Galopujące ceny energii napędzają inflację w strefie euro, która pierwszy raz w historii unii walutowej osiągnęła dwucyfrowy poziom. W kilku krajach eurolandu wzrost cen przekracza 20%.


Inflacja HICP w strefie euro we wrześniu przyspieszyła do 10,0 proc. wobec 9,1 proc. zanotowanych w sierpniu oraz 8,9 proc. w lipcu czy 8,6 proc. w czerwcu i 8,1 proc. w maju - wynika ze wstępnych szacunków Eurostatu. To nowy rekord w przeszło 20-letniej historii istnienia eurolandu.


Teoretycznie jest to odczyt wyższy od rynkowego konsensusu na poziomie 9,7%. Jednakże po wczorajszym odczycie z Niemiec (10% na CPI i 10,9% na HICP) raczej nie było to zaskoczeniem. Niemniej jednak wszyscy muszą teraz przerobić wykresy, poszerzając skalę do wartości, które do niedawne zarezerwowane były tylko dla źle rządzonych krajów tzw. Trzeciego Świata. W rezultacie cel inflacyjny Europejskiego Banku Centralnego jest obecnie przekroczony 5-krotnie.
Jeszcze na początku roku inflacja w strefie euro wynosiła ok. 5%, co zresztą już wtedy było rekordowo wysokim poziomem. Później na skutek zachodnich sankcji na Rosję i unijnej „polityki klimatycznej” doszło do kryzysu energetycznego w Europie, co wyniosło inflację HICP do niespotykanych poziomów w przeszło 20-letniej historii unii walutowej. I nikt nie założy się o to, że to już koniec tego trendu.
Wzrost wskaźnika inflacji nadal napędzała drożejąca o 40,8 proc. w skali roku (oraz o 3% w porównaniu do sierpnia) energia. Dla porównania, w sierpniu roczna dynamika cen w tej kategorii sięgnęła 38,6 proc., a w czerwcu aż 42 proc. Szybciej niż przed miesiącem rosły ceny żywności, alkoholu i papierosów (o 11,8 proc. wobec 10,6 proc. rdr w sierpniu i 9,8 proc. w lipcu) i dóbr przemysłowych (5,6 proc. wobec 5,0 proc.) Ponownie wzrosła dynamika cen usług (4,3 proc. wobec 3,8 proc.). W danych widać więc tzw. efekty drugiej rundy i „rozlewanie się” inflacji z rynków energii na ceny dóbr trwałego użytku oraz usług.
Już w przynajmniej trzech państwa strefy euro inflacja przekracza 20 proc. W Estonii sięgnęła ona aż 24,2%, na Litwie 22,5%, a na Łotwie 22,4%. Dwucyfrową roczną dynamikę HICP odnotowano w Holandii (17,1%), Słowacji (13,6%), Słowenii (10,6%), Austrii (11%), Niemczech (10,9%), Grecji (12,1%) i Belgii (12%) - wynika z danych Eurostatu. Jak widać, przynależność do strefy euro nie chroni przed bardzo szybkim wzrostem cen.
Problem ten do niedawna dotyczył głównie małych i szybko rozwijających się gospodarek z peryferii eurozony. Teraz już dotyka praktycznie wszystkie kraje eurozony. Nawet we Francji, która do niedawna charakteryzowała się relatywnie umiarkowanie wysoką inflacją, we wrześniu wskaźnik HICP wzrósł o 6,2% w skali roku.
Porównując dane z krajów UE, warto pamiętać, że odczyty wskaźników inflacji są obecnie zaburzone przez nadzwyczajne i tymczasowe "tarcze antyinflacyjne" wprowadzane przez władze poszczególnych państw. Przykładu dostarczyli Niemcy - inflacja za naszą zachodnią granicą przejściowo zwolniła w poprzednich miesiącach po tym, jak władze obniżyły daniny od paliw i wprowadziły tani bilet kolejowy.
Inflacja HICP jest odmienną miarą wzrostu cen od najpopularniejszego i stosowanego przez GUS wskaźnika CPI. O różnicach między wskaźnikami pisaliśmy w artykule „Jak GUS mierzy inflację? Statystycy wyjaśniają”. W skrócie: obie miary stosują nieco odmienny system wag i uwzględniają nieco inny zakres wydatków. Z danych GUS wynika, że we wrześniu inflacja CPI wyniosła w Polsce 17,2 proc. i osiągnęła najwyższy poziom od lutego 1997 roku. Więcej na ten temat piszemy w artykule zatytułowanym: „Mamy inflację ćwierćwiecza. Szybko zmierzamy ku 20%”.