W ostatnich miesiącach wzrost kursów EUR/USD oraz EUR/JPY utożsamiany jest ze wzrostem apetytu na ryzyko, czemu służą wzrosty na rynkach akcji. Widząc zwyżkujące indeksy giełdowe wielu inwestorów nabiera optymizmu i pożyczając bardzo tanią gotówkę w USA oraz Japonii lokują kapitał w krajach o wyższych stopach procentowych.
I choć w dwóch największych gospodarkach świata oficjalne stopy procentowe są praktycznie równe zeru, to jednak w ostatnich sześciu miesiącach opłacalność operacji carry trade wyraźnie zmalała. Banki centralne od Nowej Zelandii przez Azję i Europę Zachodnią gwałtownie obniżyły cenę pieniądza, tym samym zmniejszając atrakcyjność własnych walut.
„Powrotna fala wzrostu apetytu na ryzyko zachęca inwestorów do ograniczenia zakładów stawiających na umocnienie walut określanych mianem „bezpiecznej przystani”. To zapewne będzie skutkowało słabszym dolarem oraz większym popytem na pary związane z jenem” – uważa Danica Hampton, strateg walutowy w Bank of New Zealand.
Tymczasem o godzinie 9:30 za jedno euro płacono 1,2982 dolara, a więc o 0,1% więcej niż na poniedziałkowym zamknięciu kwotowań. Od początku miesiąca kurs EUR/USD wzrósł już o 2,5%. Europejską walutę wyceniano na 128,07 jenów, czyli o 0,5% wyżej niż wczoraj.
Pozytywnym czynnikiem dla euro była opinia Jurgena Starka – członka zarządu Europejskiego Banku Centralnego.
„Mamy bardzo mało miejsca do obniżek stóp. Dla mnie osobiście progowa wartość nie jest zbyt odległa względem obecnego poziomu” – napisał Stark w gazecie „Handelsblatt”.
K.K.