

Na koniec pierwszego kwartału relacja długu publicznego do PKB w strefie euro wyniosła 93,9%. Według europejskich statystyków, Polski dług spadł do 49,5% PKB, co spowodowane było oczywiście „skokiem na OFE”.
Relacja polskiego długu do PKB na poziomie 49,5% oznacza spadek w stosunku do IV kwartału 2013 r. o 7,6 punktu procentowego. W tym samym okresie w całej UE wskaźnik ten wzrósł z 87,2% do 88%.
Najbardziej zadłużonym krajem jest oczywiście Grecja (174,1 proc.), której relacja długu do PKB w ciągu roku wzrosła aż o 13,5 pp. Na podium dłużników niezmiennie są też Włochy (135,6%) i Portugalia (132,9%). Wedle wszelkiego prawodpodobieństwa czwarta lokata należy do Irlandii (123,7% w IV kw. 2013 r.), jednak dla tego kraju oraz dla Holandii Eurostat nie opublikował danych.
Inwestorze, daj się spisać i wygraj iPada Mini
W sumie w ujęciu kwartalnym wskaźnik zadłużenia pogorszył się w 19 krajach członkowskich, w 6 polepszył, a w Estonii pozostał bez zmian. Największy wzrost odnotowano na Słowenii (7 pp.), Węgrzech (5 pp.) oraz Belgii i Portugalii (po 3,9 pp.). Prymusami walki z długiem okazały się Niemcy (-1,1 pp.) oraz Grecja (-1 pp.). Ze względu na reformę systemu emerytalnego formalnie wskaźnik zadłużenia najmocniej obniżył się oczywiście w Polsce (-7,6 pp.).
Najmniej zadłużonym krajem UE pozostaje Estonia, gdzie relacja długu do PKB wynosi zaledwie 10%. Nominalna wartość estońskiego długu to 1,857 mld euro.
Na koniec marca 2014 roku dług publiczny Polski wyniósł według Eurostatu 818,975 mld zł. Rok wcześniej – przed rozmontowaniem OFE – było to 917,862 mld zł, a kwartał wcześniej 934,606 mld zł.
Komentarz eksperta
Hodowla długu trwa w najlepsze
Dane Eurostatu pokazują, że kryzys nadmiernego zadłużenia w Europie nie tylko się nie zakończył, ale wręcz uległ eskalacji. Pomiędzy pierwszym marca 2013 a marcem 2014 r. zadłużenie państw strefy euro zwiększyło się o 262,6 mld euro, czyli o 1,4 pkt. proc PKB. Dług rośnie zarówno w ujęciu nominalnym jak i w relacji do PKB, co świadczy o coraz większym obciążeniu gospodarki. System byłby nie do utrzymania, gdyby nie działania Europejskiego Banku Centralnego, który manipuluje stopami procentowymi, zachęcając kraje do zadłużania się, a inwestorów do kupowania coraz bardziej ryzykownego długu.
Powoli dojrzewają kolejni eurobankruci. Grecja niemal na pewno będzie potrzebowała kolejnego pakietu pożyczkowego po tym, jak kraje strefy euro pożyczyły (w praktyce: podarowały) jej 240 mld euro. Włochy, Portugalia i Cypr to kolejne kraje, gdzie obciążenie długiem publicznym jest nie do utrzymania na dłuższą metę i cały czas rośnie. W kolejce po unijny bailout niedługo mogą się ustawić Słowenia i Chorwacja. Niepokojąco wygląda też sytuacja Hiszpanii i Francji, czyli krajów zbyt-dużych-aby-upaść, ale równocześnie zbyt dużych, aby je uratować.
/mz





























































