W wielu kwestiach działania rządów PiS-u budziły wątpliwości prawne i niezadowolenie społeczeństwa. Za najważniejszymi ludźmi stała jednak potężna machina urzędnicza. Kto zatem może odpowiedzieć swoim majątkiem za swoje decyzje?


W wielu spółkach Skarbu Państwa trwa już kadrowa karuzela. Głośno było też o bajecznych zarobkach w TVP czy w prokuraturze. NIK opublikował raport miażdżący fuzję Orlenu z Lotosem, zaś minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman mówi, że "któremuś z nich [Obajtkowi lub Sasinowi - red.] może grozić długotrwałe więzienie".
Czy jest jednak możliwość, by za swoje czyny odpowiedzieli także finansowo? Sprawa nie jest taka prosta. Choć ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa istnieje w polskim systemie prawnym od ponad 13 lat, to nie jest ani powszechnie znana, ani skutecznie wykorzystywana do dochodzenia roszczeń.
"Rolą ustawy powinno być należyte zabezpieczenie interesów poszkodowanego – Skarbu Państwa, na przykład w sytuacji, gdy koniecznym byłaby zapłata odszkodowania za bezprawne działania organów administracji publicznej" – wskazuje mec. Elżbieta Buczek z kancelarii Dubois i Wspólnicy, cytowana przez portal wyborcza.biz.
"Nie ma szans"
Szukanie odpowiedzialnych czy winnych za błędy funkcjonariuszy publicznych na podstawie ustawy o ich odpowiedzialności majątkowej jest trudne z uwagi na samą konstrukcję tych przepisów - czytamy w portalu.
Dochodzenie odpowiedzialności majątkowej np. od prezesa NBP Adama Glapińskiego nie ma większego sensu. Przepisy nie dają ku temu silnych podstaw prawnych. Sytuacja podobnie wygląda w przypadku prokuratowów. "Prokuratorzy są wprost wymienieni jako „funkcjonariusze publiczni" w art. 115 kodeksu karnego, ale definicja z ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych już ich nie obejmuje" - mówi mec. Buczek.
Z końcem grudnia 2023 roku premier Donald Tusk podkreślił, że niektórzy dziennikarze TVP "zarabiali czterdzieści razy więcej od nauczycieli czy pielęgniarek, a lista hańby jest znacznie dłuższa". Pytany "czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak" - dodał szef rządu. Ale to też nie bedzie proste.
"Oczywiście nie są oni [pracownicy TVP - red.] funkcjonariuszami publicznymi w rozumieniu ustawy. W kwestii możliwości podważenia zasadności pobieranych wynagrodzeń najbardziej właściwa wydaje się droga postępowania podatkowego czy zakwestionowania składek społecznych przez ZUS (umowa o pracę i umowa o świadczenie usług z tym samym podmiotem jako sposób na obniżenie należnego podatku)" - odpowiada mec. Buczek.
Oprac. JM



























































