Emilia P. pracę magisterską obroniła rok temu. Miesiąc później dowiedziała się, że są w niej nieprawidłowości. Ponad połowa pracy magisterskiej miała być przepisana z monografii doktora habilitowanego Marka Kilianka.
Studentka na ostatniej rozprawie nie przyznała się do winy. Broniąc się mówiła, że korzystała tylko z notatek, które dostała od studentów Uniwersytetu Adama Mickiewicza z Poznania. Swojemu promotorowi zarzuciła z kolei, że na etapie pisania pracy nigdy nie zwrócił uwagi na nieprawidłowości, a tylko na małą liczbę przypisów. Dziś przed sądem ma stanąć też sam pokrzywdzony.
Za tak zwany plagiat ukryty studentce grozi 3 lata więzienia. Toruńska uczelnia może jej odebrać również tytuł magistra.
Źródło:IAR