REKLAMA

Srebro poległo po ataku na 40 USD. Co dalej ze srebrną hossą?

Krzysztof Kolany2025-08-12 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2025-08-12 06:00

Pod koniec lipca dolarowe notowania srebra spadły o przeszło 9%. Stało się to tuż po tym, jak notowania białego metalu dotarły do granicy 40 USD i znalazły się najwyżej od 14 lat.

Srebro poległo po ataku na 40 USD. Co dalej ze srebrną hossą?
Srebro poległo po ataku na 40 USD. Co dalej ze srebrną hossą?
/ Shutterstock

23 lipca kontrakty terminowe na srebro były notowane nawet po 39,91 USD za uncję trojańską. W tamtym momencie srebro było najdroższe od sierpnia 2011 roku oraz mogło się pochwalić imponującą, 38-procentową stopą zwrotu liczoną od początku 2025 roku.

Ale szturm na okrągły poziom 40 USD/oz. okazał się klęską „srebrnych byków”. Od tego czasu notowania „biedniejszego kuzyna złota” spadły o ponad 9% i pod koniec lipca zatrzymały się na poziomie 36,38 USD. W ten sposób wymazane zostały całe zyski z poprzedniego i powróciliśmy do stanu z początku miesiąca. Początek sierpnia przyniósł próby odrabiania strat, na skutek których notowania srebra ponownie zbliżyły się do granicy 40 USD/oz.

Przed takim scenariuszem na łamach Bankier.pl już w połowie lipca ostrzegał mój redakcyjny kolega Michał Kubicki. - Jeśli cena srebra przekroczy 40 dolarów, na rynku może nastąpić realizacja zysków przez niektórych inwestorów, podczas gdy inni inwestorzy wkroczą na rynek, oczekując dalszych wzrostów cen – przytaczał wniosku z raportu Silver Institute.

Sygnałem ostrzegawczym było też zwiększone zainteresowanie srebrem ze strony tzw. ulicy. W pierwszej połowie 2025 r. do zabezpieczonych srebrem funduszy napłynęło łącznie 95 mln uncji, co zwiększyło całkowite globalne zasoby do 1,13 mld uncji — zaledwie 7 proc. poniżej rekordowego poziomu 1,21 mld uncji z lutego 2021 r.

Silver Institute odnotował też, że czerwiec 2025 r. przyniósł największy miesięczny wzrost cen srebra od czasu próby "wyciśnięcia shortów" sprokurowanego przez użytkowników Reddita na początku 2021 r., kiedy to ceny wzrosły do prawie 30 dolarów za uncję. W czerwcu srebro podrożało o 9,5%, ale choć w połowie lipca miesięczna stopa zwrotu wynosiła 6,6%, to cały miesiąc zakończył się tylko 1,5-procentową zwyżką. Wynik za sierpień w momencie pisania tego artykułu wynosił +5%.

Marzenia o biciu historycznych rekordów

Tegoroczna zwyżka notowań srebra sprawiła, że w głowach fanów białego metalu zaczęły się pojawiać nadzieje na przełamanie bariery 50 USD/oz. Taki przynajmniej wnioski płynęły z analizy technicznej po tym, jak kurs srebra przebił lokalne szczyty z października ’24 i marca ’25. Poziom 50 USD/oz. jawi się jako pancerna bariera, na której zatrzymywały się spekulacyjne manie w roku 1980 i 2011. To także najwyższa nominalna cena srebra we współczesnej historii.

Pod koniec lipca te optymistyczne oczekiwania zostały mocno schłodzone. Początkowa nieśmiała realizacja zysków przeistoczyła się w mocną przecenę białego metalu napędzaną przez aprecjację dolara. Zniżkujący kurs EUR/USD sam z siebie odpowiadał za 1/3 spadku dolarowych notowań srebra. Na to nałożył się letni sentyment do całego sektora metali przemysłowych, którego nie poprawiły nawet zachęcające dane napływającego z europejskiego sektora wytwórczego. Chodzi o wskaźnik PMI dla strefy euro, który w lipcu przyjął najwyższą wartość od trzech lat i znalazł się na granicy zasygnalizowania ożywienia.

Czy to już koniec srebrnej hossy?

Zwykle bywa tak, że srebro „odpala” z pewnym opóźnieniem względem złota. Nie inaczej jest i w tym cyklu. Silne zwyżki królewskiego metalu obserwujemy wszakże od marca 2024 roku, podczas gdy srebro przypomniało o sobie przeszło rok później. Co więcej, choć biały metal to bomba z opóźnionym zapłonem, to jego notowania „eksplodują” mocniej niż złoto.  A jak jest w tym przypadku? Przez poprzednie 5 lat „stabilne” i „spokojne” złoto zyskało blisko 75% względem dolara. A srebro raptem 42%. Czyli teoretycznie przestrzeń do dalszych zwyżek jeszcze jest.

Przyjrzyjmy się jeszcze relatywnej sile obu metali – czyli parytetowi złoto/srebro. W kwietniu 2025 roku kurs XAU/XAG sięgnął aż 107. Pomijając okres lockdownowej zapaści z wiosny 2020 były to najwyższe wartości parytetu złoto srebro w całej znanej nam historii. Tak, cztery miesiące temu srebro było absurdalnie wręcz tanie w relacji do złota. A teraz? Teraz relacja ta wynosi ok. 89. Czyli że za jedną uncję złota dostaniemy mniej więcej 89 uncji srebra. Czy to dużo?

Historycznie rzecz biorąc – tak. Parytet złoto/srebro przekraczający 90 to relatywna rzadkość w horyzoncie poprzednich 35 lat. Natomiast mediana dla poprzednich 54 lat (czyli mniej więcej od czasu zerwania wymienialności dolara na złoto) wynosi 63,2. A więc sporo poniżej obecnych wartości. Przy czym poprzednia hossa (bańka?) na srebrze kończyła się przy uncji złota wartej ledwie 32 uncje srebra. Dołek parytetu złoto/srebro  z roku 1980 leżał poniżej 17.

Do takich wartości nam jeszcze bardzo daleko. Przy obecnym kursie złota (ok. 3400 USD/oz.) uncja srebra musiałaby kosztować ponad sto dolarów (!), aby uzyskać wartość parytetu z kwietnia 2011 roku. Albo ponad 200 USD, aby wyrównać „nowożytny” rekord z 1980 r. Zwłaszcza ta druga wartość wydaje się być poza zasięgiem wyobraźni nawet największych fanów srebra inwestycyjnego.

Na sprawę można też spojrzeć przez pryzmat skali „wygrzania” rynku srebra. Popularny oscylator RSI w ujęciu miesięcznym wskazuje obecnie 68,1. Czyli wyraźnie mniej niż w szczytach poprzednich wielkich ruchów cen srebra. Oczywiście to poziom już dość zaawansowany, ale to jeszcze nie jest czerwona lampka ostrzegawcza.

Jednakże w krótkim i średnim terminie nieco niepokojąco prezentuje się wielkość spekulacyjnej pozycji netto (SPN) dużych spekulantów w kontraktach na nowojorskim Comeksie. Tutaj ostatni odczyt do prawie 50,7 tys. kontraktów. To wprawdzie o przeszło 20% mniej niż pod koniec czerwca, ale wciąż sporo jak na historyczne standardy. Widać, że jeszcze nie doszło do tradycyjnego „czyszczenia arkusza” w wykonaniu profesjonalnych manipulatorów. Taka kapitulacja dużych spekulantów byłaby bardzo pożądanym elementem srebrnej układanki z punktu widzenia grających na wzrosty.

Reasumując, historyczne analogie sugerowałyby, że jeszcze nie zobaczyliśmy kulminacji hossy na rynku srebra. Z drugiej strony rynek wciąż jest mocno rozgrzany, w krótkim i średnim terminie pozostając podatny na gwałtowną korektę. Taką jak w drugiej połowie lipca lub nawet głębszą.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (20)

dodaj komentarz
sterl
Ten wygodny układ od lat oznacza drukowanie pustych pieniędzy i papierowego złota ze srebrem bez pokrycia w towarze już 100 razy więcej niż wydobyto metalu w historii ziemi . Tyle że w końcu piramida musi się zawalić..
sterl
A kupujący puste papiery muszą zostać bez gaci..
tomitomi
mi wychodzi , że 60 usd , to na przełomie roku osiągalne , czyli 50% na cito !!!
sterl
I tak całe wydobyte srebro w historii ludzkości chociaż większość przepadła, a reszta nie wiadomo czy się sprzeda ma wartość 2 bln czyli mniej niż cały papierowy Amazon?.
od_redakcji
Patrząc na opisywaną sytuację, jest spora szansa, że to potrwa długo — i to nie dlatego, że srebra nagle zacznie brakować, tylko dlatego, że dla dużych graczy obecny układ jest zbyt wygodny, by go psuć.

Na rynku metali (szczególnie takich jak srebro) często mamy dwa równoległe światy:

Świat realnej podaży i popytu
Patrząc na opisywaną sytuację, jest spora szansa, że to potrwa długo — i to nie dlatego, że srebra nagle zacznie brakować, tylko dlatego, że dla dużych graczy obecny układ jest zbyt wygodny, by go psuć.

Na rynku metali (szczególnie takich jak srebro) często mamy dwa równoległe światy:

Świat realnej podaży i popytu – tutaj widać, czy faktycznie jest niedobór. Obecne dane sugerują, że braków nie ma.

Świat finansowych kontraktów i spekulacji – tu można manipulować nastrojem, opowieściami o „historycznych barierach” i „niedoborach”, nawet jeśli magazyny są pełne.

To, co jest maskowane, to nie tyle fizyczne braki, ile prawdziwe powody ruchów cen. Publicznie mówi się o „korektach” i „realizacji zysków”, a w tle to po prostu kontrolowana gra na emocjach i oczekiwaniach inwestorów.

Jeżeli nie pojawi się realny impuls z rynku fizycznego (np. skokowe zwiększenie popytu przemysłowego albo faktyczny kryzys podaży), ta huśtawka cenowa może być podtrzymywana jeszcze miesiącami, a nawet latami. W końcu, dla dużych graczy to maszynka do zarabiania na zmianach, a nie na stabilizacji.
od_redakcji
„Srebrna hossa”? Raczej srebrny teatrzyk dla naiwnych widzów. Gdyby tego metalu faktycznie brakowało, cena nie pytałaby o zdanie analityków czy nastroje inwestorów – po prostu rwałaby do góry. Ale skoro jest go pod dostatkiem, rynek może spokojnie bawić się w udawanie „ataku na 40 USD” i równie efektowne odwroty. Dla dużych spekulantów „Srebrna hossa”? Raczej srebrny teatrzyk dla naiwnych widzów. Gdyby tego metalu faktycznie brakowało, cena nie pytałaby o zdanie analityków czy nastroje inwestorów – po prostu rwałaby do góry. Ale skoro jest go pod dostatkiem, rynek może spokojnie bawić się w udawanie „ataku na 40 USD” i równie efektowne odwroty. Dla dużych spekulantów to idealny poligon – trochę pompki, trochę strachu, trochę medialnego dymu o historycznych barierach i parytetach, a potem rachunek do zapłaty… dla drobnych graczy. Ci, którzy wierzą w niedobory, mogą co najwyżej kolekcjonować wykresy z nagłym spadkiem po „przełomowym” wzroście. Srebro? Tak, ale głównie dla tych, co lubią hazard w garniturach.
sterl
Od pięciu lat deficyt srebra przekracza 200 mln uncji rocznie , wyczyszczono wszystkie giełdy składy i kopalnie , zostały wystawki i papiery.. i nadzieje sprzedawców, że zawsze gdzieś się kupi..
od_redakcji
Cała ta „srebrna hossa” wygląda raczej na klasyczną zabawę w spekulacyjną huśtawkę niż reakcję na realne niedobory metalu. Rynek wyraźnie nie jest zainteresowany żadnym uwolnieniem cen metali kolorowych – to dla niego zbyt wygodna gałąź do zarobku, gdzie ruchy notowań można sterować w rytmie własnych potrzeb. Gdyby srebra faktycznie Cała ta „srebrna hossa” wygląda raczej na klasyczną zabawę w spekulacyjną huśtawkę niż reakcję na realne niedobory metalu. Rynek wyraźnie nie jest zainteresowany żadnym uwolnieniem cen metali kolorowych – to dla niego zbyt wygodna gałąź do zarobku, gdzie ruchy notowań można sterować w rytmie własnych potrzeb. Gdyby srebra faktycznie brakowało, a popyt był realnie wysoki, żadne manipulacje ani realizacje zysków nie byłyby w stanie powstrzymać wzrostów. Tymczasem notowania raz atakują psychologiczną barierę, by za chwilę się cofnąć – idealne warunki do gry dla dużych spekulantów, którzy mają przewagę czasu, kapitału i narzędzi. Rynek dostarcza im paliwa, bo „braki” są raczej medialnym hasłem niż faktem – skoro towar jest, można nim handlować i pompować emocje, a kurs i tak tańczy w rytm cudzych strategii.
sterl
Nic nie poległo, tony papierów na srebro powodują papierowe spadki, a srebra fizycznego nie ma i nie będzie..
ministerprawdy
srebro fizyczne to nie złoto fizyczne. Np taki KGHM produkuje 500x więcej srebra niż złota.A nie słyszałem żeby banki centralne w srebro ładowały.

Powiązane: Inwestowanie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki