Komentarz do artykułu: 1670 zł - tyle wyniesie płaca minimalna?
Trudno doszukać się argumentów potwierdzających stanowisko Związków Zawodowych, że wyższe, narzucone ustawą, wynagrodzenie minimalne miałoby same pozytywne skutki społeczne i finansowe z punktu widzenia budżetu i gospodarki. Jedynymi osobami, które odczują pozytywne skutki podwyżki, choć i tak w minimalnym stopniu, będą sami zainteresowani - osoby zarabiające kwotę minimalną.
Łatwo jest próbować wyliczać korzyści (z pewnością znajdą się tutaj: większa ilość pieniędzy na rynku, zwiększony popyt wewnętrzny, zwiększenie produkcji dla zaspokojenia tego popytu itp.) nie biorąc zupełnie pod uwagę, z czyjej pracy i z czyjej kieszeni te dodatkowe pieniądze mają popłynąć, bo sam zapis w ustawie nie spowoduje, że na rachunkach bankowych pracodawców znajdą się na czas dodatkowe środki na wypłaty.
Działaczom związkowym umyka fakt, że problemy na polskim rynku pracy nie wynikają z niewystarczającego poziomu wynagrodzeń, na których zdają się oni skupiać, a raczej z trudności w znalezieniu zatrudnienia, zwłaszcza dla osób o najniższych kwalifikacjach, co jest z kolei pochodną przeszkód w tworzeniu miejsc pracy i kosztów związanych z ich utrzymaniem. Postrzeganie interesów pracowniczych, których bronić mają Związki, jedynie pod postacią wysokości uposażenia nie jest raczej najlepszym rozwiązaniem.Opinie Związkowców, że "przygotowane przez nich przepisy nie zagrożą budżetowi państwa, nie wpłyną również na sytuację na rynku pracy" oraz, że "mają (...) sprawić, że faktyczne wpływy do budżetu będą wyższe" nie mają większego uzasadnienia. W administracji państwowej i w sferze budżetowej trudno jest chyba znaleźć wielu minimalnie uposażonych, więc ew. podwyżka bezpośrednio dotknie pracodawców, w tym przedsiębiorców, reprezentujących sferę produkcyjną i usługową w gospodarce. To od ich kondycji będzie zależało, w jaki sposób przełoży się to na rynek pracy czy zasobność budżetu. Trudno oczekiwać, że proponowane manipulacje przełożą się na wzrost zatrudnienia, a tylko wtedy można by oczekiwać jakiegoś wzrostu wpływów do budżetu z tytułu przede wszystkim podatków. Przy obecnym stanie rynku pracy i zatrudnienia wzrost płac spowoduje większe koszty po stronie pracodawcy, więc i mniejsze podatki przez niego płacone. Próba zrekompensowania utraconych zysków przełoży się raczej na wzrost cen, a to spowoduje, że realnie wyższe wynagrodzenie stanie się tyle warte, co i przez podwyżką.
Z punktu widzenia przedsiębiorcy każde dodatkowe 100 zł obowiązkowej podwyżki wynagrodzenia oznacza dołożenie jeszcze dodatkowych ok. 20 zł (składki ZUS), które mogłyby zostać spożytkowane razem, nie jak zapewne rozumują pracobiorcy - na konsumpcję, ale na inwestycje czy utworzenie kolejnego miejsca pracy.
Komentując niedawno informację o planowanej podwyżce kwoty minimalnej na którymś z portali przeprowadziłem nieskomplikowany rachunek, z którego wynika, że przy zatrudnianiu obecnie dwunastu pracowników o kwocie wynagrodzenia równej gwarantowanej ustawą, środki równe planowanej podwyżce pozwoliłyby w przyszłym roku na zatrudnienie i utrzymanie przez cały rok dodatkowo jednej osoby. Na pewno odezwą się głosy opisujące ten mechanizm od drugiej strony, tj. skoro wzrosną koszty, to jedna na trzynaście osób zatrudnionych straci pracę, ale osobiście nie podejrzewam masowości tego rodzaju reakcji, bo wbrew utartym stereotypom, pracodawca nie jest z reguły wyzyskiwaczem, żerującym na ciężkiej pracy osób najniżej uposażonych, ale jest najczęściej osobą, dla której pracownik jest wartością, czynnikiem wykonującym pod jego kierownictwem zadania.
Minimalne wynagrodzenie to podstawa dla wyliczenia co najmniej kilku ważnych wskaźników w gospodarce, jej podniesienie powoduje wzrost różnego rodzaju opłat i kosztów. W tym kontekście szczególnie nieedukacyjnie wygląda podniesienie wartości obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne od osób, które po raz pierwszy (albo po dłuższej przerwie) zdecydowały się nie narzekać na "złych pracodawców" i "niską pensję", ale wziąć sprawy "we własne ręce". Przez pierwsze dwa lata osoby takie płacą składki liczone od podstawy stanowiącej 30% kwoty najniższego wynagrodzenia właśnie...
Marek Kustosz
Przedsiębiorca, który od 1996 roku prowadzi działalność gospodarczą na własny rachunek. Od dwóch lat jest szefem działu budżetowania i controllingu w znaczącym przedsiębiorstwie przemysłowym.
» W Polsce nie opłaca się pracować
» Czy płaca minimalna wzrośnie do 1500 zł?
» Rząd unika odpowiedzialności za drożyznę