REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

Dane dnia: czy rząd i NBP cofają nas do PRL-u?

Ignacy Morawski2020-04-14 09:06główny ekonomista „Pulsu Biznesu” i dyrektor SpotData
publikacja
2020-04-14 09:06

Program ratowania firm przy pomocy banku centralnego wzbudza w Polsce bardzo dużo emocji i kontrowersji. Niektórzy ekonomiści uważają, że zaangażowanie Narodowego Banku Polskiego w pomoc rządowi i gospodarce skończy się niepotrzebną inflacją i destabilizacją gospodarki. Profesor Andrzej Rzońca, doradca Koalicji Obywatelskiej, napisał wręcz, że wracamy do PRL-u. Problem jest na tyle istotny, że chciałbym odpowiedzieć na najważniejsze wątpliwości związane z makroekonomicznymi aspektami wprowadzanych programów ratunkowych i pokazać mój punkt widzenia. 

Dane dnia: czy rząd i NBP cofają nas do PRL-u?
Dane dnia: czy rząd i NBP cofają nas do PRL-u?
fot. Darek Golik / / FORUM

Moje spojrzenie da się ująć w kilku prostych punktach. Po pierwsze, rząd i NBP prowadzą słuszne działania i nie cofają nas do PRL-u. Po drugie, z tymi działaniami wiążą się duże ryzyka, ale dziś nie ma rozwiązań nie niosących ryzyk – destabilizacja gospodarki grozi nam bez względu na wybrany scenariusz. Do PRL-u nie wracamy, ale pewne ostrzeżenia Andrzeja Rzońcy są uzasadnione i warto na nie zwrócić uwagę. 

Przejdę przez kilka prostych argumentów, które prowadzą mnie do takich wniosków i odpowiadają na największe wątpliwości. 

Przede wszystkim, absolutnie kluczowym problemem dla rządu jest pytanie o optymalną wielkość emisji długu publicznego koniecznego do ratowania gospodarki. Inne problemy są tylko wtórne i znacznie mniej istotne, w tym problem korzystania lub niekorzystania ze wsparcia banku centralnego. Wstrząs związany z pandemią grozi wysokim bezrobociem, zubożeniem części społeczeństwa, gigantycznymi zatorami płatniczymi i destrukcją struktur organizacyjnych firm na dużą skalę. Można znacząco złagodzić wiele z tych zjawisk dzięki istotnemu zwiększeniu wydatków publicznych i gwarancji kredytowych rządu, ale koszt takiej pomocy będzie gigantyczny – żeby była ona jakkolwiek efektywna może sięgać ok. 200-500 mld zł, czyli 10-25 proc. PKB.

A to z kolei niesie ryzyko pogorszenia wiarygodności kredytowej kraju i wyższej inflacji w przyszłości, czyli zjawisk, które też będą miały negatywne konsekwencje. Na szali stoją zatem ryzyka różnego rodzaju. Jestem przekonany, że lepiej zaryzykować wysoki dług publiczny niż chaos gospodarczy – z tym pierwszym problemem będzie można jakoś sobie poradzić w przyszłości. Co ciekawe, sam profesor Rzońca też prawdopodobnie się z tym zgadza, ponieważ jest współautorem Alertu Gospodarczego, w którym grupa ekonomistów szacuje konieczną emisję obligacji na programy ratunkowe na ok. 150 mld zł w tym roku (tutaj źródło PDF).

OK. Gdy już uznamy, że powinniśmy zaryzykować zwiększenie długu publicznego, mierzymy się z pytaniem, jak sfinansować rosnący deficyt w finansach publicznych. Czy może zrobić to bank centralny, czy nie? Wbrew pozorom, w prawie każdym przypadku dojdzie do zwiększenia ilości pieniądza w gospodarce. Banki kupią obligacje płacąc rządowi wytworzonymi rachunkami. A rachunki bankowe są pieniądzem (pieniądz to gotówka, rachunki bankowe i lokaty – 90 proc. stanowią te ostatnie dwa elementy). Jeżeli zaś dojdzie do interwencji banku centralnego, który kupi od banków obligacje, to ilość pieniądza w gospodarce się nie zmieni*, tylko banki zamiast obligacji będą posiadały rezerwy w banku centralnym. Zmieni się struktura aktywów banków komercyjnych, ale nie ilość pieniądza w gospodarce. Ta struktura aktywów sektora bankowego może mieć znaczenie m.in. dla kursu złotego, ale na razie ten problem pomijam, uznając, że nie należy do clou argumentacji. 

Dobrze, czy zatem nie ma żadnej różnicy, czy obligacje kupią tylko banki, czy też zrobi to ostatecznie Narodowy Bank Polski? Ma to nieduże znaczenie dla ilości pieniądza, ale ma duże znaczenie dla kosztu pieniądza i tym samym obciążenia budżetu kosztami zadłużenia. O całym problemie należy myśleć bardziej w kategoriach stóp procentowych niż w kategoriach ilości pieniądza, to drugie zjawisko możemy sobie z rozważań w ogóle wyeliminować. W ostatnich 10 latach podaż pieniądza w Polsce wzrosła o 120 proc., podczas gdy nominalny PKB wzrósł o 60 proc., a mimo to mieliśmy w tym czasie problem ze zbyt niską a nie zbyt wysoką inflacją (znajdowała się ona średnio poniżej celu NBP). 

Sprzedaż 150 mld zł obligacji polskim bankom w okresie paru miesięcy byłaby trudna – musiałyby one podnieść swoje inwestycje w papiery skarbowe o ponad 50 proc., czyli w skali niewidzianej w tak krótkim czasie nawet w szczycie kryzysu finansowego w 2008/2009 r. (nawet w relacji do kapitałów banków byłoby to więcej niż wtedy). Część obligacji trzebaby sprzedać inwestorom zagranicznym, ale ci w obecnej sytuacji żądaliby prawdopodobnie wysokiej premii za ryzyko i relatywnie wysokich odsetek. Koszt tych odsetek obciążałby polski budżet na długie lata. W takiej sytuacji interwencja banku centralnego pozwala znacząco obniżyć koszt zadłużenia. Bank centralny biorąc na siebie część emisji obligacji (bezpośrednio, albo pośrednio – od banków komercyjnych) zmniejsza ryzyko i tym samym oprocentowanie. Innymi słowy, bank centralny robi to, do czego jest powołany: obniża faktyczny koszt pieniądza w gospodarce w sytuacji, gdy jest to potrzebne dla utrzymania stabilności gospodarczej kraju. Działa zgodnie ze swoim mandatem. 

A co z ryzykiem inflacji? Każde wspieranie gospodarki przez zwiększanie deficytu budżetowego niesie takie ryzyko, ale w tym momencie ryzyko inflacji jest dużo mniej istotne niż ryzyko deflacji. W ostrych kryzysach lepiej jest przereagować niż czekać zbyt długo. Natomiast w przyszłości bilans ryzyk inflacyjnych może się zmienić. Ale nie przez mityczny „pusty pieniądz”, bo ta kategoria nie pozwala nam wyjaśnić absolutnie niczego. Ryzyko polega raczej na tym, że ewentualny wzrost zadłużenia publicznego może być tak wysoki, że bank centralny nie będzie mógł podnieść stóp procentowych, gdy będzie tego wymagało ryzyko inflacyjne.

Teoretycznie możemy znaleźć się w sytuacji, gdy po kryzysie trzeba będzie podnosić stopy procentowe – gospodarka będzie już się kręcić na wysokich obrotach i nie będzie potrzebowała niskich stóp procentowych – ale wysokość długu publicznego będzie to uniemożliwiać. Jak prawdopodobny jest taki scenariusz? Wszystko zależy od głębokości recesji. Jeżeli pandemia zacznie mijać od czerwca to sądzę, że nie jest to bardzo prawdopodobny scenariusz, bo dług publiczny nie wzrośnie drastycznie. Jeżeli recesja będzie trwała długo i wywoła duży i trwały spadek PKB oraz skokowy wzrost długu, wtedy ryzyko podwyższonej inflacji w przyszłości stanie się wyższe. Czy to źle?

Sądzę, że może to być najmniejsze zło. Podwyższona inflacja byłaby mimo wszystko mniej kosztowna dla ludności niż gigantyczne bezrobocie i rozpad struktur organizacyjnych firm dzisiaj. W sytuacji głębokiej i długiej recesji wszystkie scenariusze polityki gospodarczej będą bardzo bolesne. Ale powtarzam: podwyższona inflacja to scenariusz naprawdę czarny. 

Czy zatem do interwencji NBP należy podejść bezkrytycznie? Główne ryzyko związane z działaniami banku centralnego nie polega na tym, że jego dzisiejsze, konkretne działania wywołają niepotrzebną inflację, ale na tym, że dojdzie do trwałego przejęcia kontroli rządu nad decyzjami banku. Dziś bank centralny finansuje pakiet ratunkowy, za rok sfinansuje pakiet inwestycyjny, za dwa lata pakiet socjalny, za trzy lata zieloną transformację, za cztery lata coś tam jeszcze. Ograniczenie budżetowe rządu zostanie trwale zniesione, co mogłoby się przełożyć na trwały wzrost inflacji. Powszechny w krajach rozwiniętych zakaz finansowania budżetu przez bank centralny nie wynika z faktu, że jest to zawsze złe dla gospodarki –  większość ekonomistów zgodzi się na pewno, że z czysto ekonomicznego punktu widzenia takie działanie może być czasami uzasadnione. Sens zakazu polega na tym, że gdy raz udostępni się rządowi takie narzędzie, to najprawdopodobniej zechce on korzystać z niego często. Tak ustawione są bodźce w systemie politycznym. 

Instytucje polityczne w krajach rozwniętych są mocniej zakorzenione niż w Polsce, więc ich zmiana w okresie stanu pandemii nie jest tak ryzykowna. W Polsce znajdujemy się w sytuacji, gdy ochrona konstytucyjna jest bardzo osłabiona i wiele decyzji może być podejmowanych na zasadzie precedensów. Z wypowiedzi premiera wynika, że stabilność makroekonomiczna jest traktowana przez rząd jako bardzo wysoki priorytet, ale przecież nie wiemy, kto będzie premierem za dwa-trzy lata. W sytuacji bardzo głębokich podziałów społecznych bank centralny może być łatwo wykorzystywany do realizacji bieżących celów politycznych. Jak drzwi do interwencji NBP na rynku obligacji skarbowych zostały wyłamane, może być je ciężko zamknąć. W tym sensie ostrzeżenia profesora Rzońcy są warte wysłuchania. 

Ale czy hipotetyczne ryzyko dotyczące przyszłości powinno zapobiegać walce z bieżącymi, poważnymi zagrożeniami? Nie sądzę. Na szali mamy same słabe rozwiązania. Nie sądzę, aby czekanie na wzrost bezrobocia do dwucyfrowych poziomów miało w tym momencie więcej zalet niż podjęcie ryzyka niekonwencjonalnej interwencji banku centralnego. Z ryzykami związanymi z tą interwencją będziemy mogli sobie w przyszłości potencjalnie poradzić, a negatywne skutki skokowego wzrostu bezrobocia odczulibyśmy już dziś. 

Do tematu interwencji banków centralnych będę wracał wielokrotnie, bo będą one współzcześnie częste, duże wywołujące wiele kontrowersji.

* Temat wpływu emisji na podaż pieniądza jest oczywiście bardziej złożony niż tutaj opisałem. Na przykład, emisja obligacji dla ludności nie zwiększyłaby podaży pieniądza. Podobnie z emisjami dla inwestorów zagranicznych. Uznałem jednak, że te różnice nie wpływają na istotę przedstawianych tu argumentów. 

fot. / / SpotData
fot. / / SpotData



*** 
Jak codziennie, pokazuję poniżej krzywą epidemii w wybranych krajach Europy oraz w USA. Do prezentowanych zwykle ścieżek dodałem czwartkową projekcję Instytutu Pomiarów i Ewaluacji Zdrowia Uniwersytetu Waszyngtońskiego (Institute of Health Metrics and Evaluation). 

Na krzywych widać, że w wielu krajach epidemia zaczyna być ograniczana. Natomiast wciąż idzie to bardzo powoli w najbardziej dotkniętych krajach, czyli we Włoszech i Hiszpanii. Możliwość zniesienia społecznej kwarantanny w Europie od drugiej połowy maja jest wciąż aktualna, chociaż proces ten będzie bardzo powolny. 

Źródło:
Ignacy Morawski
Ignacy Morawski
główny ekonomista „Pulsu Biznesu” i dyrektor SpotData

Pomysłodawca projektu i szef zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez "Rzeczpospolitą" i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. W 2019 r. wyróżniony przez ThinkTank jako jeden z 10 ekonomistów najbardziej słuchanych przez polski biznes. W tym samym roku projekt SpotData, który założył, został nominowany do nagrody GrandPress Digital. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (77)

dodaj komentarz
szkuciaty
Brawo, podpisuję się pod powyższym. Jak to możliwe, że taki wirusek spowodował ogólnoświatowy kryzys? Pompowana przez media i rządzących psychoza jest na rękę koncernom farmaceutycznym, a właściciele wielkich fortun już zacierają ręce na zbliżające się zakupy za bezcen.
szkuciaty
Podpisuję się pod wpisem Pana pis_po_jedno_zlo
pis_po_jedno_zlo
Pan Ignacy Morawski to chyba profesor ekonomii z Zimbabwe. Wstyd jest wypisywać takie bzdury na portalu ekonomicznym. Recepta na wszystkie problemy to pusty dodruk i dochód podstawowy dla każdego, genialne... A co gdyby tak w końcu zlikwidować patologiczne banki centralne, pozwolić rynkowi na ustalanie kosztu pieniądza, pozwolić Pan Ignacy Morawski to chyba profesor ekonomii z Zimbabwe. Wstyd jest wypisywać takie bzdury na portalu ekonomicznym. Recepta na wszystkie problemy to pusty dodruk i dochód podstawowy dla każdego, genialne... A co gdyby tak w końcu zlikwidować patologiczne banki centralne, pozwolić rynkowi na ustalanie kosztu pieniądza, pozwolić upaść firmom zombie, które żyją tylko z rolowania kredytu i to często jeszcze na ujemnym oprocentowaniu... Naprawdę takie cuda się dzieją, dzięki EBC. Potężne korporacje zajmują się buybackami, prezesi inkasują ogromne premie opcyjne, bo wartość akcji rośnie, a gdy przychodzi kryzys banki centralne skupują wszystko na pniu i jeszcze dopłacają za możliwość kupna obligacji, przecież to chore. Żadnej odpowiedzialności. Takie działania uniemożliwiają konkurowanie małym przedsiębiorstwom i kapitał podlega błędnej alokacji. Ta patologia kiedyś musi się skończyć. Tymczasem zamiast końca, mamy coraz większą spiralę zadłużenia, sztuczną blokadę gospodarki światowej, prawdopodobnie ogromną nacjonalizację przedsiębiorstw za pieniądze wykreowane z powietrza przez banki centralne, dwucyfrową inflację na horyzoncie, największe bezrobocie od 100 lat, zniszczenie klasy średniej, totalne bezprawie, zamykanie ludzi w aresztach domowych, inwigilację na niespotykaną skalę, dochód podstawowy na horyzoncie i projekt ID2020. Przerażające, a wszystko doskonale zaplanowane i możliwe do zrealizowania dzięki sztucznej histerii z powodu koronawirusa, który jest tak straszny, że w tym roku przegrywa z sezonową grypą. Gdzie są informacje w mediach o zgonach z powodu grypy i malarii? Szwecja o dziwo zachowała się normalnie i notuje mniejszą liczbę zachorowań na 1000 osób niż Norwegia. Tymczasem wszystkie inne kraje dewastują gospodarkę z powodu koronawirusa, który nie zmieniłby w znaczący sposób liczby rocznych zgonów. Umierają w większości osoby, które i tak umarłyby w tym roku na cokolwiek innego...

https://www.worldometers.info/
Grypa 140,6k zgonów w tym roku.
Medialny bohater 127,6k.
meryt
"Szwecja o dziwo zachowała się normalnie i notuje mniejszą liczbę zachorowań na 1000 osób niż Norwegia."

Nie.
Szwecja, Norwegia
13216 6937 (przypadków)
10099 5421 (populacja tys.)
1,30864442 1,279653201

grzegorzkubik
Nie wszystko w PRL-u było złe i cofnięcie się do wielu rozwiązań z minionej epoki jest przejawem przejrzenia na oczy. Po 30 latach transformacji nadszedł czas na wielką refleksję.
lubi01
Większych bzdur dawno nie czytałem. Niestety polski złoty to nie potrodolar i każdy dodruk będzie skutkował osłabieniem złotówki i w efekcie wzrostem inflacji. dobrze ze na razie ropa jest tania ale za chwile się to może się zmienić i będziemy w czarnej .... porównywanie NBP do FEDu czy EBC. to jak porównywanie stawu do morza. Taki Większych bzdur dawno nie czytałem. Niestety polski złoty to nie potrodolar i każdy dodruk będzie skutkował osłabieniem złotówki i w efekcie wzrostem inflacji. dobrze ze na razie ropa jest tania ale za chwile się to może się zmienić i będziemy w czarnej .... porównywanie NBP do FEDu czy EBC. to jak porównywanie stawu do morza. Taki Goldman Sachs może złotówce zrobić jesień średniowiecza, a rządzący nie powinni mu dostarczać do tego argumentów. Poza tym powiedz pan te swoje argumenty Frankowiczom, których raty poszły teraz mocno w górę.
meryt
- Trzeba zacząć od Rezerwy Federalnej. Instytucja ta, pod przewodnictwem Jerome’a Powell’a, zdecydowała się uruchomić nielimitowane QE. Tak, to nie pomyłka. Fed postanowił wprowadzić w życie zasadę „whatever it takes” – czyli dla ratowania gospodarki zrobi absolutnie wszystko, co możliwe. Czyli „nadrukuje” tyle dolarów, skupi tyle - Trzeba zacząć od Rezerwy Federalnej. Instytucja ta, pod przewodnictwem Jerome’a Powell’a, zdecydowała się uruchomić nielimitowane QE. Tak, to nie pomyłka. Fed postanowił wprowadzić w życie zasadę „whatever it takes” – czyli dla ratowania gospodarki zrobi absolutnie wszystko, co możliwe. Czyli „nadrukuje” tyle dolarów, skupi tyle aktywów, ile będzie trzeba, by zapobiegać panice i recesji.,
- Europejski Bank Centralny uruchomił "Pandemic Emergency Purchase Programme"(PEPP) o wartości 750 mld euro. Warto zwrócić uwagę, że zrobił to na „górce”, po wielu latach zwiększania bilansu,
- Bank Anglii uruchomił QE o wartości około 231 mld USD.
- Pionierzy luzowania ilościowego nie ustają w druku jenów. Bank Japonii kupuje obligacje skarbowe (ma już około 50% rynku długu skarbowego!), jednostki funduszy ETF odwzorowujących indeks Nikkei (ma już około 20% rynku ETF na japońskie indeksy!) i co tylko się da. Tylko w ostatni wtorek japońskie banki pożyczyły z BoJ 90 mld USD.
- Reserve Bank of Australia zapowiedział, że będzie kupował rządowe obligacje bez limitu. Wiadomo jednak, że na razie oznacza to program o wartości około 90 mld USD.
- QE odpalono nawet w Korei Południowej, RPA, Nowej Zelandii, Islandii czy Izraelu
specjalnie_zarejestrowany2
Sprowadzili już nawet samolot z ZSRR, szacunek za dbałość o szczegóły.
marianpazdzioch
"będzie można jakoś sobie poradzić w przyszłości"

A ja skróciłbym te wywód do jakośtambędzie. Nie, nie będzie "jakoś". Będzie źle. Czy gospodarka zmagająca się z wysoką inflacją, a w zasadzie permanentną stagflacją, czy też z zaciągniętym po korek długiem, to technicze bankructwo.
Rozwój napędzają inwestycje,
"będzie można jakoś sobie poradzić w przyszłości"

A ja skróciłbym te wywód do jakośtambędzie. Nie, nie będzie "jakoś". Będzie źle. Czy gospodarka zmagająca się z wysoką inflacją, a w zasadzie permanentną stagflacją, czy też z zaciągniętym po korek długiem, to technicze bankructwo.
Rozwój napędzają inwestycje, praca, technologia. W sytuacji wysokich podatków, a co za tym idzie jeszcze większej biurokracji i korupcji, niepołacalności oszczędzania w złotówkach, co najwyżej zostaje to ostatnie - technologia. A jak wiadomo żadnym potentatem w tej dziedzinie nie jesteśmy. Gdyby nie import technologii nadal mazalibyśmy, jak za Jaruzelskiego patykiem w g.
and-owc
Nikt się nie cofa, tylko idzie drabiną "Jakubową" do nieb ("międzynarodówka"). Było niewolnictwo,feudalizm,socjalizm,kapitalizm,idziemy w stronę Komunizmu (posranego). Brak dawnych "Filozofów" w czasie rozwoju informatyki, muszą ich zastąpić ineligentne "Roboty" (nieuków). "Przez ile dróg" Nikt się nie cofa, tylko idzie drabiną "Jakubową" do nieb ("międzynarodówka"). Było niewolnictwo,feudalizm,socjalizm,kapitalizm,idziemy w stronę Komunizmu (posranego). Brak dawnych "Filozofów" w czasie rozwoju informatyki, muszą ich zastąpić ineligentne "Roboty" (nieuków). "Przez ile dróg" - śpiewała Eleni.

Powiązane: Koronawirus a gospodarka

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki