Po poniedziałkowym odreagowaniu we wtorek amerykańskie rynki akcji ponownie skierowały się na południe. Spadkom cen akcji towarzyszyły rosnące rentowności obligacji skarbowych, co powinno szukać źródeł czerwieni w zbliżającym się posiedzeniu Fedu.


Piątek na Wall Street przyniósł najsilniejsze spadki od 7 miesięcy, gdy po dwóch miesiącach nicnierobienia (zrealizowana zmienność spadła do najniższego poziomu od 45 lat!) S&P500 zaliczył tąpnięcie o -2,45%, spadając do najniższego poziomu od lipca. Piątkową przecenę akcji wiązano z nagłym atakiem obaw przed wrześniową podwyżką stóp w Rezerwie Federalnej.
Poniedziałek stał pod znakiem zdecydowanego odreagowania po tym, jak wypowiedź Lael Brainard ograniczyła oczekiwania względem rychlej podwyżki stóp procentowych. We wtorek rynkowe oczekiwania na wrześniową podwyżkę pozostały bez zmian – inwestorzy obracający kontraktami terminowymi dają tylko 15% szans na podwyżkę na najbliższym posiedzeniu FOMC – wynika z obliczeń FedWatch Tool. Implikowane prawdopodobieństwo podwyżki w grudniu sięga ok. 55%.
Z drugiej strony zachowanie rynku długu zdaje się sugerować dalsze nasilenie się oczekiwań na zaostrzenie polityki przez Fed. We wtorek rentowność 10-letnich obligacji skarbowych USA wzrosła czwarty dzień z rzędu, osiągając najwyższy poziom od Brexitu. Ruch w górę widoczny był na całej długości krzywej.
Ewentualna podwyżka stóp procentowych na przyszłotygodniowym posiedzeniu FOMC prawdopodobnie byłaby szokiem dla sporej części inwestorów. To właśnie ultraniskie stopy procentowe są (były?) głównym motorem napędzającym hossę na Wall Street.
To tłumaczyłoby, dlaczego amerykańskie indeksy tak nerwowo reagują nawet na najdrobniejszą sugestię dotyczącą wcześniejszej podwyżki stopy funduszy federalnych. We wtorek S&P500 stracił 1,48%, kończąc dzień tuż poniżej poziomu z piątkowego zamknięcia. Nasdaq spadł o 1,09% i nie pogłębił piątkowego dołka. Dow Jones osunął się o 1,41%, a stratą sesję zamknęło 29 z 30 jego komponentów. Zyskały tylko walory Apple'a.
Krzysztof Kolany