
Rok 2014 na Giełdzie Papierów Wartościowych
w Warszawie upłynął pod znakiem trendu bocznego. Dla większości światowych
giełd mijające dwanaście miesięcy było jednak okresem hossy i solidnych
wzrostów. Szczególnie miło mijający rok będą wspominali akcjonariusze spółek
notowanych w Chinach. Lepszy wynik od giełdy w Szanghaju wypracował tylko jeden z południowoamerykańskich rynków.

Najlepszym wśród istotnych światowych giełd miejscem do kupowania akcji był w mijającym 2014 roku parkiet w Szanghaju. Indeks SSE Composite zrzeszający wszystkie spółki notowane na tamtejszej giełdzie wzrósł bowiem przez ostatnie dwanaście miesięcy o 52,9%. To najlepszy wynik tego indeksu od pięciu lat, kiedy to w 2009 roku giełda w Szanghaju niemal podwoiła swoją wartość, liżąc rany po blisko 70% przecenie aktywów związanej z wybuchem światowego kryzysu.
W okresie ostatnich dwunastu miesięcy najlepszym czasem dla chińskich spółek była druga połowa roku, kiedy to wzrost cen aktywów napędzały nadzieje inwestorów na bardziej agresywną stymulację hamującej gospodarki przez władze ChRL.
Rok 2014 ogólnie był dobrym okresem dla giełd azjatyckich. Ponadprzeciętne roczne stopy zwrotu osiągnęły również m.in. indeksy w Indiach (+29,7%), Indonezji (+22,8%) oraz na Filipinach (+22,3%). Wzrósł także największy rynek kapitałowy w regionie, a więc giełda w Tokio, gdzie wspierany „darmowymi” jenami drukowanymi przez Japoński Bank Centralny Nikkei225 umocnił się o ponad 7%.
Bankruci na fali
Na świecie była jednak giełda, która radziła sobie zdecydowanie lepiej od rynków azjatyckich. Swoim wynikiem pobiła nawet parkiet w Szanghaju. Argentyński indeks Merval wzrósł bowiem w 2014 roku o 59,1%. Szczególnie dobrym okresem dla inwestorów z Ameryki Południowej był dwumiesięczny okres pomiędzy sierpniem a wrześniem, kiedy to Merval urósł o przeszło 53%. Inwestycja ta wydaje się jednak ciekawa również z długoterminowego punktu widzenia, ponieważ w ciągu ostatnich sześciu lat indeks ten wzrósł o blisko 700%.

Analizując te dane warto jest jednak mieć świadomość sytuacji gospodarczej, w jakiej znajduje się Argentyna. Olbrzymie zadłużenie, galopująca inflacja, nacjonalizacja funduszy, wywłaszczanie zagranicznych koncernów i sztucznie utrzymywane przy życiu pikujące peso, którym handluje się jedynie na czarnym rynku, powodują, że kraj ten można uznać za bankruta. Hossa na tamtejszych akcjach nie ma więc żadnych podstaw fundamentalnych, a jej głównym motorem jest chęć ucieczki od peso i próba choćby częściowego zabezpieczenie kapitału. Balon częściowo pękł na początku października, kiedy to po informacji o dymisji szefa tamtejszego banku centralnego Merval w ciągu dwóch dni stracił 15%.
Wszystkie te fakty sprawiają, że ciężko jest określić argentyńską giełdę mianem najlepszego rynku 2014 roku. Podobnie sprawa wygląda z Wenezuelą, w której krajobraz inwestycyjny niewiele odbiega od tego przytoczonego w kontekście Buenos Aires. Wprawdzie Caracas General umocnił się w mijającym roku o 41%, jednak poważne postrzeganie tych wzrostów nie jest raczej zalecane.
Stabilna Europa i rekordowe Stany
Powrót do rynków kojarzonych z dojrzałością przynosi również stopy zwrotu robiące zdecydowanie mniejsze wrażenie. Najważniejsze europejskie giełdy tj. Londyn, Mediolan i Paryż zakończyły bowiem rok niemal idealnie w punkcie, w którym go rozpoczęły. Na tym tle wyróżnił się nieco niemiecki DAX, który przez minione dwanaście miesięcy zyskał 2,7% i - co najistotniejsze - po raz pierwszy w historii przekroczył wartość 10 000 punktów.

Rekordowo było również w Stanach, gdzie S&P500 i Dow Jones spędziły rok na poprawianiu swoich historycznych maksimów. Ostatecznie indeksy te zyskały w skali dwunastu miesięcy odpowiednio 12,6% i 8,5%, co biorąc pod uwagę stopień rozwinięcia tych rynków oraz fakt zakończenia w tym roku programu QE, jest wynikiem robiącym duże wrażenie.
Spośród drugiego garnituru giełd europejskich i amerykańskich wyróżnić należy przede wszystkim rynek turecki (+25%) oraz belgijski(+12%) i słowacki (+11,7%).
Rynki, które upodobały sobie czerwień
Zaskakująco dobrze radzi sobie również pogrążona w kryzysie Ukraina, której rynek papierów wartościowych urósł w ciągu minionego roku o 13,5%. Nieco gorzej ze wschodniego konfliktu wyszła rosyjska giełda, pogrążana dodatowo taniejącą ropą i przeceną rubla. Tamtejszy MICEX osunął się w ciągu 2014 roku o ponad 7%, a indeksowany w dolarach RTS stacił aż 45,2%.
W europejskim ogonie znalazły się również Grecja (-30%) oraz Portugalia (-27%). W dolnej części stawki zameldował się także rodzimy WIG20 ze stratą na poziomie 3,5%. Poza Europą dominowały jednak przede wszystkim wzrosty, a wśród niedźwiedzich rynków warte odnotowania są w zasadzie tylko przeceny w Sao Paulo (-2,9%) oraz Seulu (-4,8%).
Adam Torchała
