TYDZIEŃ Z KRYPTO

Koniec „Dzikiego Zachodu” w kryptowalutach? Banki przejmują rynek

2025-12-04 06:00
publikacja
2025-12-04 06:00

Kryptowaluty nie są już ciekawostką, a ważną częścią świata finansów i stają się coraz poważniejszym biznesem. Europa wyrasta na lidera tych zmian - Szwajcaria i Francja wybrały dwie różne, ale uzupełniające się metody, by wpuścić tradycyjne banki do świata cyfrowych pieniędzy.

Koniec „Dzikiego Zachodu” w kryptowalutach? Banki przejmują rynek
Koniec „Dzikiego Zachodu” w kryptowalutach? Banki przejmują rynek
/ Bridgeman Images – RDA

Rynek cyfrowych aktywów przechodzi właśnie ogromną przemianę. Kluczową rolę odgrywają tu tzw. stablecoiny. To po prostu kryptowaluty, które udają dolara lub euro – ich cena ma być zawsze równa 1:1 z prawdziwą walutą. Do tej pory ten rynek, warty miliardy dolarów, był kontrolowany przez prywatne firmy technologiczne (jak twórcy popularnego Tethera czy USDC).

Problem w tym, że te firmy często działają w rajach podatkowych i nie zawsze chętnie pokazują, czy naprawdę mają pokrycie na swoje cyfrowe monety. Europa mówi: dość. Czas, aby tym rynkiem zajęły się instytucje, którym ufamy od lat – czyli banki.

Szwajcarska solidność w Dolinie Krypto

Szwajcaria, a zwłaszcza miasto Zug (nazywane "Doliną Krypto"), od lat zaprasza do siebie innowatorów, ale stawia im twarde warunki. Szwajcarski nadzór finansowy (FINMA) stworzył proste zasady: kryptowaluty to nie zagrożenie, ale kolejny rodzaj majątku, którym banki mogą się opiekować.

Szwajcarzy zrobili coś, na co nie odważył się prawie nikt inny. Pozwolili powstać bankom, które są w pełni "cyfrowe". Banki takie jak Sygnum czy Amina Bank (dawniej SEBA) mają normalną licencję bankową – taką samą jak wielkie szwajcarskie instytucje – ale ich systemy są zbudowane na technologii blockchain. Dla dużych inwestorów to ogromna różnica:

  • bezpieczeństwo: pieniądze, które zabezpieczają wartość cyfrowego franka czy euro, leżą bezpiecznie w banku centralnym;
  • pewność: jeśli bank emituje cyfrową walutę, to ryzyko, że zniknie on z dnia na dzień, jest minimalne. W przypadku egzotycznej firmy z wysp na Karaibach – ryzyko jest dużo większe;
  • kontrola: banki są regularnie sprawdzane przez urzędników. 

Francuska innowacja – gigant wchodzi do gry

Francja ma inny pomysł. Chce być technologicznym sercem Unii Europejskiej. Paryż przygotowuje się do wprowadzenia nowych, jednolitych przepisów unijnych (znanych jako MiCA), które uporządkują rynek w całej Europie.

Właśnie we Francji wydarzyło się coś przełomowego. Société Générale, jeden z największych i najstarszych banków w Europie, wypuścił własnego stablecoina o nazwie EUR CoinVertible. Dlaczego to takie ważne?

  1. Otwartość - bank nie stworzył zamkniętego systemu tylko dla siebie. Wypuścił swoją cyfrową walutę na publicznym blockchainie (Ethereum). To tak, jakby bank zamiast budować własną sieć telefoniczną, zaczął korzystać z otwartego internetu.
  2. Dostępność - tym cyfrowym euro można handlować na giełdach kryptowalut. Tradycyjny instrument bankowy trafił na wolny rynek.
  3. Zgodność z prawem: Francuzi pokazali, że da się to zrobić legalnie i zgodnie z surowymi przepisami.

Po co to wszystko? Chodzi o coś więcej niż Bitcoin

Banki nie wchodzą w ten rynek tylko po to, by ułatwić nam kupowanie Bitcoina. Gra toczy się o znacznie większą stawkę – o przeniesienie na blockchain akcji, obligacji czy nawet nieruchomości. Fachowo nazywa się to tokenizacją aktywów.

Wyobraź sobie, że chcesz sprzedać akcje firmy w środku nocy w niedzielę i od razu mieć pieniądze na koncie. W starym systemie bankowym to niemożliwe – musisz czekać na sesje bankowe. W systemie blockchain dzieje się to natychmiast.

Aby to zadziałało, potrzebny jest jednak cyfrowy pieniądz, który jest pewny jak gotówka. Bitcoin odpada, ponieważ nie ma stabilnej ceny (raz kosztuje 100 tys. dolarów, a raz 90 tys. dolarów), zaś prywatne stablecoiny są prawnie zbyt ryzykowne dla banków. Tutaj wchodzą bankowe "cyfrowe euro". Pozwalają na natychmiastowe rozliczenia transakcji, bezpiecznie i szybko.

Dwa światy: bezpieczny i anonimowy

Wejście banków dzieli rynek kryptowalut na dwie części:

  1. Biała strefa (oficjalna): to świat bankowych cyfrowych walut. Będą z nich korzystać duże firmy, fundusze emerytalne i korporacje. Tutaj liczy się bezpieczeństwo, prawo i pewność, że nikt nie ucieknie z pieniędzmi.
  2. Szara strefa (prywatna): to świat starych kryptowalut i prywatnych stablecoinów. Będą tu inwestorzy indywidualni, którzy cenią anonimowość i nie chcą, by bank zaglądał im w portfel.

Dla zwykłego użytkownika krypto, bankowe waluty mają jedną wadę: brak anonimowości. Korzystając z bankowego stablecoina, musisz się pogodzić z tym, że bank wie, kim jesteś. Co więcej, jeśli policja lub prokuratura o to poprosi, bank będzie mógł zablokować twoje środki – tak samo, jak może zablokować twoje zwykłe konto bankowe.

To cena, którą wielki biznes chętnie zapłaci za bezpieczeństwo, ale dla wielu fanów "wolnościowych" kryptowalut może to być trudne do przełknięcia.

Szwajcaria i Francja udowadniają, że banki i kryptowaluty mogą żyć w zgodzie. To małżeństwo z rozsądku. Firmy boją się ryzyka, więc wolą cyfrową walutę od znanego banku niż od anonimowej firmy z internetu. Dzięki temu przelewy międzynarodowe mogą stać się tańsze i szybsze, a handel akcjami czy obligacjami – prostszy.

Bankier.pl
Źródło:
Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Tydzień z kryptowalutami

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki