

Trybunał Konstytucyjny opowiedział się za rządem i przeciwko obywatelom. Dzisiejsze orzeczenie otwiera drogę do całkowitej eliminacji OFE oraz utwierdza nas w przekonaniu, że zaufanie do państwa jest domeną naiwnych.
„Bardzo się cieszę. Dlatego, że rzeczą Trybunału Konstytucyjnego jest stanie na straży bezpieczeństwa finansów publicznych” - utrafiła w samo sedno pani prof. Elżbieta Mączyńska. To gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości co do roli Trybunału w polskim państwie. Zgodność prawa z Konstytucją RP stała się dla TK kwestią drugorzędną i ma znaczenie tylko, gdy nie narusza „wartości nadrzędnej” - czyli stanu finansów państwa, które wypłaca sędziom pensje i emerytury.


Gdyby Trybunał rozstrzygnął, że rząd nie miał prawa zrobić „skoku na OFE”, państwo musiałoby oddać ponad 150 mld zł (powiększoną o odsetki ustawowe), a Polacy mieliby prawo żądać zwrotu pieniędzy wpłaconych do OFE. Już sama świadomość tych konsekwencji paraliżowała sędziów TK i sprawiała, że wyrok był z góry do przewidzenia.
Koniec OFE stał się przesądzony
Rację ma pan Paweł Dobrowolski z Instytutu Sobieskiego, według którego Trybunał „przyklepał skok na pieniądze obywateli” i dał następnym rządom wolną rękę w kwestii nacjonalizacji pozostałych aktywów zarządzanych przez OFE. „Składki emerytalne przekazane do Otwartych Funduszy Emerytalnych to środki publiczne oddane funduszom w zarząd” - tłumaczył sędzia Trybunału Konstytucyjnego prof. Marek Zubik. I tyle w temacie. Skoro publiczne, to rząd może zrobić z nimi, co tylko zechce.
Przeczytaj także
To dotyczy także pozostałych 145 mld złotych, jakiej jeszcze uchowały się w OFE. Idę o zakład, że ten lub następny rząd w stanie „wyższej konieczności” sięgnie po te pieniądze. Aby zrealizować wyborcze obietnice lub nie przekroczyć konstytucyjnego limitu zadłużenia (60% PKB). Drugi skok na OFE może nastąpić za rok, za dwa, albo za kilka. To nie ma znaczenia. Skoro TK zalegalizował poprzednią akcję, to następna jest tylko kwestią czasu (i potrzeb).
Składki na ZUS i OFE są podatkami
„Składka emerytalna, stanowiąc uprzednio część prawa majątkowego pracownika do wynagrodzenia brutto (...) podobnie jak podatek dochodowy (jest) ciężarem publicznym, a jednocześnie daniną publiczną” - rozwiał złudzenia legalistów sędzia Zuber. I bardzo dobrze. Niech już nikt nam nie wciska kitu, że w OFE są „nasze” pieniądze i że z tytułu płacenia „składek” na ZUS cokolwiek nam się z tego ZUS-u należy. Kto nadal tak myśli, dla tego już nie ma ratunku.
Przeczytaj także
„Stanowią one publiczne środki na pokrycie publicznych zobowiązań państwa, przekazanie tych pieniędzy do OFE to czynność techniczno-administracyjna” - wywodził sędzia prof. Marek Zubik. Z tą tylko „drobną” różnicą, że owa „czynność techniczno-administracyjna” niesie ze sobą istotne konsekwencje natury ekonomicznej.
Zamiana pisemnego kontraktu, jakim jest obligacja, na nic nieznaczące zapisy w ZUS-ie to nie tylko konwersja jawnego długu publicznego w dług ukryty. To także – a może przede wszystkim – pogorszenie pozycji przyszłego emeryta, którego państwo może teraz wywłaszczyć z przysługujących mu świadczeń nie poprzez nieprzyjemne dla rządzących bankructwo, ale przy pomocy zwykłej ustawy.
Lekcja dla opornych
Nie chciałbym wyjść na obrońcę OFE. Sześć lat temu pisałem, że „każdą złotówkę wpłaconą na konto ZUS lub OFE należy traktować jako złotówkę definitywnie straconą”. Niestety, okazało się, że miałem rację. Jeśli demontaż OFE zajął Sejmowi 4 dni, to z przycięciem świadczeń z ZUS wyrobi się przed obiadem. Dzisiejsze orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego dowodzi, że nie tylko kontrolna rola Sejmu jest fikcją. Także TK zrobi to, co będzie zgodne z linią władzy.
Przeczytaj także
Przyszłe emerytury wypłacane przez ZUS i „gwarantowane” przez państwo w najlepszym wypadku będą pozwalały na wegetację w granicach minimum egzystencji. Na więcej nie ma co liczyć, a nawet to jest w mojej ocenie bardzo niepewne. Zaufanie państwu jest emerytalnym samobójstwem. Kto nie chce pracować aż do śmierci, powinien samemu odłożyć pieniądze na starość. Najlepiej jak najdalej od państwa i jego lepkich palców. Jestem przekonany, że zdecydowana większość Polaków zadba o swoje finanse lepiej niż biurokraci opłacani z naszych pieniędzy.
