Pod koniec lipca dolarowe notowania srebra spadły o przeszło 9%. Stało się to tuż po tym, jak notowania białego metalu dotarły do granicy 40 USD i znalazły się najwyżej od 14 lat.


23 lipca kontrakty terminowe na srebro były notowane nawet po 39,91 USD za uncję trojańską. W tamtym momencie srebro było najdroższe od sierpnia 2011 roku oraz mogło się pochwalić imponującą, 38-procentową stopą zwrotu liczoną od początku 2025 roku.
Ale szturm na okrągły poziom 40 USD/oz. okazał się klęską „srebrnych byków”. Od tego czasu notowania „biedniejszego kuzyna złota” spadły o ponad 9% i pod koniec lipca zatrzymały się na poziomie 36,38 USD. W ten sposób wymazane zostały całe zyski z poprzedniego i powróciliśmy do stanu z początku miesiąca. Początek sierpnia przyniósł próby odrabiania strat, na skutek których notowania srebra ponownie zbliżyły się do granicy 40 USD/oz.
Przed takim scenariuszem na łamach Bankier.pl już w połowie lipca ostrzegał mój redakcyjny kolega Michał Kubicki. - Jeśli cena srebra przekroczy 40 dolarów, na rynku może nastąpić realizacja zysków przez niektórych inwestorów, podczas gdy inni inwestorzy wkroczą na rynek, oczekując dalszych wzrostów cen – przytaczał wniosku z raportu Silver Institute.
Sygnałem ostrzegawczym było też zwiększone zainteresowanie srebrem ze strony tzw. ulicy. W pierwszej połowie 2025 r. do zabezpieczonych srebrem funduszy napłynęło łącznie 95 mln uncji, co zwiększyło całkowite globalne zasoby do 1,13 mld uncji — zaledwie 7 proc. poniżej rekordowego poziomu 1,21 mld uncji z lutego 2021 r.
Silver Institute odnotował też, że czerwiec 2025 r. przyniósł największy miesięczny wzrost cen srebra od czasu próby "wyciśnięcia shortów" sprokurowanego przez użytkowników Reddita na początku 2021 r., kiedy to ceny wzrosły do prawie 30 dolarów za uncję. W czerwcu srebro podrożało o 9,5%, ale choć w połowie lipca miesięczna stopa zwrotu wynosiła 6,6%, to cały miesiąc zakończył się tylko 1,5-procentową zwyżką. Wynik za sierpień w momencie pisania tego artykułu wynosił +5%.
Marzenia o biciu historycznych rekordów
Tegoroczna zwyżka notowań srebra sprawiła, że w głowach fanów białego metalu zaczęły się pojawiać nadzieje na przełamanie bariery 50 USD/oz. Taki przynajmniej wnioski płynęły z analizy technicznej po tym, jak kurs srebra przebił lokalne szczyty z października ’24 i marca ’25. Poziom 50 USD/oz. jawi się jako pancerna bariera, na której zatrzymywały się spekulacyjne manie w roku 1980 i 2011. To także najwyższa nominalna cena srebra we współczesnej historii.
Pod koniec lipca te optymistyczne oczekiwania zostały mocno schłodzone. Początkowa nieśmiała realizacja zysków przeistoczyła się w mocną przecenę białego metalu napędzaną przez aprecjację dolara. Zniżkujący kurs EUR/USD sam z siebie odpowiadał za 1/3 spadku dolarowych notowań srebra. Na to nałożył się letni sentyment do całego sektora metali przemysłowych, którego nie poprawiły nawet zachęcające dane napływającego z europejskiego sektora wytwórczego. Chodzi o wskaźnik PMI dla strefy euro, który w lipcu przyjął najwyższą wartość od trzech lat i znalazł się na granicy zasygnalizowania ożywienia.
Czy to już koniec srebrnej hossy?
Zwykle bywa tak, że srebro „odpala” z pewnym opóźnieniem względem złota. Nie inaczej jest i w tym cyklu. Silne zwyżki królewskiego metalu obserwujemy wszakże od marca 2024 roku, podczas gdy srebro przypomniało o sobie przeszło rok później. Co więcej, choć biały metal to bomba z opóźnionym zapłonem, to jego notowania „eksplodują” mocniej niż złoto. A jak jest w tym przypadku? Przez poprzednie 5 lat „stabilne” i „spokojne” złoto zyskało blisko 75% względem dolara. A srebro raptem 42%. Czyli teoretycznie przestrzeń do dalszych zwyżek jeszcze jest.


Przyjrzyjmy się jeszcze relatywnej sile obu metali – czyli parytetowi złoto/srebro. W kwietniu 2025 roku kurs XAU/XAG sięgnął aż 107. Pomijając okres lockdownowej zapaści z wiosny 2020 były to najwyższe wartości parytetu złoto srebro w całej znanej nam historii. Tak, cztery miesiące temu srebro było absurdalnie wręcz tanie w relacji do złota. A teraz? Teraz relacja ta wynosi ok. 89. Czyli że za jedną uncję złota dostaniemy mniej więcej 89 uncji srebra. Czy to dużo?
Historycznie rzecz biorąc – tak. Parytet złoto/srebro przekraczający 90 to relatywna rzadkość w horyzoncie poprzednich 35 lat. Natomiast mediana dla poprzednich 54 lat (czyli mniej więcej od czasu zerwania wymienialności dolara na złoto) wynosi 63,2. A więc sporo poniżej obecnych wartości. Przy czym poprzednia hossa (bańka?) na srebrze kończyła się przy uncji złota wartej ledwie 32 uncje srebra. Dołek parytetu złoto/srebro z roku 1980 leżał poniżej 17.


Do takich wartości nam jeszcze bardzo daleko. Przy obecnym kursie złota (ok. 3400 USD/oz.) uncja srebra musiałaby kosztować ponad sto dolarów (!), aby uzyskać wartość parytetu z kwietnia 2011 roku. Albo ponad 200 USD, aby wyrównać „nowożytny” rekord z 1980 r. Zwłaszcza ta druga wartość wydaje się być poza zasięgiem wyobraźni nawet największych fanów srebra inwestycyjnego.
Na sprawę można też spojrzeć przez pryzmat skali „wygrzania” rynku srebra. Popularny oscylator RSI w ujęciu miesięcznym wskazuje obecnie 68,1. Czyli wyraźnie mniej niż w szczytach poprzednich wielkich ruchów cen srebra. Oczywiście to poziom już dość zaawansowany, ale to jeszcze nie jest czerwona lampka ostrzegawcza.


Jednakże w krótkim i średnim terminie nieco niepokojąco prezentuje się wielkość spekulacyjnej pozycji netto (SPN) dużych spekulantów w kontraktach na nowojorskim Comeksie. Tutaj ostatni odczyt do prawie 50,7 tys. kontraktów. To wprawdzie o przeszło 20% mniej niż pod koniec czerwca, ale wciąż sporo jak na historyczne standardy. Widać, że jeszcze nie doszło do tradycyjnego „czyszczenia arkusza” w wykonaniu profesjonalnych manipulatorów. Taka kapitulacja dużych spekulantów byłaby bardzo pożądanym elementem srebrnej układanki z punktu widzenia grających na wzrosty.
Reasumując, historyczne analogie sugerowałyby, że jeszcze nie zobaczyliśmy kulminacji hossy na rynku srebra. Z drugiej strony rynek wciąż jest mocno rozgrzany, w krótkim i średnim terminie pozostając podatny na gwałtowną korektę. Taką jak w drugiej połowie lipca lub nawet głębszą.