu ślubu na znak obfitości związku małżeńskiego. Ponieważ jałmużniczki były przedmiotami bardzo cennymi, często przekazywano je do kościołów do przechowywania w nich relikwii świętych. W Polsce zachowała się tylko jedna taka jałmużniczka – w zbiorach katedry wawelskiej. Jest ozdobiona haftem przedstawiającym sceny z romansu o Tristanie i Izoldzie. Doszło tu do zmiany funkcji tego przedmiotu: pojemnik na relikwie zdobią sceny miłosne.

Czas na robótki
Początki kobiecych torebek w dzisiejszym rozumieniu, to czasy XVIII w. W ich powstaniu pomogły... robótki ręczne. Panie z towarzystwa nie mogły spędzać czasu bezczynne, bo to nie było dobrze postrzegane. Małe narzędzia, nici, igły i inne przedmioty, którymi się haftowało lub robiło koronki frywolitkowe na tyle eleganckie, że można było się z nimi pokazać przechowywano w woreczkach na robótki. Natomiast przedmioty, które kobieta niekoniecznie chciała pokazywać trzymane były w specjalnych, wielkich kieszeniach doszywanych lub dopinanych pod suknią.
Funkcję torebki pełniły także w XVIII w. chatelaines. Były to klipsy przypinane do paska, wyglądające jak torebka wywrócona wnętrzem na wierzch. Do łańcuszków umocowanych na klipsach przypinało się różne przedmioty, podkreślające cechy i zalety kobiet – piękne naparstki, nożyczki, lusterka, notesiki, zegarki. Chatelaines noszone były przez cały wiek XIX, a po I wojnie światowej stały się już tylko atrybutem pielęgniarek.

Torebki w dłoń!
Na przełomie XVIII i XIX w. moda zaczęła się diametralnie zmieniać. W zapomnienie odeszły ciężkie tkaniny jedwabne, a kobiety zaczęły nosić przejrzyste, leciutkie suknie z bawełny i batystu, pod którymi nic nie dało się schować. Wtedy „podsukienna” kieszeń, która pełniła rolę torebki wyszła na światło dzienne, „do ręki”. Narodziła się torebka taka, jaką znamy dzisiaj. Ta mini-rewolucja w modzie początkowo budziła duże kontrowersje, bo równało się to z pokazaniem kawałka bielizny, rzeczy, do tej pory ukrytej. Jednak pierwsze torebki uznano za tak dobre i sprawdzone akcesorium, że kobiety nie wyobrażały sobie już bez nich życia.
Nawet, gdy pod koniec XIX w. wróciły do łask wielkie suknie z marszczonymi spódnicami, w których można było znów montować przepastne kieszenie, malutka torebka towarzyszyła kobiecie już wszędzie. Na wystawie pokazano takie właśnie pierwsze torebki. Są tym bardziej ciekawe, że ukazują wielką kreatywność projektantów w różnorodności stosowanych form. Miały bowiem przeróżne kształty: liry, wazy antycznej, urny, a do ich „produkcji” używano niezwykłych materiałów: pestek ogórka, pigwy, szklanych paciorków. W tym czasie zaczęły się też pojawiać torebki ze skóry, muszli, macicy perłowej, słomki.

Bardzo popularne od XVIII w. były też sakiewki pończochowe, przewieszane przez palec lub rękę, co widać na rycinach z epoki. Był to częsty prezent, przy czym te robione dla mężczyzn były proste, bez ozdób, a te dla kobiet zdobiono chwostami, frędzlami, haftami.
Dziewiętnastowieczna podróżniczka
Przełomowym momentem w historii torebki są czasy, gdy kobieta staje się samodzielna i zaczyna podróżować. Rodzą się wtedy torby podróżne, nieco większych rozmiarów niż torebki noszone na co dzień, przyjmujące kształt trapezu. Wcześniej torebki były nieduże, bo kobieta nie była aż tak niezależna, by sama mogła dysponować swoimi pieniędzmi. Nie potrzebowała torby do pracy, do noszenia rzeczy podręcznych. Nie malowała się, nie nosiła przy sobie pieniędzy, kluczy, bo były to rzeczy obsługiwane przez mężczyznę lub służących. Jej lekka torebka wykonana z tkaniny, nawet jeśli była większych rozmiarów nie zawierała wiele. W podróży było inaczej, trzeba było zabrać przedmioty potrzebne do funkcjonowania poza domem: krem, coś do odświeżenia, bilet, rękawiczki, pieniądze, i te przedmioty nosiło się w torebkach podróżnych. Z uwagi na specyfikę ich użycia do naszych czasów nie zachowało się wiele takich egzemplarzy. Nie były tak szanowane jak torebki wizytowe, czy wyjściowe. Torebki i portfeliki były też przywożone z podróży jako pamiątki.

Część wystawy poświęcona została kulturze, w której żyły kobiety pod koniec XIX w. Romantyzm i sentymentalizm zaowocował torebkami wytwarzanymi w domu. Były to prezenty robione z miłością, uczuciem, nie tylko dla mężczyzn, ale też dla przyjaciółek. Aby to uczucie bardziej wyrazić haftowano torebeczkę własnymi włosami. Do tego celu używano cieniutkich igiełek, a była to bardzo precyzyjna, wymagająca cierpliwości technika. Charakterystyczna dla biedermeieru była też technika zdobienia paciorkami szklanymi, ceniona i efektowna.

Na bal i do samochodu
Silny rozwój form torebek następuje w wieku XX. Pojawiają się torebki wieczorowe i balowe, których cechą wyróżniającą jest błysk. Najczęściej wykonywane były z miękkich materiałów, rzadko wytwarzano je ze skóry. Miały formę worka wyszywanego złotymi i srebrnymi nićmi, ozdobionego cekinami, krajanką szklaną. Do lat 30. XX w. kobieta nie nosiła torebki „na ramię”, zawsze miała ją w ręce, nawet jeśli torebka miała bardzo długie uchwyty. Ramię wykorzystywała do noszenia torebek wyłącznie... służąca, nie dama.
W wieku XX torebki stają się też większe. Wypada mieć przy sobie szminkę i puder, niektóre, bardziej wyzwolone panie nie rozstają się z papierośnicami, a te niezależne wkładają do torebki kluczyki do samochodu. Torebka zaczyna być wielofunkcyjna. Powstają pierwsze torebki z zamkiem błyskawicznym przeznaczone dla automobilistek, by mogły szybko dostać się do zawartości.

Rozpoczyna się dominacja skóry. Rzemiosło kaletnicze zyskuje bardzo wysoki poziom, który wyznaczają Warsztaty Wiedeńskie. W Krakowie, na kursach kaletniczych prowadzonych przez Bonawenturę Lenarta w Muzeum Techniczno-Przemysłowym powstają torebki kopertowe i portfele. Stosuje się różnorodne skóry, lica torebek zdobione są tłoczeniami, złoceniami z motywami historyzującymi i stylistyką współczesną. Kobiety i kaletników fascynują skóry egzotyczne, pojawiają się torebki z krokodyla, pancernika, węża (niektóre zrobione z całego zwierzęcia!), a także ze skóry ropuchy, strusia, rekina, jaszczurki.
Wojna i zgrzebny socjalizm
Wybuch II wojny światowej spowodował radykalną zmianę w materiałach, z których wykonywano torebki. Brakowało skóry, kobiety zaczęły więc nosić ciężkie, płócienne torby przypominające wojskowe chlebaki. Inwencja twórcza zdawała się być niewyczerpywalna, skoro szyto torebki nawet z dwóch połączonych ze sobą ładownic. Wtedy też na skalę dotąd niespotykaną rozpoczęło się noszenie torebek na ramię.

Po II wojnie światowej torebka znów „wróciła” do ręki. Stała się trójwymiarowa, powstawała ze skóry i z przeróżnych „skajów”, tworzyw sztucznych, a nawet z drewna. Choć nasz rodzimy przemysł kaletniczy nie rozpieszczał polskich elegantek, radziły sobie świetnie penetrując bazary w poszukiwaniu amerykańskich, francuskich czy włoskich torebeczek „ze zrzutów”. Na wystawie zobaczymy tę rzeczywistość, która królowała w Polsce całkiem niedawno i którą wiele pań jeszcze pamięta. Cepeliowskie torebki ze szczeciną z dzika i to, co przyszło w paczce z Ameryki. Skóra, plastik, lniana torebka dyndająca na długim pasku i tęsknota za ekskluzywnością.
Polecam tę wystawę wszystkim, zwłaszcza paniom, które posiadają więcej niż dwie torebki. Warto dać nurka do szaf naszych prababek i zobaczyć, jak zmieniały się mody, formy i materiały. Przekonać się, że tak lubianych przez nas kuferków, worków, koszyczków, kopertówek, mufek nie wymyślono wczoraj, ale dziesiątki i setki lat temu.
Muzeum Narodowe w Krakowie – Arsenał Muzeum Książąt Czartoryskich
Wystawa: Zawsze pod ręką. Torebki damskie od średniowiecza do współczesności
do 8 listopada 2009 r.
Kuratorka: Joanna Kowalska