Kilka poprawek do rządowego projektu ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych zgłosili podczas środowej debaty w Sejmie przedstawiciele opozycji, projekt trafił z powrotem do komisji. Projekt popiera klub PiS, natomiast przedstawiciele klubów opozycyjnych - krytykują.
Jak mówił podczas debaty sprawozdawca komisji Jarosław Krajewski (PiS), idea PPK "to prowadzenie pierwszego powszechnego, dobrowolnego i prywatnego systemu oszczędzania, przy solidarnym współudziale pracownika, pracodawcy i państwa".
Program, podkreślał, będzie dotyczyć 11,5 mln pracowników i ma zapewnić dodatkowe oszczędności dla przyszłych emerytów, po ukończeniu przez nich 60 roku życia. "Wówczas całość zgromadzonych środków będzie dostępna, a środki zgromadzone w PPK będą środkami prywatnymi i dziedziczonymi" - mówił.
Krajewski dodał, że program zakłada, iż w ciągu 10 lat państwo przeznaczy na prywatne konta Polaków prawie 30 miliardów złotych. Zagwarantowana zostanie także, podkreślał prywatność zgromadzonych na PPK środków, zgodnie z art. 3 projektu ustawy. "To jest superbezpieczna lokata na przyszłość" - przekonywał poseł PiS.
Sprawozdawca zaznaczył, że podczas prac komisji przyjęto szereg poprawek, w większości legislacyjnych i redakcyjnych. Jedna z kilku merytorycznych poprawek zakłada, dodał, że spółki będące w grupach kapitałowych będą miały możliwość przystąpienia do PPK w terminie, w którym przystępuje największa spółka z grupy.
Mówił, że komisja przyjęła także poprawkę opozycji, zmierzającą do rozszerzenia katalogu chorób zdiagnozowanych u dziecka, dających możliwość wcześniejszego skorzystania ze środków zgromadzonych w PPK, o nowotwór złośliwy.
Także występujący w imieniu klubu PiS Tadeusz Cymański (PiS) przekonywał, że projekt konsumuje dotychczasowe doświadczenia, m.in. związane z OFE, a ryzyko z nim związane jest bardzo małe. Wskazywał zarazem, że mankamentem projektu jest to, że nie obejmuje on samozatrudnionych, "tych samozatrudnionych naprawdę, i tych z przymusu".
Przedstawiciele opozycji krytykowali rządowy dokument.
Izabela Leszczyna (PO) przekonywała, że skrót nazwy programu można czytać jako "PiS potrzebuje kasy". "Inwestorzy boją się was, dlatego potrzebujecie prywatnych pieniędzy, które skierujecie na rynek kapitałowy" - przekonywała.
Podkreślała, że projekt nie daje gwarancji dla kapitału wpłacanego przez uczestników PPK, a jedynie zarządzający mają zagwarantowane zyski.
Krytykowała projekt za ogromne kary dla przedsiębiorców, którzy nie podpiszą umowy z PPK, sięgające 1 miliona zł. Zwracała także uwagę na koszty wejścia do PPK jednostek budżetowych, na razie zaplanowane na 4 mld zł, ale w rzeczywistości, jej zdaniem, znacznie większe.
Projekt krytykował także Grzegorz Długi (Kukiz'15) i przekonywał, że rząd chce opodatkować pracowników i pracodawców, a następnie przekazać te pieniądze instytucjom finansowym, "które będą się tym bawić". "Wspierajmy oszczędności, ale nie w sposób zbójecki" - przekonywał Długi.
Paulina Hennig-Kloska (Nowoczesna) polemizowała ze słowami sprawozdawcy, że PPK to bezpieczna lokata, a nawet żądała od Krajewskiego sprostowania tych słów.
"Mówiąc o PPK jako o superbezpiecznej lokacie na przyszłość, mówimy nieprawdę i wprowadzamy obywateli w błąd" - argumentowała Hennig-Kloska. Te pieniądze mogą być bowiem inwestowane na giełdzie, przekonywała, więc tak samo bezpieczne jak np. obligacje GetBack.
Zaproponowała kilka poprawek do projektu, m.in. poprawkę przewidującą obniżenie kar dla przedsiębiorców za nieprawidłowości w regulowaniu zobowiązań wobec PPK. Obecnie projekt przewiduje karę grzywny "w wysokości do 1,5 proc. funduszu wynagrodzeń", a za uchylanie się od płacenia składek lub inne nieprawidłowości będzie grozić kara od 1000 zł do 1 mln zł.
Nie może być bowiem tak, argumentowała posłanka Nowoczesnej, że np. za brak wpłat na ZUS będzie kara wielokrotnie niższa, niż za brak wpłat na trzeci filar, jakim jest PPK, a w myśl obecnej wersji projektu tak będzie.
Także Genowefa Tokarska (PSL-UED) krytykowała projekt jako nie dający żadnych gwarancji na właściwe zagospodarowanie pieniędzy prywatnych, stwarzający ogromne ryzyko ze strony uczestników PPK oraz duże obciążenie dla przedsiębiorców.
Rządowy projekt warunkowo poparł natomiast Ryszard Petru (Koło Liberalno-Społeczni), choć zwracał uwagę, że po sprawie OFE Polacy nie mają zaufania do oszczędzania kapitałowego i nie wierzą, że taki system może trwać długie lata. Dodał też, że program nie będzie obejmował ludzi ubogich, których nie będzie stać na płacenie składki.
Wiceminister finansów Piotr Nowak zapewniał, że środki zgromadzone w KNF będą bezpieczne, bo planowane jest m.in. powołanie specjalnego departamentu w KNF, który będzie się nimi zajmował. Zwracał też uwagę, wbrew twierdzeniom niektórych przedstawicieli opozycji, projekt przewiduje możliwość renty dożywotniej.
Także Jarosław Krajewski przekonywał, że "twierdzenia totalnej opozycji w tej sprawie trzeba nazwać wprost hipokryzją", bo PPK "to maksymalnie zabezpieczony produkt finansowy w gospodarce wolnorynkowej". Zwracał uwagę, że niektórzy przedstawiciele opozycji tak samo krytykowali niegdyś program 500 plus, a potem zwracali się o środki z tego programu.
W myśl przygotowanego przez Ministerstwo Finansów projektu ustawy, program Pracowniczych Planów Kapitałowych zakłada utworzenie prywatnego, dobrowolnego systemu gromadzenia oszczędności emerytalnych. W program ma być zaangażowane państwo, pracodawcy i pracownicy. Dotyczy osób, które są zatrudnione na podstawie umowy o pracę. Wpłata podstawowa finansowana przez uczestnika PPK może wynosić od 2 do 4 proc. wynagrodzenia. Z kolei pracodawca dopłacałby składkę od 1,5 proc. do 4 proc. wynagrodzenia. W efekcie maksymalna wpłata na PPK w przypadku jednego pracownika mogłaby wynosić 8 proc.
Wpłata podstawowa finansowana przez uczestnika PPK będzie mogła wynosić mniej niż 2 proc. wynagrodzenia, ale nie mniej niż 0,5 proc. wynagrodzenia, jeżeli wynagrodzenie uczestnika PPK osiągane z różnych źródeł w danym miesiącu nie przekracza kwoty odpowiadającej 1,2-krotności minimalnego wynagrodzenia.
Poza tym obowiązywałaby coroczna dopłata z budżetu w wysokości 240 zł, a ponadto państwo dawałoby dodatkową "opłatę powitalną" w wysokości 200 zł.
Ustawa miałaby wejść w życie 1 stycznia 2019 r. z półrocznym vacatio legis. Największe firmy, zatrudniające powyżej 250 osób, zaczną stosować przepisy ustawy od 1 lipca 2019 r. Podmioty zatrudniające co najmniej 50 osób - od 1 stycznia 2020 r., a firmy zatrudniające co najmniej 20 osób - od 1 lipca 2020 r. Pozostałe podmioty będą musiały stosować ustawę od 1 stycznia 2021 r. Ten ostatni termin obowiązuje też podmioty należące do sektora finansów publicznych.
Program PPK będzie prowadzony przez Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, zakłady ubezpieczeń i Powszechne Towarzystwa Emerytalne. Gdy ktoś osiągnie 60. rok życia, będzie mógł wypłacić zgromadzone środki jednorazowo, choć wtedy 75 proc. z obciążeniem podatkowym. Jeżeli będzie wypłacał w miesięcznych ratach przez 10 lat, nie będzie to opodatkowane. (PAP)
autor: Piotr Śmiłowicz
pś/ amac/


























































