Resort rolnictwa liczy na otwarcie chińskiego rynku na polskie owoce i drób. Dzięki temu nie byłoby problemów z rosyjskim embargiem - powiedział w środę minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.


"Do Chin eksportujemy, jeśli chodzi o produkcję to jest ponad 120 mln euro rocznie różnych towarów. Liczę na to, że teraz przyleci do Polski przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej i być może uda się otworzyć rynek owoców. Siedemnaście zakładów drobiarskich czeka na zgodę, bo już złożyły odpowiednie papiery - mamy uzgodnione świadectwa weterynaryjne. (...) Ciągle jeszcze zabiegamy o rynek mięsa wieprzowego, bo tutaj chcemy, żeby została uznana regionalizacja. Jakaś mała szansa jest tutaj" - powiedział Jurgiel dziennikarzom.
Dodał jednak, że resort przede wszystkim liczy na znaczne zwiększenie eksportu do Chin drobiu i owoców. "Jeśli udałoby się otworzyć owoce (na rynek chiński), to z embargiem (rosyjskim) nie byłoby problemów. Czekamy jeszcze na decyzję USA, jeśli chodzi o owoce" - zaznaczył.
Szef MSZ Witold Waszczykowski, podsumowując 17 maja sześć miesięcy prac swego resortu, powiedział, że Polska wyszła z dyplomacją poza Europę. Zaznaczył, że za niedługi czas spodziewana jest wizyta przywódcy Chin z "dużą delegacją gospodarczą".
Jurgiel: Polscy rolnicy nie powinni być dyskryminowani w UE
Polscy rolnicy nie powinni być dyskryminowani w UE, np. poprzez niższe dopłaty. Skoro Unia Europejska wkracza nam w ochronę demokracji, to niech zacznie przestrzegać pewnych zasad prawa równej konkurencji - powiedział w środę minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.
"Po 2020 r. ja jako minister nie widzę możliwości, byśmy mieli mniejsze dopłaty. Dlatego, że to jest łamanie Traktatu z Lizbony, odpowiednich artykułów, dyskryminacja ze względu na narodowość, ze względu na położenie. Tak nie powinno być. Skoro Unia Europejska wkracza nam w ochronę demokracji, to niech zacznie też przestrzegać pewne zasady prawa równej konkurencji. (...) Nasz rolnik, producent nie może być dyskryminowany np. dopłatami" - powiedział Jurgiel dziennikarzom.
Pytany, czy po 2020 r. polskie rolnictwo byłoby w stanie konkurować bez unijnych dopłat, odpowiedział: "Myślę, że bardzo ciężko. Dopłaty stanowią znaczną część dochodu, kosztów - 70-80 proc. W momencie otwarcia rynków amerykańskiego (USA - PAP) i Ameryki Południowej, Brazylii i Argentyny, ta konkurencja byłaby bardzo utrudniona" - zaznaczył. (PAP)
luo/ son/ je/