REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

Kasa polskich menedżerów: Zyski spadają, wynagrodzenia rosną

2004-07-08 09:29
publikacja
2004-07-08 09:29
W sumie na pensje zarządów i rad nadzorczych banki działające w Polsce wydały w ub. r. ok. 150 mln zł, choć wśród 13 banków giełdowych tylko 4 zanotowały wzrost zysku netto, a jeden zmniejszył stratę. Średnio spadek zysku w tych bankach wyniósł 5 proc. Mimo to wynagrodzenia zarządów i RN banków giełdowych wzrosły o ponad 19 proc.

Po raz kolejny najwięcej zarobiło kierownictwo Banku Millennium — 32,6 mln zł. Równie dużo, bo 15 mln, wydał Bank Handlowy na odprawy dla 3 członków zarządu, w tym prezesa Cezarego Stypułkowskiego. Rok wcześniej największe roczne pobory miał prezes Millennium, Bogusław Kott – ok. 6,8 mln zł. Józef Wancer, szef BPH, zarobił ponad 4,3 mln, a Dong Chang Park z LG Petro Banku – prawie 2,5 mln zł. Poza sektorem bankowym najwięcej zarobił prawdopodobnie Marek Józefiak, prezes TP SA – ok. 2 mln zł. Inne znane przykłady?

Na przestrzeni ostatnich 100 lat władza nad przedsiębiorstwami przeszła z rąk właścicieli do rąk prezesów i dyrektorów zarządzających, którzy są po prostu dobrze opłacanymi najemnikami. Przeciętny akcjonariusz rzadko kiedy wie, co się dzieje w spółce, której jest współwłaścicielem. W Polsce, gdzie wciąż jeszcze mamy do czynienia z całą grupą spółek, w których udziały ma Skarb Państwa (a więc my wszyscy), jest to szczególnie niepokojące. Zdaniem Janusza Korwin-Mikkego, akcjonariat w ogóle jest wypaczeniem idei własności i kapitalizmu – jest kapitalizmem ludowym nacechowanym brakiem odpowiedzialności za własny majątek. Rozdrobniony akcjonariat nie ma większego wpływu na politykę i zarządzanie firmą, a menedżerów nie zawsze interesuje budowanie solidnych fundamentów; czasami wystarczają im dobre wyniki giełdowe. Te ostatnie z kolei nie zawsze są odzwierciedleniem kondycji oraz realnej wartości przedsiębiorstwa.

Podobną tezę sformułował John Plender, autor książki Going off the rails: global capital and the crisis of legitimacy (Poza torami: globalny kapitał i kryzys legitymizacji). Jak napisał, współczesnykapitalizm stanął przed tymi samymi problemami, które doprowadziły do upadku gospodarkę obozu sowieckiego. Chodzi o strukturalne oderwanie zarządzających od zarządzanej własności w systemach menedżerskich i przez to ich niechęć do angażowania sił w naprawę i restrukturyzację. Jako sztandarowe podaje się tu przykłady Enronu i Worldcomu – spółek, które przez długi czas ukrywały swoje słabe wyniki za pomocą tak dziś osławionej „kreatywnej księgowości”.

Zdaniem Krzysztofa Lisa z Instytutu Rozwoju Biznesu, przez ostatnie pół wieku powszechne było przeświadczenie, że o wzroście wartości spółki decydują w głównej mierze właśnie menedżerowie i ich posunięcia, jednak od początku lat 90. tendencja ta ulega odwróceniu. – Menedżeryzm właściwie już się skończył – zauważył Lis. – To, co dziś obserwujemy, to próby przywrócenia roli właściciela w spółce publicznej. Często jest to właściciel zinstytucjonalizowany: fundusze emerytalne, towarzystwa ubezpieczeniowe. Dużo też mówi się o konieczności nadzoru nad menedżerami, których zaczyna się traktować jako tych, którzy potencjalnie strasznie mogą w spółkach nabroić.

Mimo tych obaw w ciągu ostatnich 10 lat zarobki menedżerów znacznie wzrosły. Jeszcze w 1990 r. średnia pensja menedżera w USA była „tylko” 85 razy wyższa od średniej pensji pracownika firmy. Na początku nowego wieku przebicie było już jak 500 do 1. Powszechnie uważa się, że pensje menedżerskie to efekt popytu na rynku na dobrze wyedukowaną i doświadczoną kadrę. Do tego pensje te, choć niekiedy astronomiczne, nadal będą rosły. Podobna tendencja będzie się utrzymywała również w Polsce, choć w okresie stagnacji gospodarczej była nieco hamowana.

Zarobki blisko połowy szefów średnich i dużych firm w Polsce to kwoty rzędu 20-40 tys. zł miesięcznie. Prezesi największych firm z udziałem kapitału zagranicznego zarabiają ok. 1 mln zł rocznie. Do tego dochodzą 25-, a nawet 40-proc. premie w różnej postaci oraz bonusy, takie jak samochód służbowy lub ubezpieczenie.

W średnich firmach z kapitałem zagranicznym pensje kształtują się na poziomie 200-300 tys. zł rocznie. Jednak i tu prezesi mogą liczyć na podobnej wysokości premie. Trudniej jest ocenić sytuację w firmach z kapitałem polskim. Nawet spółki giełdowe, które teoretycznie powinny ujawniać zarobki prezesów, zazwyczaj podają tylko łącznie wynagrodzenie całego zarządu. Szacuje się, że duże firmy płacą minimum 400 tys. zł rocznie, przy czym poziom wynagrodzenia zależy od pozycji firmy, branży, oczekiwań wobec przyszłego prezesa oraz umiejętności negocjacyjnych tego ostatniego.

Najwięcej zarabia – taka jest norma światowa – wysoka kadra kierownicza banków. I to niezależnie od wyników finansowych, jakie instytucje uzyskują.

W sumie na pensje zarządów i rad nadzorczych banki wydały w ub.r. ok. 150 mln zł, choć wśród 13 banków giełdowych tylko 4 zanotowały wzrost zysku netto, a jeden zmniejszył stratę. Średnio spadek zysku w tych bankach wyniósł 5 proc. Mimo to w 2003 r. wynagrodzenia zarządów i rad nadzorczych banków giełdowych wzrosły o ponad 19 proc. Po raz kolejny najwięcej zarobiło kierownictwo Banku Millennium — 32,6 mln zł. Równie dużo, bo 15 mln, wydał Bank Handlowy na odprawy dla 3 członków zarządu, w tym prezesa Cezarego Stypułkowskiego. Rok wcześniej największe roczne pobory miał prezes Millennium, Bogusław Kott – ok. 6,8 mln zł. Józef Wancer, szef BPH, zarobił ponad 4,3 mln, a Dong Chang Park z LG Petro Banku – prawie 2,5 mln zł.

Poza sektorem bankowym najwięcej zarobił prawdopodobnie Marek Józefiak, prezes TP SA – ok. 2 mln zł. Inne znane przykłady to: Stanisław Speczik z KGHM-u – 585 tys. zł oraz Wanda Rapaczyńska z Agory – 460 tys. zł.

Jacek Siwicki z Enterprise Investors uważa, że problemem nie są same zarobki, ale forma, w jakiej prezesi są wynagradzani. Zbyt dużą część otrzymują jako stałą pensję, zbyt mało w postaci dodatków motywacyjnych: premii, akcji, opcji na akcje lub opcji menedżerskich. Zdaniem Piotra Tamowicza z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, systemy wynagradzania zarządów, przede wszystkim te wiążące płace z wynikami ekonomicznymi spółki, są jednym z podstawowych narzędzi ograniczania oportunistycznych zachowań. Ale to właśnie opcje menedżerskie były przyczyną kłopotów amerykańskich gigantów. Szefowie tych firm sztucznie podtrzymywali zawyżone kursy akcji, bo sami mieli w tym interes. - Każdy rozsądny system można doprowadzić do absurdu. Na to nie ma siły – uważa Jacek Siwicki. – W jednej z naszych spółek ustaliliśmy, że jeżeli przekroczony zostanie pewien pułap sprzedaży, wypłacone zostaną premie. I nagle nastąpił zmasowany atak klientów, którzy 29 grudnia towar kupowali, a w styczniu go zwracali. Sprzedawcy wzięli pensje i premie za grudzień, ale towar wrócił już za kilka dni. To taki Enron w mikroskali. Pytanie, które sobie dziś zadają Amerykanie, brzmi czy system opcyjny nieuchronnie prowokuje oszustwa.

W Polsce od połowy lat 90. spółki publiczne zaczęły wprowadzać systemy wynagrodzeń w postaci opcji menedżerskich. Pionierem był tu Computerland. Akcjami wynagradzani byli też menedżerowie (a niekiedy również pracownicy) BRE Banku, Agory, Optimusa oraz Pekao. Pensja menedżera to dla inwestora czy akcjonariusza zawsze koszt, o który pomniejszona zostaje zyskowność firmy i jej wartość. Akcje i opcje na akcje motywują.

Ale zdarzają się opinie, że tylko niewielka część tego typu programów ma charakter motywacyjny. Negatywnie ocenia się takie, gdzie akcje obejmowane są za darmo lub symboliczną złotówkę. Wątpliwości budzą też sytuacje, gdy jedynym beneficjentem jest akcjonariusz kontrolujący spółkę. Tak było w przypadku Prokomu oraz spółki Comarch. Niektórzy analitycy uważają, że akcje nie powinny być przydzielane osobom, które mają wpływ na ich kurs. Spółki przyznając akcje mogą jednak same się zabezpieczać, tworząc własne regulacje mające na celu ochronę akcjonariuszy. Tak postąpił zarząd Agory w 2001 r., kiedy wprowadził wiele ograniczeń w przeprowadzaniu akcjami spółki.

Powszechne jest też przeświadczenie, że akcje powinny być raczej instrumentem przywiązującym do firmy, a nie nagrodą za wyniki. Jednak polscy menedżerowie nie pozostają jak na razie długo w jednej firmie. Zmieniający i dopiero kształtujący się rynek sprzyja mobilności.

Michał Chmielewski
GAZETA FINANSOWA
Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Sektor bankowy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki