Coraz bardziej napięta sytuacja na Ukrainie w środę sprowadziła w dół notowania amerykańskich akcji. Indeks S&P500 zakończył sesję na najniższym poziomie od czerwca ubiegłego roku, pogłębiając rozpoczętą jeszcze w styczniu korektę.


S&P500 zakończył środę spadkiem o 1,84%, schodząc do poziomu 4 225,51 punktów i zaliczając czwartą spadkową sesję z rzędu. Tak niskiego kursu zamknięcia indeks ten nie odnotował od czerwca. Także Nasdaq przebił styczniowe minima i po zniżce o 2,57% znalazł się najniżej od maja. Dow Jones stracił 1,38%, osuwając się do 33 131,76 pkt.
Oznacza to, że S&P500 i Nasdaq przebiły minima styczniowej korekty i notują najsilniejsze spadki od 2020 roku. S&P500 od początku roku stracił już 11,3%, a Nasdaq oddał 16,7%. Zatem jeszcze kilka takich spadkowych sesji i będziemy mogli mówić o przekroczeniu umownej granicy bessy, za jaką w Ameryce uznaje się spadek indeksu o przynajmniej 20% od ostatniego szczytu.
Amerykańskie media już po raz kolejny w tym miesiącu straszą, że Rosja zaatakuje Ukrainę w ciągu „najbliższych 48 godzin”. Do tej pory wszystkie tego typu ostrzeżenia okazywały się błędne. Tymczasem Stany Zjednoczone ogłosiły sankcje wobec zarejestrowanej w Szwajcarii spółki Nord Stream 2, co jest pierwszym poważnym uderzeniem w rosyjskie interesy po nieco wręcz pieszczotliwych sankcjach ogłoszonych w poniedziałek. Z kolei władze Ukrainy zarządziły częściową mobilizację rezerwistów i rekomendują wprowadzenie stanu wyjątkowego. Trwają też potyczki wzdłuż linii demarkacyjnej w Donbasie.
- Mamy do czynienia z ryzykiem geopolitycznym i retoryką, która daje inwestorom sporo powodów do obaw – powiedziała cytowana przez agencję Reuters Liz Young, szefowa strategii inwestycyjnych w SoFi. – To, co widzimy w tej chwili, przeistacza się w ewidentny proces kompresji mnożników w kilku różnych obszarach wysoko wycenianego rynku - dodała Young.
Kryzys ukraiński nie mógł się pojawić w gorszym momencie cyklu koniunkturalnego. Rosja jest surowcowym potentatem i jeśli ewentualne sankcje zakłócą dostawy z tego kraju, co ceny wielu ważnych surowców mogą osiągnąć niebotyczne poziomy. To dodatkowo wzmocni i tak już bardzo silną presję inflacyjną i może doprowadzić do silnego wzrostu stóp procentowych na Zachodzie. A to pewna recepta na gospodarczy kryzys i powtórkę fatalnej dla amerykańskiego rynku akcji stagflacji z lat 70-tych XX wieku.
W tym kontekście warto odnotować zachowanie amerykańskiego rynku długu skarbowego. Pomimo narastającej awersji do ryzyka rentowność 10-letnich Treasuries wzrosła i ponownie zbliżyła się do 2%. Dochodowość papierów 2-letnich powróciła w rejon dwuletniego maksimum na poziomie niemal 1,6%. Rosnąca rentowność oznacza spadek rynkowej ceny obligacji i sygnalizuje wzrost oczekiwań na wyższą inflację oraz na podwyżki stóp procentowych w Rezerwie Federalnej. Rynek obecnie wycenia podwyżkę o 25 pb. lub o 50 pb. już na marcowym posiedzeniu FOMC. Do końca roku krótkoterminowe stopy w USA mają według rynku terminowego wzrosnąć do 1,5-2,0%.
KK