Rezerwa Federalna postanowiła ograniczyć program skupu aktywów (QE) o 10 mld USD, czyli do 75 mld USD miesięcznie. Stopa funduszy federalnych oczywiście nie uległa zmianie i już od pięciu lat utrzymywana jest w przedziale 0,0-0,25%.
Decyzja o ograniczeniu QE3 jest najważniejszym wydarzeniem A.D. 2013 w świecie finansów. Z dużym prawdopodobieństwem przybliża ona koniec hossy na rynkach akcji oraz zwiększa ryzyko nawrotu recesji w USA.
Po przeszło półroczu publicznych deliberacji i niemal roku rynkowych spekulacji Rezerwa Federalna wreszcie podjęła decyzję, którą i tak wcześniej czy później musiałaby podjąć. Tempo skupu aktywów (QE3) od stycznia zostanie zredukowane o 10 mld USD miesięcznie, czyli do 75 mld USD na miesiąc. W ramach QE3 Fed w 2013 roku zwiększył bazę monetarną Stanów Zjednoczonych o przeszło bilion dolarów, a więc o 41%!
Baza monetarna USA rośnie w tempie wykładniczym
Źródło: Rezerwa Federalna z St. Louis.
To monetarne szaleństwo (w wersji oficjalnej używa się słowa „eksperyment”) kiedyś musiało zostać jeśli nie zakończone, to przynajmniej ograniczone (tzw. „tapering”). Natomiast jest pewnym zaskoczeniem, że taka decyzja zapadła w grudniu, na przedostatnim posiedzeniu FOMC pod wodzą Bena Bernankego. Przewodniczący Fedu na konferencji prasowej powiedział, że „taperowanie” będzie rozłożone w czasie niemal na cały 2014 rok i że najprawdopodobniej będzie się ono odbywać w takim samym tempie (czyli ok. 10 mld USD na posiedzenie). Co więcej, tempo ograniczania QE3 ma być uzależnione od stanu amerykańskiej gospodarki, a przede wszystkim od sytuacji na rynku pracy.
Zmianie nie uległa obietnica utrzymania ultra-luźnej polityki monetarnej przynajmniej tak długo, aż stopa bezrobocia nie spadnie do 6,5% lub oczekiwana inflacja w horyzoncie dwuletnim nie przekroczy 2,5%. Patrząc na projekcie makroekonomiczne członków FOMC można oczekiwać, że zerowa stopa funduszy federalnych pozostanie w mocy przez cały rok 2014 i zapewne także znaczną część 2015. Oznacza to faktyczne odsunięcie w czasie pierwszej podwyżki stóp procentowych w USA.
Co ma spaść, może jeszcze wzrosnąć
Być może to właśnie ten czynnik zadecydował o paradoksalnej reakcji Wall Street. Informacja, która przecież mogłaby wywołać 3-procentową przecenę akcji, doprowadziła do... przeszło jednoprocentowych wzrostów głównych nowojorskich indeksów. Jednak w mojej ocenie ograniczenie QE3 zabije trwającą już niemal 5 lat hossę na amerykańskim rynku akcji. Pozbawiony monetarnego paliwa rynek, który wczoraj otarł się o rekordy wszech czasów, w perspektywie następnych miesięcy jest według mnie skazany na silne spadki.
Nawet sam Fed przyznał, że w ostatnich pięciu latach sesje poprzedzające i towarzyszące ogłoszeniu komunikatu FOMC odpowiadały za ponad 50% zwyżki S&P500, więc pozbawiony tego „dopalacza” indeks czeka ciężki rok. Jeśli do tego dołożyć bardzo niską dynamikę wyników spółek oraz wciąż bardzo powolny wzrost amerykańskiej gospodarki, to otrzymujemy potencjalnie wybuchową mieszankę. Początek bessy w drugim lub trzecim kwartale 2014 roku jest moim scenariuszem bazowym.
Jednak do tego czasu Wall Street nadal może żyć nadziejami. Czynnikiem napędzającym hossę przez najbliższych kilka miesięcy może być obserwowany od kilku miesięcy napływ gotówki do amerykańskich funduszy akcji. Zwykle to tzw. „ulica” ostatnia zauważa hossę i zazwyczaj kupuje akcje, gdy tzw. smart money już zaczyna ewakuację z giełdy. To samo dotyczy GPW, gdzie bez inwestorów zagranicznych oraz z okaleczonymi OFE możemy zapomnieć o wzrostach.
Krzysztof Kolany
Główny analityk Bankier.pl



























































