O tym, dlaczego złoty słabnie, mimo braku decyzji Moody’s dotyczącej ratingu Polski, oraz jak długo może potrwać ten okres słabości polskiej waluty rozmawiamy z Jackiem Maliszewskim, głównym ekonomistą DMK.


Marcin Dziadkowiak, Bankier.pl: Agencja Moody's po raz kolejny potraktowała Polskę bardzo wyrozumiale - na tle innych agencji ratingowych - utrzymując rating kredytowy na dotychczasowym poziomie. Dlaczego nie przełożyło się to na umocnienie złotego?


Jacek Maliszewski, główny ekonomista DMK: Cały czas znajdujemy się w okresie jesiennej słabości złotego. Z obliczeń statystycznych za ostatnie 15 lat wynika, że tak będzie do około 10 października. W tej dacie bowiem znajduje się mediana czasu trwania typowej fazy jesiennej słabości naszej waluty. Potencjał osłabienia kurs złotego do euro (mediana) według tych samych obliczeń to 4,4350.
Przypomnę może, że faza letniego umocnienia złotego okazała się w tym roku bardzo typowym okresem, gdyż faktyczny dołek notowań EUR/PLN trafił niemal idealnie w punkt i w dzień pokrył się z medianą, która przypadała na 10 sierpnia (a dołek faktyczny był 11 sierpnia). Podobnie w przypadku poziomu notowań, mediana dołka letniego przypadała na poziom 4,2490, a faktyczny dołek ustanowiony 11 sierpnia był na wysokości 4,2540, czyli pół grosza wyżej. To był oczywiście przypadek, że aż tak precyzyjnie mediany pokryły się z faktycznymi zdarzeniami z tego roku. Zwykle odchylenia są nieco większe. Dlatego też data 10 października jest jedynie orientacyjna. To może być nawet tydzień, dwa tygodnie wcześniej lub później.
Niemniej jednak warto wiedzieć, iż dopóki jesteśmy przed datą 10 października oraz poniżej poziomu 4,4350, dopóty mamy większe prawdopodobieństwo osłabienia złotego. Po dacie 10 października lub po przekroczeniu poziomu 4,4350 prawdopodobieństwo dalszego osłabienia złotego będzie już maleć, bardziej prawdopodobne stanie się, że złoty wchodzi wtedy w okres "efektu grudnia" - czyli fali silnego spadku kursu EUR/PLN, który przypada na grudzień.
Warto pamiętać o tych prawidłowościach cyklu rocznego i nie starać się grać przeciwko. Można rzecz jasna nie wierzyć w prawidłowości i "złamanego grosza" nie postawić zgodnie z tymi wskazaniami, ale z całą pewnością nie warto grać przeciwko takim prognozom. Może to być bolesne...
Piątkowa sesja giełdowa w USA pokazała pewien strach, który zapanował na rynku amerykańskim. W piątek indeks szerokiego rynku S&P500 spadł o 2,5% (najwięcej od ogłoszenia Brexitu 23 czerwca), a dziś od rana kontrakty futures na ten indeks spadają o kolejny 1%.
Do inwestorów wreszcie zaczęło docierać, iż wybory prezydenckie już za niecałe 2 miesiące, że już wkrótce FED wróci do rozpoczętego rok temu cyklu podwyżek stóp procentowych, co powinno umocnić dolara oraz osłabić rynek akcji.
Znając życie i determinację "niewidzialnej ręki rynku" w USA, jeszcze za wcześnie, by już teraz ogłosić kapitulację tych, co cały czas grali na wzrost cen akcji i na słabość dolara. Ta ręka jeszcze nie raz nas zaskoczy i wydźwignie notowania akcji w górę, byle utrzymać względne status-quo do wyborów w USA.
Niemniej jednak ziarno niepewności zostało zasiane. A to oznacza, iż o ile z dużego płynnego rynku w USA na razie nikt nie będzie się w panice wycofywać, to z rynków mniej płynnych, na których na wydostanie się potrzeba więcej czasu, odpływ może się zacząć szybciej.
Nie wierzę, iż kapitał, który zarobił masę pieniędzy na dojrzałych rynkach, teraz przepłynie na rynki wschodzące, w tym do Polski. Nie w przededniu podnoszenia stóp procentowych w USA. Jeśliby miało dojść do jakiegoś umocnienia naszej waluty krajowej, naszych obligacji skarbowych oraz akcji notowanych na GPW, to byłby to ruch sztucznie wykreowany, bez perspektywy na utrzymanie na dłuższą metę.
Tak więc do później jesienie nie obstawiałbym pod żadnym pozorem umocnienia złotego do euro.
Co zatem Pan przewiduje, jeśli chodzi o trendy na polskiej walucie?
Nie za wszelką cenę, ale grałbym na wzrost EUR/PLN. Gdyby jeszcze udało się kupić euro po kursie zbliżonym do 4,30, to taką długą pozycję EUR/PLN bym zajął.
Więcej szans na zarobek upatruję jednak w grze na wzrost kursu USD/PLN. Tutaj potencjał jest dwa razy większy, a to za sprawą tego, iż EUR/USD spadając w kierunku poziomu 1,10, a może nawet 1,08 dodałby impetu do wzrostu kursu USD/PLN nawet w okolice 3,96-4,00.
Rozmawiał Marcin Dziadkowiak