Europejski kryzys nie jest kryzysem euro, lecz kryzysem państwa socjalnego. Natomiast wspólna waluta jest jedynie mechanizmem, który skutecznie obnaża rezultaty braku odpowiedzialności po stronie polityków.
![]() | » Euro to nie tylko korzyści, ale też zagrożenia |
Istota mechanizmu odpowiedzialnego za kryzys była identyczna w Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włoszech, Irlandii, a także na Cyprze. Przerost długu w sektorze publicznym lub prywatnym postawił ostatecznie sektory bankowe na krawędzi za sprawą sztucznie wywołanego cyklu koniunkturalnego. W rezultacie rządy pozbawione dostępu do finansowania musiały prosić o wsparcie inne kraje.
Kryzysy podobne do widzianego dzisiaj w Europie powracają mniej więcej co dziesięć lat. Najlepszym przykładem jest Argentyna, która właśnie po dekadzie od upadku finansów publicznych ponownie znalazła się na krawędzi. Z kolei euro nadaje europejskiemu kryzysowi jedynie szczególny charakter.
Euro otwiera oczy
Największą korzyścią płynącą z euro jest brutalne obnażenie niewydolności przerośniętego państwa opiekuńczego. Wspólna waluta zainicjowała dyskusję nad istotą polityki gospodarczej prowadzonej w europejskich krajach. Owocem kryzysu jest postępująca prywatyzacja oraz dostrzeżenie konieczności ograniczenia długu publicznego i deficytów. Ponadto rynki pracy w krajach dotkniętych rekordowym bezrobociem są reformowane w kierunku większej elastyczności.
![]() | » "Polska potrzebuje euro, aby rosnąć dalej" |
Euro nie pozwala na dodruk pieniądza w celu załatania braków w państwowej kasie. Dzięki temu politycy nie mogli rozwiązać kryzysu za pośrednictwem inflacji, lecz musieli powiedzieć swoim obywatelom wprost, że nacjonalizują ich majątki.
Istota tych rozwiązań, czyli inflacji (lub dewaluacji krajowej waluty), a także nacjonalizacji jest identyczna, gdyż ich efektem jest zubożenie przeciętnych ludzi. Jednak nacjonalizacja jest bolesna i dostrzegalna, przeciwnie do rozwiązań polegających na dodruku pieniądza bądź osłabieniu krajowej waluty.
To sprawia, że cypryjskie społeczeństwo dostrzega rzeczywiste działania polityków oraz zastanawia się nad ich motywacjami. Największą korzyścią płynącą z takiej sytuacji jest silna kontestacja praktyk rządzących oraz dostrzeżenie konieczności zmiany modelu gospodarczego. Bez euro sprawa zostałaby zamieciona pod dywan, tak jak wielokrotnie w powojennej historii flirtu bankierów z politykami.
Piotr Lonczak
Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl