Ostatnie dni na giełdach upływają w rytm ogromnej zmienności wywołanej inwazją Rosji na Ukrainę i reakcją Zachodu, w tym olbrzymich sankcji gospodarczych. Eksperci w rozmowie z Bankier.pl szukają odpowiedzi na pytanie, co kieruje teraz rynkami.


Trudno sobie przypomnieć podobne sesje na GPW w XXI wieku, podczas których krach poprzedzony silną falą spadkową przeradza się w historyczne odbicie i powrót w zaledwie kilka dni do stanu sprzed olbrzymiej wyprzedaży. Nawet dwa lata temu, kiedy rozpoczynał się kryzys związany z pandemią, sytuacja wyglądała inaczej i „dojrzewała” do odbicia tygodniami, zanim przerodziła się w prawie dwuletnią hossę.
Mimo że rynki już od dłuższego czasu mierzyły się z ryzykiem większego konfliktu Rosji z Ukrainą, cały czas raczej koncertowały się na sprawach związanych z inflacją, polityką monetarną banków centralnych, tylko chwilowo reagując na doniesienia o rosnącym ryzyku wojny. Za każdym razem jednak udawało się powstrzymać większe spadki, gdy tylko temat zdawał się być przedmiotem dyplomatycznych rozmów.
Napięcie rosło od dłuższego czasu wraz z coraz większą obecnością wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą. Początek roku przyniósł serię spotkań dyplomatów, którzy określali ryzyko wojny jako poważne. Zakończone fiaskiem rozmowy mogły już wtedy oznaczać, że dyplomacja nie będzie pierwszym narzędziem rozwiązania problemu, jaki wykreowała Rosja.
Dalej mieliśmy słabnące indeksy światowych giełd, skupiające swą uwagę jeszcze na polityce monetarnej banków centralnych, próbujących zwalczyć rosnącą inflację. Od czasu do czasu spadki przybierały bardziej gwałtowny charakter, jak w poniedziałek 24 stycznia, kiedy rynki w Europie zareagowały na informacje o tym, że atak Rosji na Ukrainę jest w zasadzie przesądzony. Wtedy pierwszy raz GPW zareagowała mocnymi spadkami na groźbę wojny.
WIG20 spadł o 4,55 proc., a WIG o 4,4 proc. Początek lutego jednak przyniósł nieco olimpijskiego spokoju, chociaż doniesienia USA mówiły o godzinach pozostałych do ataku. Wraz z zakończeniem zmagań w Pekinie ruszyła rosyjska ofensywa i inwazja na Ukrainę. 24 lutego na GPW miał miejsce prawdziwy krach, ale zaraz dnia następnego prawdziwe historyczne odbicie, kontynuowane w kolejnych dniach.


Zmienność jako czynnik ryzyka w opinii ekspertów
Niesamowita zmienność to czynnik ryzyka podkreślany przez większości ekspertów, z którymi rozmawiała redakcja Bankier.pl. W przekonaniu Marka Rogalskiego z DM BOŚ wyprzedaż i gwałtowne odbicie w poszukiwaniu stabilności może świadczyć, przynajmniej na razie, o poszukiwaniu równowagi przez rynek.
„Mamy ogromną zmienność na rynkach. W czwartek inwestorzy zostali zaskoczeni tym, co się wydarzyło, chociaż były informacje o ryzyku wojny, ale rynek do końca nie wierzył w jego materializację. To, co teraz jest ważne, to że w poniedziałek rano znów zrobiło się nerwowo, po „bolesnych sankcjach”, natomiast nie udało się naruszyć poziomów słabości, które były w czwartek. To jest pierwszy sygnał, że zaczynamy szukać równowagi i odbicia. Drugą sprawą jest analiza przez rynek tego, jak zachowają się decydenci na zachodzie w kontekście sankcji na Rosję. Oczywiście uderzają one w Rosję, ale również tych, którzy je nakładają” – mówił Marek Rogalski.
Zaznaczył, że istnieje wiele niepewności w związku z nałożonymi sankcjami, które, mając źródło w międzynarodowym handlu, mogą mieć przełożenie na rynki finansowe.
„Pojawia się dyskusja podobna jak przy kazusie Lehman Brothers, tzn. zadajemy sobie pytanie, kto jest wypłacalny, a kto nie. Rosja jednak brała udział w handlu międzynarodowym i ci, którzy z nią handlowali, z dnia na dzień mogą mieć problemy finansowe” – dodał Rogalski.
Nie umyka też uwadze ekspertów temat, który był dotychczas główną osią zakładu inwestorów, czyli polityka monetarna banków centralnych.
„Rynki nastawiają się na to, jak ryzyko geopolityczne, które jest obecnie bezprecedensowe w historii nowożytnej, wpłynie na banki centralne, które mogą zacząć stabilizować sytuację, a po drugie jak odciągną w czasie perspektywę zacieśniania polityki monetarnej, przede wszystkim w przypadku Fedu. Uważam, że w marcu będzie podwyżka o 25 pb., natomiast Fed może dać do zrozumienia, że drugi etap, czyli zmniejszanie bilansu banku centralnego będzie opóźnione. Taki scenariusz może rynki ucieszyć.”- powiedział w komentarzu.
WIG domyka lukę spadkową, zresztą luką w górę tym razem. Nadal jednak w technicznej bessie, jeśli to nie odbicie typu V, to czeka nas jeszcze jedna korekta żeby się z niej wydobyć.
— blogi.bossa.pl (@BlogiBossaPL) March 1, 2022
Złoty i rubel się umacniają, więc powoli wracamy do 'business as usual' pic.twitter.com/9FB3ffVKBN
Jego predykcja przy scenariuszu przełomu w konflikcie na korzyść Ukrainy, promuje rynek amerykański.
„Jest też rozdźwięk między rynkiem amerykańskim i europejskim i będzie on dalej widoczny. Wojna oddziałuje przede wszystkim na Europę. Jeśli przyjmiemy, że pojawi się przełom, sankcje zadziałają, Rosji nie uda się odnieść sukcesu na Ukrainie, to zakładam, że rynek europejski będzie się stabilizował, a amerykański może zachować się o wiele lepiej” – przewiduje Marek Rogalski.
Z kolei główny analityk DM XTB dr Przemysław Kwiecień, obserwując zachowanie amerykańskiego rynku akcji, nie przecenia znaczenia wojny w Europie na tamtejsze zachowanie inwestorów. Co potwierdzają też ostatnie sesje giełdowe za oceanem.
„Reakcje rynków są różne. Widać to pomiędzy rynkiem rosyjskim a rynkiem amerykańskim. W USA największy wpływ widoczny zaraz po agresji, później został wymazany. Wpływ tego co się dzieje, wpływ na wyniki takich spółek jak Alphabet, Apple czy Microsoft, jakkolwiek to brzmi, jest bardzo pośredni. Dla tamtejszego rynku najważniejsze jest to, co się dzieje w tamtejszej gospodarce, czyli walka Fedu z inflacją. Ewentualny wpływ może mieć cena surowców, szczególnie ropy, dlatego Amerykanie są, przynajmniej na razie, ostrożni w nakładaniu sankcji na rosyjskie surowce energetyczne. W Rosji reakcje te są skrajne różnie, ponieważ istnieje duże ryzyko kryzysu bankowego, stąd też na chwilę obecną możliwość handlu wieloma aktywami rosyjskimi jest prawie zerowa” – powiedział w komentarzu.
W przypadku polskiej giełdy analityk nie przewiduje drastycznej zmiany koniunktury i zwraca uwagę na wiele czynników, które w trakcie napływania na rynek będą ją ostatecznie kształtować.
„W Polsce widzimy trochę bardziej nerwową sytuację, szczególnie na złotym. To nie dziwi, bo jesteśmy jako kraj blisko tego, co się dzieje, a kapitał w takich sytuacjach reaguje „na zapas”. Natomiast bezpośredni wpływ na Polską gospodarkę czy spółki z GPW na pewno będzie większy niż w przypadku amerykańskich spółek, ale nie będzie gigantyczny. Z tytułu sankcji nie spodziewałbym się radykalnej zmiany koniunktury giełdowej w Warszawie – ocenia dr Przemysław Kwiecień.
Jego zdaniem obecne skupienie na wojnie jest zogniskowaniem rynku na jednym, najważniejszym w tej chwili temacie. Również dostrzega możliwość dysonansu między rynkami europejskimi i amerykańskim, ale zaznacza, że w jednej chwili wszystko to może się odwrócić, zależnie od dalszych decyzji i rozwoju sytuacji.
Wtorek na rynkach przynosi pewne uspokojenie. Jakkolwiek nieludzko to nie brzmi, #rynki „oswoiły się” z sytuacją i inwestorzy czekają na kolejne wydarzenia. Pod presją pozostaje natomiast #złoty.
— XTB Polska (@xtbpl) March 1, 2022
Komentarz walutowy @PrzemekSNR już na stronie.https://t.co/tuBRoLDuEe pic.twitter.com/48gMKrGPHB
„Trzeba pamiętać, że nie ma jednego czynnika, który wpływa na rynek długofalowo. Dzisiaj wszyscy koncentrują się na sankcjach. Rynek ma to do siebie, że nie lubi się koncentrować na kilku rzeczach naraz. Na rynek będzie płynąć wiele informacji i może być tak, że europejski rynek będzie radził sobie słabiej niż amerykański w przypadku trwającego nadal konfliktu i trwających sankcji. Z drugiej strony, może się okazać, że dojdzie do deeskalacji, a w USA Fed będzie mocno podnosił stopy procentowe i sytuacja może się diametralnie zmienić" - kończy Kwiecień.
Ekspert z DM BOŚ Grzegorz Zalewski zwraca uwagę na psychologiczny aspekt obecnego handlu na rynkach akcji, charakteryzujący się poszukiwaniem łatwych i szybkich okazji na zarobek.
„Jeśli ktoś wie, z czym się mierzy i ma świadomość ryzyka, jakie występuje przy tak ogromnej zmienności, to jest to dla takich inwestorów czy spekulantów ogromna szansa. Cała reszta, która liczy na szybkie okazje, ale nie ma świadomości ryzyka zmienności, w rzeczywistości wystawia się na łatwą utratę kapitału” – podkreśla Zalewski.
Ekspert nie podejmuje się wyceny możliwych scenariuszy i uważa, że nie wiadomo, jak obecny kryzys się rozwinie. Podkreśla, że nie ulega narracji mediów, które jego zdaniem bardziej życzeniowo przedstawiają obecną sytuację na wojnie niż jej faktyczny przebieg i szansę powodzenia.
"O tym co dalej i jak się rozwinie sytuacja na rynkach, według mnie najlepiej odpowiadają słowa rzecznika Pentagonu z poniedziałkowej konferencji. John Kirby na większość zadawanych mu pytań odpowiadał „Nie wiem. Po prostu tego nie wiadomo.” Konferencja była o tyle ciekawa, że jej ton był zupełnie inny niż narracja prowadzona w mediach i suflowana nie rzeczowymi analizami, ale pobożnym życzeniami. Wydaje mi się, że na rynkach jest dokładnie to samo. To jest najlepszy analityczny komentarz w tej chwili. Z całą pewnością mamy ogromną zmienność, która dla jednych bywa przekleństwem, a dla innych ogromną szansą. Bywają takie dni, że rynki po prostu rosną bądź spadają bez gwałtownych wahań w trakcie, które bywają wyniszczające dla wielu traderów” – zauważa Zalewski.
Chociaż chce uniknąć diagnozy tego, co się do tej pory wydarzyło na rynkach, uważa, że to obserwowana od zawsze na rynkach szokowa wyprzedaż i naturalne odbicie.
„To są rynki, unikam próby dopasowywania po fakcie teorii do rzeczywistości. Bardzo łatwo stworzyć logiczną narrację. Jak mawiał Daniel Kahneman, im opowieść jest bardziej rozbudowana, im bardziej wyczerpująca, tym bardziej wydaje się wiarygodna, tylko faktycznie może być nieprawdziwa. Rynki oczywiście były w szoku, że atak nastąpił. To był krach, tylko że ten krach pojawił się po wcześniejszej fali wyprzedaży. Historycznie jest tak, że bez względu na to, jaka jest sytuacja otoczenia, to następuje odbicie. Tutaj przyszło ono bardzo szybko na indeksach" - podkreśla analityk.
"W skrajnych sytuacjach nie potrzeba tworzyć pięknych opowieści o rynku. Uważam, że są to wyprzedaże i zakupy w silnych emocjach. Kwestia tego, czy aktywni, profesjonalni inwestorzy (traderzy, spekulanci) będą w stanie to wykorzystać. Istnieje też grupa inwestorów, która w momencie takiej zmienności wychodzi z rynku ze względu na to, że ta zmienność jest po prostu losowa" - podsumowuje Grzegorz Zalewski.
Bez wątpienia nie łatwo w obecnym czasie mówić o inwestowaniu na rynkach. To raczej próba wykorzystania nadarzającej się okazji do spekulowania. Jest to też sytuacja wyjątkowa, której na pewno nie da się porównać do niczego, co do tej pory widzieliśmy w historii. Tym bardziej trudne jest podjęcie racjonalnej decyzji inwestycyjnej. Tę każdy musi podjąć sam w oparciu o swoją wiedzę, analizę oraz odporność na ryzyko i horyzont czasowy, który w obecnej sytuacji premiuje raczej daytraderów niż długoterminowych inwestorów.
Michał Kubicki