Okres poprzedzający referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej zamienił się w festiwal gróźb i strachów. Politycy straszą imigrantami z Polski, rząd - czarną dziurą po Brexicie, a media exodusem wykształconych specjalistów z City.
Trudno o grupę, która potencjalne konsekwencje wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej przeanalizowałaby gruntowniej niż, o ironio, pozbawieni głosu w tej sprawie imigranci mieszkający na Wyspach. W czołówce najliczniejszych narodowości w Wielkiej Brytanii znaleźli się Polacy tłumnie wyjeżdżający na Wyspy po wspólnotowej akcesji w 2004 roku.
O tym, jaki klimat wyczuwa się wśród Polaków na Wyspach w przededniu referendum opowiadał w niedawnej rozmowie z Bankier.pl Jakub Krupa, mieszkający w Londynie korespondent Polskiej Agencji Prasowej. Kilkakrotnie w trakcie tej rozmowy, odmieniane przez różne przypadki, padało słowo „strach”. Nie da się bowiem ukryć, że w dyskusji o Brexicie argumenty przytaczane zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników, to gra na emocjach. Kto kogo i przed czym straszy próbuje wystraszyć w związku z perspektywą wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii?
Brexit to czarna dziura
Jak mówi Jakub Krupa, jedną z charakterystycznych cech i zarazem głównym grzechem trwającej w Wielkiej Brytanii kampanii rządowej jest roztaczanie przed obywatelami wizji czarnej dziury i wielkiej niewiadomej, jaka miałaby się zdarzyć po ewentualnym wystąpieniu tego kraju z Unii Europejskiej. – Elementem kampanii rządu Camerona są komunikaty, że Brexit będzie jak „leap in the dark” – skok w otchłań, po którym wszystko może się zawalić. O ile ta strategia może być zrozumiała wobec obywateli brytyjskich, to dla milionów obywateli z innych krajów Unii jest sytuacją absolutnie nie do pozazdroszczenia – wyjaśnia.
Brexit to mniej problemów z bezimienną masą imigrantów
W dyskusji publicznej powtarza się, że wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej to szereg potencjalnych konsekwencji dla imigrantów w tym kraju. Potencjalnych, bo na razie trudnych do zdiagnozowania na pewno. Wiadomo jednak, że wynik głosowania 23 czerwca wpłynie na to, na jakich zasadach będą mogli przebywać w Wielkiej Brytanii. – Dla wielu z nich, będących poniżej progu rezydencji, oznacza to bycie na absolutnej łasce przepisów unijnych – przypomina Krupa.
Przeczytaj także
Niepewni dalszego biegu wydarzeń, główni zainteresowani pozostają bez wpływu na wynik czwartkowego referendum. Co gorsza jednak, przy okazji stali się kartą przetargową w rozgrywkach obydwu stron. Bezimienni, przytaczani jako przykład jednakowych problemów. – Nie dość, że na tę wyczekiwaną przez wszystkich decyzję nie mają żadnego wpływu, to jeszcze w dyskusji publicznej są przedstawiani bardziej jako przedmiot niż podmiot. To tylko podsyca ich lęk.
Brexit to rychły powrót wiz dla Polaków
– W całej tej publicznej dyskusji brakuje merytorycznej argumentacji – twierdzi korespondent PAP-u. – Bezzasadne jest straszenie, że 24 czerwca się budzimy z wizami do Wielkiej Brytanii, bo to się nie wydarzy. Kiedy więc czytam teksty o czekających nas pozwoleniach na pracę, o wizach, o tym, że rodziny nie będą mogły przyjeżdżać do bliskich w odwiedziny, to jest to dla mnie zrozumiały lęk, ale jednocześnie wiem, że to nieprawda, przynajmniej nie od razu – uważa Krupa i dodaje: – W publicznym przekazie brakuje informacji o pewnych ograniczeniach, które sprawiają, że Wielka Brytania niektórych działań na pewno nie podejmie. Duża część nerwowości bierze się stąd, że ludzie nie rozumieją możliwych konsekwencji Brexitu, tak jak wcześniej nie rozumieli, o co chodzi w negocjacjach Camerona, a tylko przyjmowali jedno i drugie jako atak na Polaków.
Brexit to eksodus wykształconych polskich specjalistów z Wielkiej Brytanii
Londyński korespondent PAP-u w niedawnej publikacji na łamach theguardian.com („Despised, but voiceless – what it’s like to be an EU migrant in the UK”) pisał, że jedną z konsekwencji opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię mogłoby być opuszczenie Wielkiej Brytanii przez specjalistów z Polski pracujących w City, m.in. w zlokalizowanych tam bankach inwestycyjnych. Autor uznaje, że byłyby to wyjazdy niejako honorowe, spowodowane niesmakiem pozostałym po stylu przedreferendalnej kampanii. Dopytywany, czy naprawdę bierze pod uwagę taki scenariusz, potwierdza: – Tak. Znam sporo osób, które mówią, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii w sposób, w jaki odbywa się to teraz, czyli głównie poprzez straszenie imigrantami (czytaj: Polakami) jest zwyczajnie niezgodne ze zbiorem wartości, w które wierzą. Jeśli ten niezdrowy poziom atmosfery skierowanej przeciwko imigrantom „przyjeżdżającym i zabierającym miejsca pracy” przełoży się na ograniczenie swobód, które mamy dziś zagwarantowane, to nawet osoby, które będą mogły w Wielkiej Brytanii pozostać, nie będą chciały.
Polak w Londynie: Jesteśmy coraz mniej egzotyczni

Do tej pory byliśmy traktowani raczej jako dziki kraj ze Wschodu - mówi o postrzeganiu Polaków w Wielkiej Brytanii mieszkający w Londynie Jakub Krupa. I przyznaje, że na Wyspach nadal brakuje nam liderów i naturalnych rzeczników. Nie pomaga fakt, że Anglicy niewiele wiedzą o Polsce i postrzegają ją w taki sposób jak Polaka, jakiego znają.
Pytany o powody potencjalnego odwrotu pracujących w Londynie białych kołnierzyków z Polski, Jakub Krupa odpiera: – [Będą wyjeżdżali – red.] bo atmosfera pozostanie nieprzyjemna, a ludzie zapamiętają to, co działo się w związku z Brexitem. Zapamiętają, że o imigrantach opowiadało się, jakby to był jakiś zbiorczy towar. Albo jakby to byli ludzie z zasady gorzej wykształceni – co nie jest prawdą, bo Polacy w Wielkiej Brytanii są lepiej wykształceni niż średnia brytyjska – wiemy to z danych. Smutne jest też to, że cała dyskusja o imigrantach w Wielkiej Brytanii odbywa się poza imigrantami, że nie podejmuje się prób dotarcia do nich. Oni czują, jakby ktoś coś nimi rozgrywał. Jeżeli coś nie zmieni się w ciągu tych ostatnich tygodni przed referendum, może pozostać po tym duża zadra.
To (nie) tylko takie straszenie
Dyskusja na temat Brexitu jest tak barwna między innymi dlatego, że obok oficjalnego stanowiska brytyjskiego rządu popierającego pozostanie w Unii Europejskiej, poszczególni politycy mogą agitować na rzecz przeciwnego rozwiązania. – Mimo oficjalnego stanowiska rządu za pozostaniem w Unii, ministrowie dostali zgodę premiera na przyjęcie dowolnych stanowisk indywidualnych i na działanie po obydwu stronach. W efekcie temat Brexitu w Wielkiej Brytanii jest poruszany absolutnie codziennie i prawie codziennie pojawiają się programowe wystąpienia czołowych polityków, którzy po kolei zabierają głos w tej sprawie. Dzięki temu, jakie stanowisko zabierają teraz w sprawie Brexitu, jakich argumentów używają i do kogo kierują swoje słowa, lepiej poznajemy tych polityków jako ludzi. A liczba tego rodzaju wystąpień jest nieprawdopodobna – informuje korespondent PAP-u z Londynu.
Czy przytaczane obawy to tylko puste groźby, czy realistyczne scenariusze? – Mam wrażenie, że w wielu krajach unijnych, w tym w Polsce, nie docenia się jeszcze znaczenia tego, co się może wydarzyć i cały czas panuje głębokie przekonanie, że Wielka Brytania nie wyjdzie z Unii Europejskiej, że to tylko takie straszenie. Natomiast wyniki sondaży są zupełnie różne – mówi Jakub Krupa.
Pełną treść rozmowy z Jakubem Krupą z PAP można przeczytać w ramach cyklu „Tam mieszkam”.












!["Bardzo ciężka praca, ale i bardzo dobre życie". Bankowiec z Polski o realiach Nowego Jorku [Tam mieszkam]](https://galeria.bankier.pl/p/1/f/4fd22ab3ebbae7-480-288-0-0-1488-893.jpg)










































