Każdego roku w drugiej połowie sierpnia do niewielkiej miejscowości położonej w Górach Skalistych zjeżdżają jedni z najpotężniejszych ludzi na świecie, aby wspólnie omawiać i ustalać decyzje, które będą miały wpływ na miliardowe zyski nielicznych oraz na życie miliardów ludzi na całym świecie. Brzmi nieprawdopodobnie? Witajcie w Jackson Hole.


Jackson Hole w stanie Wyoming. Góry, lasy, jeziora oraz - przynajmniej przez jeden weekend w roku - najważniejszy punkt na mapie światowych finansów. To tu mogą zapaść decyzje, od których zależało będzie, czy Smith znajdzie pracę, Schmidt wyeksportuje towary za granicę, a Kowalskiego stać będzie na spłatę raty kredytu.
Na scenie po Benie
Tegoroczna konferencja, na którą zjadą przedstawiciele banków centralnych z całego świata, będzie szczególna z kilku powodów. W roli gospodyni zadebiutuje Janet Yellen. Nowa szefowa Rezerwy Federalnej powoli musi zacząć mierzyć się z wyzwaniem, które pozostawił jej poprzednik Ben Bernanke, czyli z zasygnalizowaniem rynkom finansowym perspektywy podnoszenia stóp procentowych. Wprawdzie w Jackson Hole Yellen ma mówić o rynku pracy - który zdaniem wielu jest jej ulubionym zagadnieniem ekonomicznym - natomiast powszechnie oczekuje się, że w piątkowym przemówieniu zdradzi choć część szczegółów dotyczących "strategii wyjścia" z polityki prowadzonej przez Fed.
W scenę, z której padają słowa zdolne zatrząść rynkami, Jackson Hole przemienił właśnie sam Bernanke. W 2010 r. ogłosił uruchomienie drugiej rundy luzowania ilościowego (QE2), w 2011 r. zapowiedział "operację twist", natomiast w 2012 r. poinformował o QE3. W sumie w latach 2007-2012 (w 2013 r. szef Fed się nie pojawił) indeks S&P500 rósł w dniach przemówień Bernankego średnio o 1,2%. Jeżeli Janet Yellen dorówna swojemu poprzednikowi, wówczas na Wall Street padną kolejne rekordy, a S&P500 zamelduje się powyżej 2000 pkt.
Inwestorze, daj się poznać i wygraj iPada Mini
Swoją rolę do odegrania w Jackson Hole będzie miał także inny prelegent - Mario Draghi. Rynki zdążyły już "przetrawić" sięgnięcie przez EBC w czerwcu po ciężkie działa w postaci obniżki stóp procentowych oraz zapowiedzi uruchomienia programu TLTRO. Oczekiwania wobec EBC wciąż są duże, szczególnie, że z europejskiej gospodarki nie przestają płynąć niepokojące sygnały: PKB rośnie zbyt wolno, inflacja jest daleka od celu, a bezrobocie wciąż jest wysokie.
O podobieństwie banków centralnych do kolarskiego peletonu czytaj na drugiej stronie
BanKolarze jadą w nieznane
Spotkanie "władców pieniądza" służyć będzie przede wszystkim koordynacji przyszłych działań. Sprzyjająca uprawianiu wszelkich sportów okolica Jackson Hole nasuwa pewne analogie. Analitycy Morgan Stanley porównali banki centralne do kolarzy, którzy w czasie silnego wiatru wolą jechać w grupie, przez co łatwiej mogą stawić czoła wichurze. Wysforowanie się wymaga sporego wysiłku, a nierzadko peleton i tak "połyka" samotnego śmiałka, który opadł z sił. Wyjście przed szereg z podnoszeniem stóp oznacza m.in. umocnienie waluty, a tego w realiach globalnej wojny walutowej banki centralne boją się jak ognia. Na domiar złego jeszcze nigdy w historii stopy procentowe nie były tak niskie, a bilanse banków centralnych tak rozdęte, wobec czego próżno szukać oparcia w historycznych przykładach.
Podobnie jak w kolarstwie, tempo całej grupie nadają najsilniejsi zawodnicy - Fed, EBC i Bank Japonii. Rzecz w tym, że podczas gdy Fed wygasza program luzowania ilościowego i zbliża się - przynajmniej w teorii - do wyższych stóp, EBC wypływa na nieznane wody ujemnej stopy depozytowej oraz przedstawia kolejne programy mające pobudzić usychającą od lat akcję kredytową w Europie. Bank Anglii, który do niedawna jawił się jako gracz, który jako pierwszy zalicytuje podwyżkę stóp procentowych, obecnie gra na czas i ustami swojego szefa Marka Carneya zapowiada, że na jakiekolwiek zmiany polityki z jego strony trzeba jeszcze poczekać.
W sytuacji, w której duzi gracze nie wskazują wyraźnego kierunku, banki centralne mniejszych państw również muszą improwizować. Stopy procentowe obniżały ostatnio Szwecja, Korea Południowa, Meksyk czy Izrael. Widmo deflacji nad Wisłą sprawia, że o dalszej obniżce mówią także niektórzy członkowie RPP. Incydentalne podwyżki w Rosji czy na Ukrainie mają raczej związek z czynnikami wewnętrznymi.
Szefowie banków centralnych jak celebryci - czytaj na stronie trzeciej
Era "władców pieniądza"
Uwaga, z jaką media śledzić będą wydarzenia w Jackson Hole pokazuje, jak bardzo na przestrzeni lat wzrosło znaczenie banków centralnych. Te niegdyś stateczne (lub wręcz nudne) instytucje pełnią we współczesnych finansach rolę rozgrywających, a ich szefowie sławą dorównują czołowym politykom, a niekiedy sportowcom i gwiazdom rocka.
Ogłoszenie decyzji ws. stóp procentowych, publikacja protokołu z posiedzenia czy wreszcie wywiad lub konferencja prasowa prezesa banku centralnego lub jego współpracowników - inwestorzy na całym świecie śledzą absolutnie wszystko, co pada z ust osób odpowiedzialnych za politykę monetarną. Liczy się liczbę słów, analizuje szyk zdania i wydźwięk użytych określeń, a nawet (choć z większym opóźnieniem) to, jak często na posiedzeniach ktoś się zaśmiał.
Sytuację na rynkach akcji, obligacji czy walut zmienić może jedno zdanie - nierzadko niefortunnie sformułowane lub opacznie zrozumiane. Jedna decyzja może natomiast spowodować odpływ kapitału z rynków wschodzących, podnieść lub obniżyć koszt obsługi długu publicznego czy zmienić ceny podstawowych surowców. Efekt motyla w pełnej krasie.
Władza, jaką w swoich rękach skupia kilku profesorów ekonomii wyniesionych przez rządy poszczególnych krajów na najwyższe stanowiska jest olbrzymia. W wielu krajach prezesa banku centralnego praktycznie nie da się odwołać, a za swoje działania odpowiedzialny jest w większości wypadków jedynie przed Bogiem i historią. Czasy w których za doprowadzenie do kryzysu bankiera centralnego można było skazać na karę śmierci, więzienie lub banicję to zamierzchła przeszłość. Obserwujmy więc, co tym razem zgotują nam "władcy pieniądza" na swoim corocznym sabacie, pamiętając jednocześnie o słowach przypisywanych słynnemu niemieckiemu bankierowi Mayerowi Amschelowi Rothschildowi (1744-1812): "Dajcie mi kontrolę nad podażą pieniądza narodu, a nie będzie mnie obchodzić, kto tworzy jego prawa".
Michał Żuławiński
Bankier.pl