Prezydent Barack Obama w zeszłym tygodniu spotkał się z prezydentem-elektem Donaldem Trumpem. Podczas spotkania, które można uznać za początek tradycyjnego procesu przekazania władzy, prześcigali się w komplementach i deklaracjach o woli współpracy. Lecz już w poniedziałek Obama udał się na swoją ostatnią podróż zagraniczną, która zdaniem wielu ma za zadanie uspokoić sojuszników Stanów Zjednoczonych, którzy obawiają się kształtu polityki zagranicznej USA z nowym prezydentem na czele.
W czwartek 10 listopada Obama zapewniał, że dokona wszystkiego, co w jego mocy, by Trump odniósł sukces.
"Miałem właśnie okazję odbycia doskonałej rozmowy z prezydentem-elektem Trumpem" - powiedział Obama. "Obejmowała ona szeroki wachlarz tematów. Rozmawialiśmy o problemach organizowania personelu Białego Domu. Rozmawialiśmy o polityce zagranicznej i krajowej. I jak powiedziałem wczoraj, moim priorytetem numer jeden w najbliższych dwóch miesiącach jest starać się ułatwić takie przekazanie władzy, które zapewni, że nasz prezydent-elekt odniesie sukces" - wskazał Obama.
Podobny poziom kurtuazji występował po stronie Donalda Trumpa.
"Moja rozmowa z prezydentem trwała półtorej godziny i jeśli o mnie chodzi, mogłaby trwać nawet dłużej. Dopiero się poznawaliśmy. Przedtem nie spotkaliśmy się. Mam do prezydenta wielki szacunek. Omawialiśmy wiele zagadnień, niektóre trudne sytuacje. Wyczekuję z zadowoleniem na okazje współpracy z prezydentem, będę korzystał z jego rad. Panie prezydencie, to był wielki zaszczyt spotkać się z panem" - powiedział prezydent-elekt.


Nieco trudniejsze rozmowy czekały i czekają na Obamę w trakcie jego ostatniej podróży zagranicznej jako prezydent, podczas której, według komentatorów politycznych, będzie musiał uspokoić swoich sojuszników co do kształtów, jakich nabierze polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych.
Obama w minionym tygodniu odwiedził Grecję oraz Niemcy, a dziś pojawi się na szczycie Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Peru. Na marginesie tego szczytu Obama spotka się również z prezydentem Chin Xi Jinpingiem oraz premierem Australii Malcolmem Turnbullem.
"Oczekujemy, że wybory będą głównym tematem, gdziekolwiek się pojawimy podczas tej podróży" - przyznał w piątek zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Obamy Ben Rhodes.
Obama bardzo zaangażował się w kampanię prezydencką kandydatki Demokratów Hillary Clinton. Od miesięcy przekonywał Amerykanów, że Trump nie ma ani odpowiednich kwalifikacji, ani wiedzy, ani temperamentu do pełnienia najwyższego urzędu w kraju. Jednak od momentu, kiedy Trump wygrał wybory, Obama apeluje do Amerykanów o jedność, zapewniając, że zależy mu na sukcesie nowego prezydenta.


Swoją wizytę Barack Obama rozpoczął od Grecji. Na wspólnej konferencji z premierem Grecji Aleksisem Ciprasem podziękował Grekom za ich zaangażowanie na rzecz migrantów.
Z uznaniem wypowiedział się także o wypełnianiu przez Grecję zobowiązań wobec NATO, podkreślając, że jest jednym z pięciu członków Sojuszu, którzy przeznaczają na cele obronne co najmniej 2 proc. PKB. Zaznaczył, że Ateny dotrzymały tego celu mimo trudnej sytuacji gospodarczej i zaapelował, by za tym przykładem szli wszyscy sojusznicy w NATO.
Z kolei Aleksis Cipras wyraził przekonanie, że amerykańska gospodarka radziła sobie w ostatnim czasie lepiej niż europejska m.in. za sprawą sprzyjającej promocji zatrudnienia polityki Baracka Obamy, podczas gdy Europa skoncentrowała się na oszczędnościach i pogrążyła w stagnacji.


Wizycie w Grecji towarzyszyły zamieszki w Atenach. Około 3000 protestujących wznosiło hasła: „Jankesi do domu” i „Nie potrzebujemy ochrony”. Niepochlebnie wyrażano się również o Donaldzie Trumpie. W osobnym proteście w Salonikach spalono flagę Stanów Zjednoczonych.
Wyrażający sprzeciw tłum wykorzystał w starciach z policją drewniane pałki oraz koktajle Mołotowa, policja odpowiedziała z kolei gazem łzawiącym.


Kolejnym punktem wycieczki Obamy były Niemcy, gdzie Obama spotkał się m.in. z Angelą Merkel. Przywódcy USA i Niemiec wychwalali umowę handlową UE-USA.
"Porozumienie, które bliżej łączy nasze gospodarki i opiera się na zasadach odpowiadających podzielanym przez nas wartościom, pomogłoby nam w nadchodzących dekadach we wzroście i utrzymaniu konkurencyjności na poziomie globalnym" – twierdzą politycy.
Merkel i Obama podkreślili, że Niemcy i USA są silniejsze, gdy współpracują ze sobą. Taka współpraca jest dziś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek, gdyż światowa gospodarka rozwija się szybciej – napisali we wspólnym artykule.
"Nie będzie powrotu do świata sprzed globalizacji" - ostrzegli politycy. "Trzeba natomiast wykorzystać okazję, by nadać globalizacji kształt zgodny z naszymi wartościami i ideami" - dodali.
Obama powiedział również, że gdyby był Niemcem, to w zbliżających się wyborach jego wyborem byłaby Angela Merkel, aczkolwiek zastrzegł, że nie miesza się do polityki wewnętrznej innych krajów.


Ostatnią podróż prezydenta zakończy wizyta w Peru. W obliczu wrogiego nastawienia Donalda Trumpa do umów o wolnym handlu będzie to najprawdopodobniej najważniejszy punkt wycieczki prezydenta. Obama będzie musiał podczas szczytu APEC wyjaśnić, że transpacyficzna umowa handlowa (TTP) najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku. Republikańscy liderzy w Kongresie oznajmili już bowiem, że nie poddadzą go ratyfikacji do końca kadencji Obamy.
Na marginesie szczytu Obama spotka się również z prezydentem Chin Xi Jinpingiem oraz premierem Australii Malcolmem Turnbullem.


B.pl JK/ PAP/