REKLAMA

Wojna handlowa. Pekin spuścił juana ze smyczy

2019-05-13 10:30, akt.2019-05-13 15:39
publikacja
2019-05-13 10:30
aktualizacja
2019-05-13 15:39

Pekin wciąż oficjalnie nie odpowiedział na podwyżkę ceł na produkty importowane z Chin do USA. Reakcję widać już jednak po chińskiej walucie. Spuszczony ze smyczy juan gwałtownie słabnie, zbliżając się do psychologicznej "siódemki".

Wojna handlowa. Pekin spuścił juana ze smyczy
Wojna handlowa. Pekin spuścił juana ze smyczy
fot. Nicky Loh /

[Aktualizacja Po 14:00 polskiego czasu Pekin wystosował odpowiedź]

W ostatnich miesiącach - podczas "zawieszenia broni" między Waszyngtonem i Pekinem - "czerwony" był bardzo stabilny wobec dolara, pomimo umocnienia "zielonego" w stosunku do innych walut. Podtrzymując kurs juana, Chińczycy starali się ustrzec od gniewu Donalda Trumpa na finiszu negocjacji handlowych. Obecny prezydent USA od lat powtarza bowiem, że Pekin wspiera eksport zza Muru, sztucznie zaniżając wartość swojej waluty. Powoduje to, że produkty wytwarzane w Państwie Środka są relatywnie tańsze, a więc bardziej atrakcyjne dla wielu odbiorców na całym świecie.

Jednak gdy Trump w swoim stylu ogłosił koniec "rozejmu", chińskie władze przestały go zwodzić i spuściły renminbi ze smyczy. Dlatego teraz "czerwony" szybko traci to, co "sztucznie" zyskał w ostatnich miesiącach. W poniedziałek rano za jednego dolara płacono już ponad 6,85 juanów. Na rynku offshore osłabienie jest jeszcze bardziej gwałtowne i "zielony" kosztuje przeszło 6,90 juanów. Brakuje już naprawdę niewiele, by przekroczyć nienotowany od ponad 10 lat poziom 7 juanów za dolara.

fot. / / Bankier.pl

Generalnie kurs juana podąża ścieżką wyznaczoną przez dolara - jeśli "zielony" słabnie, "czerwony" również idzie w dół, gdy amerykańska waluta się umacnia, chińska także rośnie w siłę. Jednak Pekin zachowuje istotny wpływ na wycenę renminbi, m.in. poprzez wyznaczanie kursu referencyjnego, zarządzanie rezerwami walutowymi i wpływ na państwowe banki, dzięki czemu jest w stanie "sterować" kursem juana. Przede wszystkim stara się go utrzymywać na stosunkowo zrównoważonym poziomie wobec koszyka walut, interweniując na różne sposoby, gdy waluta jest zdaniem władz zbyt słaba lub zbyt mocna. Kontrola przydaje się szczególnie w newralgicznych politycznie momentach. Tak było choćby w połowie ubiegłego roku i ostatnich miesiącach, gdy Chińczycy nie chcieli drażnić Trumpa. Widać to po "rozjechaniu" się kursów USD/CNY i indeksu dolara.

fot. / / Bloomberg

Teraz, gdy Trump zerwał rozejm, Pekin spuścił juana ze smyczy i przestał krępować rynek. W efekcie uwolnienia (a raczej nie, jak mogłoby się wydawać, interwencji na rynku) "czerwony" oddaje "sztuczne" zyski, wypracowane w ostatnich tygodniach dzięki wsparciu władz. Eskalacja wojny handlowej z USA jest dla inwestorów świetnym argumentem, by pozbywać się renminbi. W końcu może się ona mocno odbić na kondycji sektora eksportowego czy szerzej chińskiej gospodarki.

fot. / / Bloomberg

Osłabienie waluty w pewnym stopniu może zrekompensować eksporterom dodatkowe taryfy nałożone na ich produkty przez Amerykanów. Jednak zbyt gwałtowna deprecjacja juana mogłaby zachwiać stabilnością finansową Państwa Środka, o czym szerzej pisaliśmy m.in. w artykułach: "Juan najsłabszy wobec dolara od 10 lat" oraz "Trump szachuje Pekin, ale to Fed ma dać mata", oraz wywołać falę dewaluacji innych walut, skutkując "wojną walutową". 

"Waluta z chińską specyfiką"

Waluta Chin, podobnie jak wiele innych kwestii związanych z Państwem Środka, ma swoją, nietypową specyfikę. Formalnie nazywa się renminbi, ale jednostka to juan i tym mianem najczęściej określa się "czerwonego" (dla odróżnienia od "zielonego", czyli dolara amerykańskiego). Jednak na tym nie koniec konfuzji, istnieją bowiem dwa rynki juana - onshore i offshore.

Pierwszym (CNY) handluje się w Chinach kontynentalnych, a jego kurs ściśle kontroluje chiński bank centralny (Ludowy Bank Chin, PBoC), ustalając codziennie fixing (kurs referencyjny) wobec dolara, od którego kurs waluty może się wahać o 2 proc. w górę i w dół dziennie.

Na rynku poza Chinami kontynentalnymi, np. w Hongkongu, handluje się juanem offshore'owym (CNH). W założeniu ma być on niezależny od woli Pekinu, ale faktycznie działania władz ChRL mają na niego duży wpływ. Po pierwsze, Pekin poprzez kontrolę przepływów kapitału kontroluje, ile płynności (czytaj: pieniędzy) trafia na rynek offshore. Po drugie, ważnymi graczami na rynku są ogromne chińskie banki kontrolowane przez komunistyczne władze.

Maciej Kalwasiński

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (7)

dodaj komentarz
ajwaj
I tak trzymac :)
Wydmuszkowe, zadluzone gosp. "zachodu" w panice. Male zawirowania i moze byc lipa. Hasla: "wojny cywilizacji" itd.
Chinscy przyjciele majac realna, potezna gospodarke przyjmuja to ze spokojem. To nie wojny cywilizacji.

""Co więcej, po ponad 40 latach reform i otwarcia Chiny
I tak trzymac :)
Wydmuszkowe, zadluzone gosp. "zachodu" w panice. Male zawirowania i moze byc lipa. Hasla: "wojny cywilizacji" itd.
Chinscy przyjciele majac realna, potezna gospodarke przyjmuja to ze spokojem. To nie wojny cywilizacji.

""Co więcej, po ponad 40 latach reform i otwarcia Chiny i USA mają wiele wspólnego. Dzisiaj globalizacja ekonomiczna ma głęboki wpływ na wszystkie aspekty życia Chińczyków. Amerykańska kultura i styl życia są mile widziane w Chinach.""

http://www.globaltimes.cn/content/1149570.shtml
talmud
chinczycy trzymaja geszefciarzy za brode teraz zobaczymy kto tu jest supermocarstwem.....
jkendy
Tyle że eksportują masę a importują mało więc z góry sa na przegranej pozycji
historykgpw odpowiada jkendy
chyba na odwrót :)))))
sel odpowiada jkendy
Chyba odwrotnie, bez importu z Chin Amerykanie nie mają produkcji , ani własnej sprzedaży , to wszystko opiera się na chińskich półproduktach materiałach i wyrobach, ceny i inflacja w USA poszybuje i nie wiadomo kiedy się zatrzyma.. ..

Powiązane: Chiny

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki