Minister energii Krzysztof Tchórzewski uważa, że krajowe rezerwy ropy są wystarczające i na razie nie ma potrzeby ich uwalniania. Jeżeli jednak zajdzie taka konieczność to kolejna transza zostanie uwolniona.


Od 19 kwietnia rurociągiem Przyjaźń płynęła przez Białoruś w kierunku zachodnim zanieczyszczona ropa - w surowcu wykryto przekroczenie norm chlorków organicznych.
"Rozpoczęliśmy opróżnianie systemu rurociągowego z zanieczyszczonej ropy, jest ona w części wykorzystywana jako domieszka do produkcji (...) Jesteśmy w stałym kontakcie z partnerami z rafinerii niemieckich" - powiedział minister Tchórzewski dziennikarzom.
Poinformował, że "nie ma alarmu", bo Polska ma zwiększone dostawy ropy przez Naftoport i wystarczające zapasy.
Pytany, czy rząd może uwolnić kolejną transzę rezerw obowiązkowych jeśli problem będzie się przedłużał, odpowiedział: "Na razie sobie radzimy, nie ma żadnych zagrożeń, nawet jeśli by to trwało dłużej (...) Rezerwy są wystarczające, czerpiemy z nich i jednocześnie je odnawiamy. Jeśli wyniknie taka potrzeba to będziemy to robić, ale dziś żadna ze spółek nie zgłasza takiej potrzeby".
Białoruskie rafinerie ograniczyły produkcję paliw o 50 proc. Tranzyt ropy wstrzymały PERN oraz ukraińska Ukrtransnafta, a 30 kwietnia także białoruski operator. Tego dnia rano Homeltransnafta całkowicie wstrzymała pobór ropy z Rosji, aby móc wypompować z rurociągu zanieczyszczony surowiec.
W sumie, jak informowano wcześniej, w rurociągu Przyjaźń na terenie Rosji, Białorusi, Polski i Ukrainy zgromadziło się ok. 5 mln ton zanieczyszczonej ropy, z tego ok. 1 mln – na Białorusi. (PAP Biznes)
pel/ sar/ ana/