Lech Wałęsa obiecywał drugą Japonię, Donald Tusk marzył o Irlandii, a Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński biorą na celownik Włochy.


Chociaż polscy piłkarze potrafili zremisować ze squadra azzurra, a w Serie A nasi strzelają gola za golem, to na polu gospodarczym wciąż oglądamy plecy Włochów. Ich wyprzedzenie zdaje się być długofalowym celem obecnej ekipy rządzącej.
- Ja wierzę, że Polska taka będzie, że będziemy żyli na takim poziomie, już (to jest) w zasięgu ręki, w porównaniu do niektórych państw, np. do Włoch możliwe to jest za 8-10 lat - powiedział Mateusz Morawiecki podczas konwencji regionalnej PiS w Zielonej Górze.


- My chcemy doprowadzić do tego, żeby Polska naprawdę szybko nadrabiała różnicę, która ciągle istnieje, chociaż jest coraz mniejsza, między nami a bogatymi krajami Europy Zachodniej. Tu nawet nie chodzi o przeciętną europejską, bo do tej przeciętnej wchodzą kraje dużo biedniejsze niż Polska, jak np. Bułgaria. Nam chodzi o to, żeby w Polsce było przynajmniej najpierw tak, jak we Włoszech, później tak jak we Francji, a w końcu tak jak w Niemczech. Może później jeszcze jak w Holandii – powiedział Jarosław Kaczyński w Radiu Szczecin.
Kojarzone niegdyś z dolce vita, a dziś pogrążone w gospodarczych problemach Włochy wydają się jednocześnie atrakcyjnym oraz realnym kandydatem do doścignięcia. Kwestią otwartą pozostaje jednak to, jak mierzyć rezultaty tego wyścigu oraz w jakim tempie będzie on rozgrywany.
Parytetem w PKB
Do określania poziomu „bogactwa narodów” stosuje się szereg wskaźników z PKB na czele. Wartości absolutne nie są szczególnie użyteczne (choć pozwalają snuć marzenia po Polsce w G20), toteż częściej stosuje się przeliczenie na jednego mieszkańca. Na przeszkodzie wciąż stoi jednak kwestia cen – wiadomo przecież, że w Luksemburgu jest drożej niż w Rumunii, chociaż w obu miejscach te same dobra i usługi mają zbliżoną użyteczność (chleb nadal syci, fryzjer nadal strzyże etc.). Ponadto okresowe wahania ceny euro mogą solidnie zaburzyć wszelkie kalkulacje.
W celu ominięcia tych przeszkód, statystycy opracowują zestawienia uwzględniające parytet siły nabywczej (PPS). W tym celu wykorzystują sztuczną jednostkę walutową, za którą – przynajmniej w teorii – można w różnych krajach kupić tę samą ilość dóbr i usług. Oczywiście podejście to także nie jest wolne od wad, jednak na potrzeby zilustrowania dystansu, jaki dzieli Polskę od krajów wskazywanych przez polityków, pozostaniemy właśnie przy nim.
Zacznijmy od podstaw. Według ostatnich danych Eurostatu, w 2017 r. realny PKB per capita w PPS wyniósł w Polsce 20 900 i był wyraźnie niższy niż we Włoszech (28 700). Warto jednak dodać, że w przypadku Italii wartość ta była zbliżona do rezultatu z 2008 r. (umownego początku kryzysu), zaś od 1995 r. (najstarsze dostępne dane) łączny wzrost wyniósł 53 proc. Dla porównania wskaźnik dla Polski urósł o 50 proc. tylko w ciągu ostatniej dekady, zaś od 1995 r. odnotowaliśmy skok o 221 proc.


Wyraźnie widoczny na wykresie trend można oczywiście próbować przenosić przyszłość. Przyjmując, że rzeczy w Polsce i we Włoszech będą miały się podobnie jak od czasu naszego wejścia do UE, datę osiągnięcia włoskiego poziomu życia wyznaczyć można na około 2030 r. Co ciekawe, zbiega się to z przytoczonymi wcześniej prognozami kreślonymi przez Mateusza Morawieckiego. „Przeciągnięcie komórek w Excelu” o dwie kolejne dekady zbliża nas do Francji. Z Niemcami problem jest większy, ponieważ nasi zachodni sąsiedzi (i zarazem główny partner handlowy) rozwijają się szybciej od ślamazarnych krajów obszaru języków romańskich i jednocześnie zdecydowanie za szybko, aby obecne tempo pozwoliło nam na ich szybkie doścignięcie.
Oczywiście takie proste (by nie rzec prostackie) prognozowanie ekonomiczne obarczone jest szeregiem błędów. Rzeczywistość ma jednak to do siebie, że równo może zakpić zarówno z prognoz szkicowanych na kolanie, jak i potężnych opracowań tworzonych przez zastępy analityków. Na dowód przywołajmy prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego – w ich myśl na przełomie wieków mieliśmy rozwijać się szybciej, niż to miało miejsce w rzeczywistości, mocniej mieliśmy także oberwać na skutek kryzysu.


Dodatkowych dowodów nie trzeba szukać daleko - raptem 10 lat temu sądzono, że Polska jest na ścieżce prowadzącej wprost do strefy euro. Donald Tusk zapowiadał przyjęcie wspólnej waluty w 2011 r., Jarosław Kaczyński radził poczekać minimum 10 lat. Co było potem, wszyscy wiemy.
Kryzys pomaga gonić Europę
Notabene, to właśnie za sprawą europejskiego kryzysu, który Polska przeszła względnie suchą stopą, dystans dzielący nas od państw UE nieco zmalał. W przytoczonym już PKB per capita w PPS, Polska jest już na poziomie Grecji i o krok za Portugalią. W 2007 r. tymczasem oba kraje przewyższały nas niemal dwukrotnie.


Ogółem rzecz biorąc, w latach 1995-2017 Polska przesunęła się pod względem PKB per capita w PPS z poziomu 42 proc. unijnej średniej do 70 proc. To poziom niższy od notowanego w 1995 r. w Czechach (76 proc.), często wrzucanych do jednego koszyka z Polską. Dziś nasi południowi sąsiedzi mogą pochwalić się wynikiem na poziomie 89 proc. unijnej średniej. To oni więc są pierwszym kandydatem z naszego regionu do przeskoczenia Włoch.


Kto wie, być może cel w postaci dogonienia Włochów osiągnięty zostanie w podobny sposób jak w przypadku statystycznego zrównania się Polski z Grecją (która na dodatek swego czasu jako jedyny kraj w historii spadła do grona państw rozwijających się). Italia od lat jest typowana przez ekspertów na kolejnego kandydata do gospodarczej katastrofy. Powodów do tego jest aż nadto.
- Największy dłużnik naszego kontynentu – ponad 2,3 biliona euro długu publicznego, czyli 132 proc. produktu krajowego brutto. „Chory człowiek Europy”, od początku XXI wieku pogrążony w kryzysie gospodarczym. Kraj absurdalnych regulacji prawnych, patologicznej biurokracji i wysokich (choć regularnie unikanych) podatków. Oto Włochy, kraj wiecznego kryzysu, którego na tej liście zabraknąć nie mogło. To kraj „za duży, aby upaść” i równocześnie zbyt duży, aby go uratować – pisał Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl, w artykule „Gdzie wybuchnie następny kryzys”.
Oczywiście musielibyśmy założyć, że a) kolejny (euro)kryzys nie odbije się mocno na Polsce oraz b) nasz kraj sam nie wpadnie w tarapaty. Na oba z tych warunków nie ma żadnych gwarancji. W tym kontekście wymienić trzeba zarówno nasze coraz silniejsze związki z europejską gospodarką (na czym korzystamy w czasie boomu i przez co cierpieć możemy w czasie recesji), jak również potężne wyzwania związane z kwestiami demograficznymi oraz świadczeniami socjalnymi. Chcąc nadal gonić Europę, o receptach na te potencjalne problemy myśleć należy już dziś, w szczycie koniunktury. Więcej na ten temat w artykule „Błędna polityka gospodarcza może doprowadzić nas do recesji”.
Region regionowi nierówny
W ogólnokrajowych porównaniach gospodarczych z Włochami póki co nie możemy jednoznacznie wyjść obronną ręką. Co innego, gdy zejdziemy piętro niżej i przyjrzymy się regionom. To o tyle interesujące, że przecież zarówno Polska, jak i Italia są wyraźnie podzielone pod względem poziomu rozwoju.
Przed kryzysem podział był jasny – w statystykach Eurostatu wszystkie regiony Włoch były określane jako bardziej rozwinięte od wszystkich polskich województw, z wyłączeniem mazowieckiego (mocno „napompowanego” przez Warszawę – z tego względu w kolejnych raportach stolica zostanie oddzielona od reszty województwa).
PKB per capita (PPS) w regionach jako % średniej UE | |||
---|---|---|---|
2007 | % UE | 2016 | % UE |
Lombardia | 137 | Lombardia | 128 |
Dolina Aosty | 135 | Dolina Aosty | 122 |
Lacjum | 135 | Trydent-Górna Adyga | 122 |
Trydent-Górna Adyga | 133 | Emilia-Romania | 121 |
Emilia-Romania | 130 | Wenecja Euganejska | 111 |
Wenecja Euganejska | 120 | Lacjum | 110 |
Liguria | 119 | Mazowieckie | 109 |
Friuli-Wenecja Julijska | 117 | Liguria | 108 |
Piemont | 116 | Friuli-Wenecja Julijska | 106 |
Toskania | 113 | Toskania | 105 |
Włochy | 107 | Piemont | 103 |
Marche | 106 | Włochy | 97 |
Umbria | 102 | Marche | 93 |
Abruzja | 90 | Umbria | 84 |
Molise | 85 | Abruzja | 84 |
Mazowieckie | 82 | Dolnośląskie | 76 |
Sardynia | 78 | Wielkopolskie | 75 |
Basilicata | 77 | Basilicata | 72 |
Kampania | 71 | Sardynia | 71 |
Sycylia | 70 | Śląskie | 71 |
Apulia | 68 | Molise | 70 |
Kalabria | 66 | Polska | 68 |
Dolnośląskie | 58 | Pomorskie | 66 |
Śląskie | 56 | Kampania | 64 |
Wielkopolskie | 56 | Łódzkie | 64 |
Polska | 53 | Apulia | 62 |
Pomorskie | 52 | Małopolskie | 62 |
Łódzkie | 49 | Sycylia | 60 |
Małopolskie | 47 | Kalabria | 59 |
Zachodniopomorskie | 47 | Zachodniopomorskie | 57 |
Lubuskie | 47 | Lubuskie | 57 |
Kujawsko-Pomorskie | 46 | Kujawsko-Pomorskie | 56 |
Opolskie | 45 | Opolskie | 55 |
Świętokrzyskie | 42 | Świętokrzyskie | 49 |
Podlaskie | 39 | Warmińsko-Mazurskie | 49 |
Warmińsko-Mazurskie | 39 | Podkarpackie | 48 |
Lubelskie | 37 | Podlaskie | 48 |
Podkarpackie | 37 | Lubelskie | 47 |
Obecnie sprawy wyglądają już zgoła inaczej. PKB per capita w parytecie siły nabywczej w mazowieckim zbliżył się do włoskiej czołówki. Jednocześnie dolnośląskie, wielkopolskie i śląskie wskoczyły do grona średniaków z Italii. Pogorszenie warunków gospodarczych w Apulii, Sycylii i Kalabrii zepchnęło te regiony poniżej łódzkiego czy małopolskiego. Dół tabeli pozostaje bez zmian, lecz trudno się dziwić – podlaskie czy lubelskie należą do najmniej rozwiniętych gospodarczo regionów całej UE.


Pod koniec lat 80. Włosi emocjonowali się statystycznym przegonieniem Wielkiej Brytanii pod względem nominalnego PKB, co czyniło z Italii szóstą największą gospodarkę świata, po USA, ZSRR, Japonii, Niemczech i Francji. Brytyjczycy szybko odzyskali swoją pozycję, co nie przeszkodziło Włochom odliczać do kolejnego „il sorpasso” (pol. wyprzedzenie). Nadeszło ono już w czasie kryzysu (2009 r.) i dotyczyło tym razem wskaźnika per capita, do czego przyczyniło się osłabienie funta i po którym szybko ponownie nie było śladu.
Wcześniej jednak, w 2007 r. we włoskiej gazecie „La Stampa” ukazał się artykuł, w którym autor zastanawiał się, czy Grecja przegoni Włochy pod względem PKB per capita dopiero w 2012 r., czy już w 2010 r. Dziś artykuł ten odnaleźć w sieci niezwykle trudno – wpisanie w wyszukiwarkę haseł „Włochy” i „Grecja” w dowolnym języku skutkuje tym samym: listą artykułów związanych z poprzednim kryzysem lub zapowiadających przyszłe problemy gospodarcze. Pozostaje mieć nadzieję, że hasło „Polska Włochy gospodarka” nigdy tego typu wyników nie zwróci.