Bank Korei po raz pierwszy od wybuchu pandemii podniósł
stopy procentowe. To pierwsze tego typu posunięcie w wykonaniu banku centralnego
z dużej i rozwiniętej gospodarki.


Decyzją Banku Korei podstawowa stopa procentowa wzrośnie z 0,5 proc. do 0,75 proc. Taki ruch był teoretycznie oczekiwany przez rynek, choć w ankiecie agencji Reutera tylko 16 na 30 ekonomistów wyraziło takie przekonanie.
Tym samym zakończył się trwający 15 miesięcy okres najniższych stóp w historii Korei. Zdaniem analityków, kolejnej podwyżki (do 1 proc.) spodziewać możemy się już w listopadzie.
Inflacja w Korei Południowej wyniosła w lipcu 2,6 proc. i była najwyższa od 2012 r. Cel inflacyjny koreańskiego banku to 2 proc. w średnim okresie. W komunikacie banku centralnego podkreślono także, że w ostatnich miesiącach „wartość kredytów dla gospodarstw domowych wzrosła, a ceny nieruchomości przyspieszyły we wszystkich regionach kraju”.
W dniu decyzji banku centralnego, główny indeks giełdy w Seulu spadł o 0,55 proc. Od początku roku Kospi zyskał natomiast 6,29 proc., a ciągu 12 miesięcy aż 33,49 proc. Z kolei notowania koreańskiego wona stabilizują się na poziomie 1170 za dolara. To o ok. 100 wonów więcej niż na początku roku.
Warto dodać, że Korea Południowa jest pierwszym rozwiniętym krajem w regionie Azji i Pacyfiku, który zdecydował się na podwyżkę stóp procentowych. W sąsiedniej Japonii wciąż trwa „walka” banku centralnego ze zbyt niską inflacją, więc o zacieśnianiu polityki monetarnej nie ma mowy. Na podwyżki stóp nie zdecydowały się jeszcze władze monetarne Australii i Nowej Zelandii, choć w przypadku tej ostatniej było już bardzo blisko. W skali świata podwyżki stóp procentowych w rozwiniętych gospodarkach to również rzadkość - na krok taki zdecydowała się jedynie Islandia, a więc gospodarka o wiele mniejsza od Korei.
Monetarnym wydarzeniem dnia jest jednak nie decyzja Banku Korei, lecz rozpoczęcie sympozjum Rezerwy Federalnej w Jackson Hole. Więcej na ten temat w artykule „Jackson Hole i wielkie pytanie o drukowanie”.
MZ