Zajmując fotel ministra finansów wicepremier, Mateusz Morawiecki został drugą najważniejszą osobą w państwie – będzie odpowiadał jedynie przed Bogiem i Prezesem. Koncentracja tak dużej władzy w jednym ręku może być dla nas niebezpieczna.


Można powiedzieć, że Mateusz Morawiecki wreszcie dotarł tam, gdzie spodziewano się go jeszcze rok temu. Przy konstruowaniu rządu spekulowano, że może objąć stery Ministerstwa Finansów. Tak się jednak nie stało – były prezes BZ WBK wolał snuć wizje ekspansji gospodarczej stymulowanej i kierowanej przez państwowych urzędników (za nasze pieniądze). W tym celu specjalnie dla niego powstało Ministerstwo Rozwoju, łączące post-peeselowski i nikomu niepotrzebny resort gospodarki z agendą odpowiadającą za rozdział funduszy unijnych.
Zabiorę, podzielę i wydam
Połączenie resortu rozwoju i Ministerstwa Finansów w jednym ręku sprawia, że wicepremier Morawiecki będzie odpowiedzialny za pobieranie podatków, ich rozdział pomiędzy ministerstwa oraz wydawanie miliardów złotych w ramach „Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju”. Ponadto wicepremier stanie na czele nowo utworzonego Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, zapewne przejmując mniej lub bardziej formalną kontrolę nad kilkoma innymi resortami wtrącającymi się w gospodarkę.
Tak silną koncentrację władzy nad publicznymi pieniędzmi uważam za potencjalnie niebezpieczne zjawisko. Mateusz Morawiecki stanie w obliczu pokus, aby pieniądze odebrane obywatelom w postaci podatków przeznaczyć na różnego rodzaju „cele rozwojowe”. Nawet przy trafnej diagnozie, dobrych intencjach i olbrzymiej wiedzy taka władza potrafi zdeprawować i otumanić. Nie zdziwiłbym się, gdyby w efekcie zaczęły powstawać projekty gospodarcze mające niewiele wspólnego z racjonalną kalkulacją kosztów i korzyści.
Zobacz także
Jako szef MF i równocześnie Ministerstwa Rozwoju wicepremier Morawiecki jedną ręką będzie nam pieniądze zabierał, a drugą wydawał, stawiając panią premier Szydło w roli figurantki. Zaletą tego rozwiązania może być co najwyżej fakt, że wszystkie działania rządu w gospodarce będą miały stempel Mateusza Morawieckiego. Wątpię, aby to rozwiązanie się nam przysłużyło, ale przynajmniej będzie wiadomo, kto podejmuje decyzje i kto za nie potem odpowiada przed Partią i Narodem.
Przeczytaj także
Misja niewykonalna
„Wicepremier Morawiecki musi zastanowić się, gdzie znaleźć środki, by doinwestować polską energetykę, jak rozwiązać problem górnictwa, co zrobić, żeby ceny prądu nie rosły. Te pytania na pewno będą stawiane również na Komitecie Ekonomicznym i to jest jedno z pierwszych zadań, które ja przed Komitetem Ekonomicznym stawiam” - powiedziała premier Beata Szydło.
Obawiam się, że odpowiedź na pytania premier jest tylko jedna i jak zwykle ta sama: pieniądze „potrzebne” na ręczne sterowanie gospodarką „znajdą się” w naszych kieszeniach. Nadminister Morawiecki, teraz jako szef wszystkich organów skarbowych, już dopilnuje, abyśmy się od tego „znajdowania” nie wymigali. W razie czego przyjdzie mu z pomocą minister Ziobro, wsadzając malkontentów na 25 lat za kratki.
W mojej ocenie zadania stawiane przed Mateuszem Morawieckim są niewykonalne i to trzeba sobie jasno powiedzieć już na starcie. Do głębokiej przebudowy gospodarki zarysowanej w Planie Morawieckiego dochodzi ratowanie permanentnie zagrożonego górnictwa, „doinwestowania” energetyki i Prezes tylko wie, co jeszcze. Tak na marginesie dodajmy, że dopóki energetyka nie zaczęła „ratować” bankrutujących śląskich kopalń węgla, to sama nie potrzebowała doinwestowania. A tak możemy mieć miliony ton węgla na zwałach i brak sprawnych elektrowni mogących go spalić.
10 miesięcy ministra Szałamachy

Paweł Szałamacha przez 10 miesięcy był szefem MF w rządzie Beaty Szydło. Jego dorobek to przede wszystkim podatek bankowy i zakwestionowany przez KE podatek od marketów. Udało się też polepszyć ściągalność VAT, a na sam koniec przygotować kompleksową nowelizację ustawy o VAT.
Doszliśmy więc do starej prawdy, że władza „rozwiązując” jeden problem, sama tworzy kilka nowych. W tym miejscu oddajmy głos nieśmiertelnemu Kisielowi: „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju”. Pozostaje pytanie, jak długi będzie czas politycznego żywota naszych ministrów. Ostatnie obserwacje wskazują, że wynik na poziomie 12 miesięcy będzie dla wicepremiera i nadministra Morawieckiego sporym sukcesem.

























































