Na rynku pojawia się coraz więcej prognoz zakładających umocnienie dolara względem euro. Jeśli się sprawdzą, to jeszcze w tym roku zobaczymy dolara droższego od euro i prawdopodobnie droższego niż cztery złote.


Coraz więcej banków wypuszcza prognozy, które kilka miesięcy temu brzmiałyby sensacyjnie. W końcu kto jeszcze w grudniu spodziewałby się zejścia kursu EUR/USD w pobliże parytetu 1 do 1? Teraz taka prognoza staje się coraz bardziej popularna, ale i coraz mniej zaskakująca. A dla wielu to wręcz scenariusz bazowy, którego niezrealizowanie byłoby sporym zaskoczeniem.
Póki co chyba najdalej poszli eksperci z Goldman Sachs, którzy typują spadek kursu EUR/USD do 1,02 w ciągu 3 miesięcy, osiągnięcie parytetu za pół roku i zejście do 0,95 w perspektywie 12 miesięcy. To drastyczna obniżka prognoz, ponieważ poprzednie poziomy docelowe prezentowały się odpowiednio: 1,12, 1,10 i 1,08. W roku 2016 i 2017 Goldman widzi euro po zaledwie 85 i 80 centów. Podobny pogląd ma Danske Bank, według którego za pół roku cena euro spadnie do „promocyjnego” poziomu 99 amerykańskich centów.
„Oczekujemy dalszych spadków w krótkim terminie, z usunięciem słowa „cierpliwy” w następnym komunikacie FOMC jako kluczowy katalizator. W dłuższym terminie nadal wierzymy, że EUR/USD znacząco przestrzeli wartość godziwą wynikającą z naszego modelu GSDEER (ok. 1,20), odzwierciedlając różnice we wzroście gospodarczym i perspektywach polityki pieniężnej” – napisali analitycy Goldman Sachs.
Wiarę we wspólny europejski pieniądz stracili nawet Niemcy z Deutsche Banku, który tydzień temu zrewidował oczekiwania względem kursu EUR/USD i spodziewa się osiągnięcia parytetu w tym roku oraz zejścia do 0,85 w roku 2017. Jeszcze w grudniu prognozy DB zakładały spadek eurodolara co najwyżej do 1,15 do końca 2015 roku.
I choć nie brakuje banków obstawiających odbicie notowań euro w rejon 1,10 USD (pewnie jeszcze nie zdążyli zaktualizować prognoz), to na rynku ukształtował się już nowy „konsensus” zakładający spadek euro poniżej parytetu z dolarem. Przy stabilnym kursie EUR/PLN w przedziale 4,10-4,30 zł implikowałoby to cenę dolara istotnie powyżej czterech złotych wobec obecnych 3,90 zł.
Patrząc na obecną sytuację rynkową zejście eurodolara w pobliże parytetu wydaje się „oczywistą oczywistością”. Od maja 2014 roku euro znajduje się na równi pochyłej i przez ten czas straciło jedną czwartą wartości wobec dolara. To ruch rzadko spotykany na głównej parze walutowej świata. Podstaw fundamentalnych do tak silnej deprecjacji euro nie brakuje: EBC pod wodzą Mario Draghiego „drukuje” euro jak szalony, utrzymując przy tym ujemną stopę depozytową.
W Europie panuje deflacja i (póki co) nic nie zapowiada rychłego powrotu wysokiej (tj. ponad 2%) inflacji. Za to po drugiej stronie Ameryki Fed zakończył QE i ponoć powoli przymierza się do pierwszej od 2006 roku podwyżki stóp procentowych. W takiej sytuacji rentowność europejskich obligacji spadła do historycznie niskich poziomów (10-letnie papiery niemieckie płacą zaledwie 0,25%), podczas gdy dochodowość Treasuries przekracza 2%. Rosnące różnice obserwowane są w przypadku papierów 2-letnich, gdzie amerykańskie płacą ok. 0,7%, a do niemieckich trzeba dopłacić (ujemna rentowność!) 0,2%. Kierunek przepływu kapitału jest w tym wypadku oczywisty.
Tyle że Fed może nie spełnić pokładanym w nim nadziei, ponieważ stan amerykańskiej gospodarki jest znacznie gorszy, niż się powszechnie wydaje. Poza podejrzanie dobrymi danymi z rynku pracy, niemal wszystkie publikacje makroekonomiczne z USA zawodzą. I to czasem bardzo mocno, jak choćby dane z przemysłu czy handlu detalicznego. Poważne osłabienie wzrostu gospodarczego oraz niska inflacja CPI mogą skłonić Rezerwę Federalną do odsunięcia w czasie podwyżki stóp procentowych. A to osłabiłoby dolara i prowokowało do poważniejszej korekty na mocno wyprzedanym eurodolarze.
Tym bardziej wiele będzie zależeć od treści wieczornego komunikatu FOMC. Jeśli nie pojawi się w nim sugestia – lub choćby cień aluzji – do gotowości podniesienia stóp, rynek może zareagować bardzo gwałtownie, osłabiając dolara. Choć w dłuższym terminie raczej nie doprowadzi do odwrócenia obowiązującego trendu.



























































