Telefon wygrał z przeglądarką. W II kwartale 2025 około dziewięć na dziesięć logowań do banków odbywało się w aplikacjach. Blik, szybkie przelewy, biometria i powiadomienia zrobiły swoje. Internetowa nie znikła, ale zmieniła rolę na „do większych spraw”. Sprawdzamy, co to znaczy dla zwykłego użytkownika i jak mądrze korzystać z apki.


W II kwartale 2025 aplikacje bankowe wygrały z klasyczną bankowością internetową już nie na punkty, ale nokautem. Z naszych danych wynika, że około dziewięć na dziesięć logowań w największych bankach trafia dziś do kanału mobilnego. Przeglądarka została dla zadań okazjonalnych. Sprawy codzienne – podgląd salda, przelew, Blik, płatność telefonem – robimy w kilka sekund kciukiem.
Dlaczego wygrywa aplikacja
Po pierwsze szybkość. Aplikacja otwiera się natychmiast, logujesz się biometrią, autoryzacja przychodzi w tym samym miejscu. Po drugie wygoda. Telefon masz zawsze przy sobie, więc sprawdzisz konto w kolejce do kasy, w tramwaju albo na wakacjach. Po trzecie funkcje. Nowości wpadają najpierw do aplikacji: wnioski, potwierdzenia, limity kart, rozbijanie płatności na raty, płatności mobilne. Użytkownik widzi to w praktyce i zostaje w kanale, który oszczędza mu czas.


Internet nie znika, ale zmienia rolę
Bankowość internetowa nie zniknęła. Nadal jest potrzebna, gdy trzeba pobrać dłuższy wyciąg, porównać kilka miesięcy wydatków albo wypełnić dłuższy wniosek. Coraz częściej pełni jednak rolę „centrum archiwum”, a nie miejsca do codziennego klikania. To widać też w decyzjach instytucji. Niektóre banki i fintechy komunikują model app-first, a nawet ograniczają serwis www do podstawowych zadań. To wyraźny sygnał, w którą stronę idzie rynek.
Co mówią liczby
W badanych bankach udział logowań mobilnych przekracza zwykle 89–91 procent. Wyjątki zdarzają się rzadko i dotyczą raczej specyfiki bazy klientów niż kierunku zmian. Wniosek jest prosty: dla przeciętnego użytkownika aplikacja jest dziś domyślnym sposobem kontaktu z bankiem. Przeglądarka została „planem B”.
Czy to bezpieczne
Pytanie o bezpieczeństwo pada zawsze. Aplikacje mają przewagę, bo łączą kilka warstw ochrony: biometrię, PIN, autoryzację push, powiadomienia w czasie rzeczywistym. W praktyce szybciej zauważysz coś podejrzanego, bo telefon masz w ręku. Zasada jest prosta: aktualizuj system i aplikację, nie instaluj programów z nieznanych źródeł, nie klikaj w linki z SMS-ów podszywających się pod bank. Jeśli coś wygląda podejrzanie, zadzwoń na infolinię banku z numeru z oficjalnej strony, a nie z wiadomości.
A co z dostępnością i wygodą na dużym ekranie
Część klientów woli desktop. Przy firmowych płatnościach, eksporcie danych czy pracy na wielu rachunkach przeglądarka jest wygodniejsza. To normalne. Dlatego sensowny kompromis to model „mobile-first + web do zadań specjalnych”. W codziennym życiu wygrywa telefon, ale podstawowe funkcje przez www powinny być zapewnione. Jeśli aplikacja ma awarię albo zgubisz telefon, możliwość wejścia na konto przez stronę i szybkie zastrzeżenie karty to bezpieczeństwo, które daje spokój.
Co dalej: trzy scenariusze
Po pierwsze więcej „mobilnych skrótów”. Banki będą dalej rozdrabniać procesy na krótkie kroki, dopinać płatności jednym ruchem i podpowiadać gotowe działania. Po drugie prostsze cenniki na urządzeniach mobilnych. Jeżeli klient robi większość rzeczy w aplikacji, tam musi jasno widzieć limity i koszty. Po trzecie presja na stabilność. Skoro aplikacja jest sercem kontaktu z bankiem, to każda przerwa w działaniu boli bardziej.
Logowania pokazują, jak naprawdę używamy banku. Skoro dziewięć z dziesięciu wejść odbywa się przez telefon, to bankowość mobilna nie jest już dodatkiem. To główny kanał. Dla użytkownika oznacza to szybsze codzienne sprawy, dla banków – prostsze systemy i inwestycje w stabilność aplikacji. Internetowa nie znika, ale staje się zapleczem. W najbliższych latach ten podział ról raczej się utrwali.