Kryzys finansowy zatacza coraz szersze kręgi: po pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego zgłosiły się oprócz Islandii także Białoruś, Ukraina i Węgry. Drogą ku kolejnemu bankructwu podążą Argentyna. Niepewna pozostaje sytuacja Rosji. W efekcie drastycznie zmalał apetyt na ryzyko, co przekłada się na zamykanie pozycji typu carry trade, co wiąże się z koniecznością kupna jenów.
Apetyt na ryzyko wyznaczany jest przez zmiany giełdowych indeksów. A z tymi jest coraz gorzej: dzisiaj japoński Nikkei225 zanurkował o 9,6%. Spadki na giełdzie w Tokio napędzał mocniejszy jen, który może oznaczać spore kłopoty dla japońskiej gospodarki opartej na eksporcie. Z kolei spadające ceny akcji skłaniały do... kupowania jenów.
„Nie mogę wykluczyć scenariusza, że jen będzie zyskiwał bardziej niż przypuszczałem. Spekulanci zamykają transakcje carry trade. Awersja do ryzyka jest pochodną kryzysu kredytowego i groźby globalnej recesji” – powiedział agencji Bloomberga Toru Umemoto, analityk walutowy w japońskim oddziale Barclays Capital.
O godzinie 9:30 za dolara płacono 95,07 jenów, a więc o prawie 3% mniej niż w czwartek. Wartość euro spadła aż o 5,2%, notując wynik 120,46 jenów. Funt szterling zniżkował o 5,6%, osiągając wartość 150,85 jenów. Kurs eurodolara spadł o 2,3%, zatrzymując się na poziomie 1.2660$. Notowania funta względem dolara obniżyły się o 2,7%, notując kurs 1,5873$.
Japońska waluta mocniejsza niż teraz raz była tylko raz w powojennej historii. Było to w roku 1995, kiedy to dolar był wyceniany na zaledwie 79,75 jenów. Wówczas skoordynowaną interwencję walutową przeprowadziły państwa z grupy G7. Teraz nie można wykluczyć, że w celu zatrzymania aprecjacji jena Bak Japonii zacznie sprzedawać własną walutę.
K.K.