

Na rynkach widać rosnące obawy przed rosyjską inwazją na Ukrainę. W poniedziałek wyraźnie osłabia się rubel, a głębokie spadki notują spółki z moskiewskiej giełdy.
W weekend Departament Stanu USA polecił rodzinom amerykańskich dyplomatów opuszczenie Ukrainy oraz zezwolił na wyjazd pracownikom technicznym ambasady w Kijowie. Waszyngton uzasadnił decyzję "obawą nieuchronnej inwazji militarnej". Wycofywanie części personelu ze swojej ambasady w Kijowie rozpoczęła również Wielka Brytania.
Dodatkowe wojska przy granicy z Ukrainą rozlokowuje w ostatnim czasie Rosja. Kijów ocenia liczbę żołnierzy rosyjskich rozmieszczonych w regionie na ponad 127 tys. Zdaniem amerykańskich mediów są dowody na to, że Rosja planuje podjąć próbę zajęcia stolicy kraju i obalenia ukraińskiego rządu. W ubiegłym tygodniu sekretarz prasowy Białego Domu Jen Psaki stwierdziła, że Rosja jest w stanie rozpocząć inwazję "w każdym momencie".
Nerwową reakcję na rosnące ryzyko rosyjskiej agresji i, w efekcie, reakcję Zachodu, widać na rosyjskich aktywach. W poniedziałek w południe polskiego czasu kurs USD/RUB rósł o 2 proc. i znalazł się na najwyższym poziomie od ponad roku - za dolara płaci się na rynku forex blisko 79 rubli. Słabość waluty znalazła odzwierciedlenie w notowaniach dolarowego indeksu RTS, który spadał o blisko 10 proc. Moex tracił prawie 6 proc.
O potencjalnym wpływie inwazji Rosji na Ukrainę na polską gospodarkę pisze w "Pulsie Biznesu" Ignacy Morawski. Dziś analizują to ekonomiści Citi Handlowego.
MKa
