W 2017 roku produkt krajowy brutto Niemiec wzrósł najmocniej od sześciu lat. Również koniunktura gospodarcza w Polsce była najlepsza od 2011 roku. Ale to oznacza, że naszych zachodnich sąsiadów gonimy stanowczo za wolno.


W 2017 roku PKB Niemiec w cenach stałych i skorygowany o efekty kalendarzowe był o 2,5 proc. wyższy niż rok wcześniej – podał wstępne dane niemiecki urząd statystyczny. Według danych Destatisa był to najlepszy wynik od 2011 roku.
Konsumpcja prywatna zwiększyła się o 2,0 proc., zaś wydatki rządowe o 1,4 proc. Jeszcze mocniej – bo o 3,6 proc. - urosły inwestycje. W dalszym ciągu szybko rósł eksport (+4,7 proc.), ale jeszcze szybciej wzrastał import (o 5,2 proc.). Rekordową wartość od czasu zjednoczenia Niemiec osiągnęło zatrudnienie. Liczba pracujących zwiększyła się o 638 tysięcy (+1,5 proc.), sięgając 44,3 mln. Czwarty rok z rzędu Niemcy odnotowały nadwyżkę budżetową, wstępnie szacowaną na 38,4 mld euro, co stanowiło 1,2 proc. PKB.
Z punktu widzenia Niemców wzrost PKB o ponad 2 proc. jest przejawem gospodarczego boomu. Taki sam wynik w Polsce interpretowalibyśmy w najlepszym razie jako stagnację bądź silne spowolnienie gospodarcze. Wystarczy sobie przypomnieć rok 2009 (+2,8 proc. PKB) czy 2002 (2,0 proc.).
Przeczytaj także
Danych z Polski jeszcze nie ma, ale wśród ekonomistów panuje konsensus, że nasza gospodarka urosła o ponad 4 proc. Wystarczy spojrzeć na wyniki z pierwszych trzech kwartałów: 4,1 proc., 4,0 proc. i 4,7 proc. Patrząc na dane miesięczne, można spodziewać się, że czwarty kwartał powinien być co najmniej równie dobry. Według szacunków Ministerstwa Rozwoju zeszłoroczny wzrost PKB wyniósł 4,3 proc.
4 proc. to za mało
Można zatem przyjąć, że w 2017 roku wzrost PKB Polski był o 1,8-2,0 punktu procentowego wyższy od niemieckiego. W 2016 roku PKB na mieszkańca Niemiec wyniósł blisko 42 tys. USD, a w Polsce 12,4 tys. USD (dane Banku Światowego). Jeśli polska gospodarka będzie trwale rosła o dwa punkty procentowe szybciej niż niemiecka, to poziom niemieckiego PKB na mieszkańca osiągniemy w roku... 2079. Jak dla mnie, to jednak trochę za późno.
Przeczytaj także
Niestety, w ostatnich latach nasze tempo doganiania Niemców spadło poniżej dwóch punktów procentowych. Dla porównania, w latach 1993-2009 jedynie przez dwa lata (2000 i 2001) różnica dynamiki polskiego i niemieckiego PKB była niższa od dwóch punktów procentowych. Najprawdopodobniej oznacza to, że mamy do czynienia z trwałym spowolnieniem wzrostu polskiej gospodarki w relacji do gospodarki RFN.
Zatem patrząc w kategoriach „doganiania” standardu życia naszych zachodnich sąsiadów wzrost PKB nawet powyżej 4 proc. rocznie jest obecnie niewystarczający. Jeśli założymy, że górna granica możliwości niemieckiej gospodarki to wzrost o 2,5-3,0 proc. rocznie, to w tym samym czasie Polska powinna rozwijać się w tempie przynajmniej 6 proc.. Wówczas w okolicach roku 2050 osiągnęlibyśmy poziom 80 proc. niemieckiego PKB per capita (przy założeniu braku po drodze recesji, co jest jednak mało prawdopodobne).
Przeczytaj także
Wykorzystać drzemiące rezerwy
W Polsce drzemią olbrzymie i niewykorzystane rezerwy ekonomiczne. Według oficjalnych danych w kraju żyje ponad pięć milionów ludzi w wieku produkcyjnym, którzy są bierni zawodowo – tj. nie mają i nie poszukują płatnego zajęcia. Osoby te pozostają poza rynkiem pracy z różnych przyczyn. Jedną z nich jest wysokie opodatkowanie pracy, sięgające 40 proc. całkowitych kosztów pracy. Gdyby na rynek trafił choćby co piąty z tej grupy, to liczba pracujących zwiększyłaby się o ponad 6 proc.
Po drugie, poza granicami Polski mieszka ponad dwa miliony Polaków, których praca tworzy PKB innych państw. Wielu z nich nie ma za bardzo po co wracać do kraju: zamiast dobrze płatnej pracy na ogół czeka na nich represyjny aparat skarbowy.
Po trzecie, polską gospodarkę ogranicza rozbudowana i na ogół zbędna biurokracja. Nawet nie wiemy, ile pomysłów na biznes (nawet ten niewielki) nie doszło do skutku z powodu „regulacji prawnych”. Znamy też przypadki, gdy interwencja państwa zabiła całe branże. A ile firm nie powstało ze względu na zaporową „składkę” ZUS odprowadzaną przez przedsiębiorców niezależnie od osiąganych (bądź nieosiąganych) przychodów?
Jestem przekonany, że nie trzeba aż tak wiele, aby polska gospodarka rosła o jeden czy dwa punkty procentowe szybciej niż obecnie. Ale ze względu na postępującą zapaść demograficzną z roku na rok coraz trudniej będzie nam osiągać wyniki pozwalające na doganianie bogatego Zachodu. Według Fitcha potencjalny wzrost gospodarczy Polski w najbliższych pięciu latach wyniesie zaledwie 2,6 proc. Jeśli ta prognoza się potwierdzi, to o doganianiu Niemiec będziemy mogli zapomnieć.
























































