Grupa UniCredit wraca na polski rynek bankowości detalicznej i na nowo chce zdefiniować zasady gry. Przedstawiciele banku twierdzą, że dotychczasowy model bankowości oparty na “gwiazdkach” to już przeżytek. Dlatego nowy bank wprowadza bezpłatne konto, kartę debetową, bankomaty w Polsce i na świecie, a także przelewy natychmiastowe i SEPA. To stała oferta, a nie promocja.


Wczoraj bank zaprezentował dziennikarzom swoją ofertę i ujawnił część planów na przyszłość. UniCredit chce wykorzystać Polskę jako jedno z kluczowych miejsc do budowy „banku dla przyszłości Europy”. W praktyce oznacza to połączenie szybkiej, rozbudowanej aplikacji mobilnej z zapleczem dużej, paneuropejskiej grupy. Bank startuje jako element szerszego projektu, który ma docelowo obejmować wiele rynków.
Na czele rady nadzorczej UniCredit znalazł się Wojciech Sobieraj - wizjoner i jeden z najbardziej doświadczonych menedżerów na rynku. Przypomnijmy, to on przed laty stawiał “od zera” Alior Bank i stał za jego sukcesem w pierwszych latach. Wówczas też proponował rozwiązania niebędące standardem na rynku. Dziś mówi wprost, że obecny model cenników w polskich bankach to już relikt. Dlatego wywraca stolik i robi “nowe otwarcie”.
Cennik “świeci” zerami
Na konferencji podkreślano, że UniCredit chce odejść od modelu „bankowości z gwiazdkami”, w którym hasło „konto za zero” w praktyce oznacza kilka warunków ukrytych w tabeli opłat. Stałe „zero” za podstawowe usługi ma być jednym z filarów oferty zarówno w segmencie detalicznym, jak i dla najmniejszych firm. Prowadzenie rachunku, karta płatnicza i wypłaty z bankomatów w Polsce mają być bez opłat, bez konieczności zapewniania określonego wpływu miesięcznego czy wykonywania kilku transakcji kartą. W cenniku przy pozycjach: przelewy natychmiastowe i SEPA również widnieją zera. UniCredit deklaruje też, że przy transakcjach kartą w walutach UE nie doliczy własnej marży, a w aplikacji oferuje konkurencyjne kursy wymiany bez ograniczeń kwotowych.
Na tym jednak propozycja się nie kończy. Z aplikacji można korzystać jak z typowego konta osobistego, ale także jako z narzędzia do oszczędzania, wymiany walut i inwestowania. UniCredit proponuje konta oszczędnościowe bez limitu kwoty – 4,5 proc. dla klientów indywidualnych i 2,5 proc. dla firm – niezależnie od tego, czy są to nowe środki, czy pieniądze już wcześniej zdeponowane. Nie ma też limitów wpłat. Do tego dochodzą lokaty w złotych, euro, dolarach i funtach. Ta część oferty jest adresowana do osób trzymających oszczędności w różnych walutach lub planujących większe zagraniczne wydatki.
Rozbudowana oferta inwestycyjna
Drugim filarem ma być prosta możliwość inwestowania. W jednej aplikacji zebrano dostęp do ponad 2800 akcji i funduszy ETF z Polski oraz rynków zagranicznych. Handel ma odbywać się w pięciu walutach, co pozwala łączyć polskie i zagraniczne spółki w jednym portfelu. Bank zapowiada niskie prowizje – od 4 zł lub 1 euro za transakcję – i dalszy rozwój oferty inwestycyjnej, w tym udostępnienie klientom paneuropejskiej platformy funduszy onemarkets Fund, działającej w Grupie UniCredit. Celem jest to, by klient, który dziś korzysta z oddzielnych aplikacji maklerskich, mógł przenieść większość działań inwestycyjnych do jednego narzędzia.
Ważną częścią projektu są także kredyty. Klienci indywidualni mają otrzymać możliwość zaciągania finansowania w pełni online, bez konieczności wcześniejszego posiadania konta w UniCredit. W aplikacji dostępne mają być szybkie kredyty gotówkowe, a dla osób spłacających kilka zobowiązań – konsolidacja do 12 kredytów z innych banków. W segmencie firmowym bank oferuje zarówno klasyczne finansowanie bieżącej działalności, jak i kredyty inwestycyjne dla małych i średnich przedsiębiorstw, również w uproszczonym, cyfrowym procesie.
Nowa instytucja nie ogranicza się przy tym do segmentu detalicznego i mikrofirm. Już na starcie kieruje ofertę także do zamożnych klientów w ramach Private Banking i Wealth Management oraz do średnich i dużych firm. Tym grupom UniCredit proponuje doradztwo transakcyjne, finansowanie projektów infrastrukturalnych i nieruchomościowych oraz wsparcie przy fuzjach i przejęciach. Polskie przedsiębiorstwa mają dzięki temu uzyskać dostęp do ekosystemu bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej, z którego korzystają spółki w Europie Zachodniej.
Szybciej i sprawniej
W rozmowach z dziennikarzami przedstawiciele banku wielokrotnie podkreślali wątek tempa i szybkości wdrożeń. Tu wszystko dzieje się podobnie jak w fintechu - to co w tradycyjnych bankach zajmuje lata, w UniCredit tworzone jest w kilka miesięcy. Kluczową rolę odgrywa platforma chmurowa rozwijana wspólnie z fintechowym Vodeno. To ona ma umożliwiać szybkie wdrażanie nowych funkcji i produktów, a także – w szerszej perspektywie – przenoszenie wypracowanych w Polsce rozwiązań na inne rynki, na których działa Grupa.
Choć w centrum komunikacji znalazło się konto za zero, z wypowiedzi zarządu wynika, że to dopiero początek projektu. W odpowiedzi na pytania z sali przedstawiciele banku zapowiedzieli rozwój oferty ubezpieczeniowej, która ma pojawić się w aplikacji na początku przyszłego roku, oraz dalszą rozbudowę części inwestycyjnej. Docelowo klient ma móc w jednym miejscu zarządzać codziennymi płatnościami, oszczędnościami, inwestycjami, finansowaniem i ubezpieczeniami, bez konieczności korzystania z kilku instytucji finansowych. Do końca pierwszego kwartału powinna się też pojawić oferta kont dla młodszych klientów, IKE i IKZE, a lada moment hipoteki.
Rusza budowa sieci placówek
Obok kanałów cyfrowych UniCredit buduje również klasyczną sieć placówek. Na starcie działa 11 oddziałów, a do 2026 roku ich liczba ma wzrosnąć do około 40. Część ma powstać w mniejszych miastach, co ma ułatwić dotarcie do klientów preferujących kontakt osobisty z doradcą. Jednocześnie bank podkreśla, że nawet w oddziałach kluczowe będą procesy cyfrowe, tak aby większość spraw można było załatwić szybko, bez zbędnej papierologii i powtarzania tych samych danych na różnych formularzach.
W tle startu nowego banku pojawia się naturalne pytanie o to, z czego finansowane jest „zero” za konto, kartę i bankomaty. Przedstawiciele UniCredit przekonywali, że rezygnacja z podstawowych opłat ma być trwałym elementem modelu biznesowego, a nie kosztem krótkoterminowej kampanii marketingowej. Źródłem przychodów mają być przede wszystkim marże kredytowe, usługi inwestycyjne i produkty dodatkowe, z których część dopiero trafi do oferty. Bank zapowiada prostą, przejrzystą tabelę opłat, tak aby klient z góry wiedział, ile zapłaci za rzadziej wykorzystywane operacje. Dla rynku, na którym w ostatnich latach rosły zarówno opłaty, jak i złożoność cenników, pojawienie się instytucji deklarującej stałą ofertę „bez gwiazdek” jest wyraźnym sygnałem konkurencyjnym.
Wojciech Sobieraj, by zobrazować nowe zasady gry, porównał nowy bank do supermarketu. Klient nie powinien płacić za sam fakt bycia klientem, czyli za parking pod sklepem. Przypomniał też przypadek Alior Bank, który wywołał niemałe zamieszanie na rynku oferując podczas debiutu wszystkie bankomaty za darmo i zmieniając wówczas status quo sektora. Szef rady nadzorczej unikał jednak odpowiedzi o cele sprzedażowe - teraz bank ma raptem kilkanaście tysięcy klientów detalicznych, a w akwizycji ma pomóc kampania reklamowa, która ruszy lada moment.
Coś się w końcu ruszyło
Wejście UniCredit do Polski to jedna z większych zagranicznych inicjatyw bankowych ostatnich lat. Z perspektywy klientów liczą się jednak mniej deklaracje o europejskim zasięgu, a bardziej to, jak będzie wyglądać codzienne korzystanie z rachunku. Jeśli zapowiadane „konto, karta i bankomaty za zero” oraz przejrzysta struktura opłat faktycznie się utrzymają, nowy gracz może wymusić na konkurencji przegląd ofert i sposobu, w jaki banki w Polsce wyceniają podstawowe usługi.
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. UniCredit to kolejna instytucja, która w ostatnich miesiącach wchodzi na polski rynek z zupełnie nowym podejściem do klienta. Niedawno rewolucję zapowiedział niemiecki bank Trade Republic. Zamiast śrubować cenniki i zaszywać w nich gwiazdki, nowe banki stawiają na niskie ceny i przejrzyste, kilkustronicowe tabele. Do ich zrozumienia nie jest potrzebny doktorat z bankowości. A to wszystko dzieje się jeszcze w przededniu debiutu grupy Erste. Niewykluczone, że polską bankowość detaliczną w najbliższych miesiącach czeka większa rewolucja i zmiana podejścia do klientów.
















































